Jabłecznik i makowiec. Sernik i szarlotka. Wszystko pojmuje. Ale makiełki?
Nigdy nie byłam wielką fanką makiełek. Powiem Wam nawet dlaczego. Nie lubię makaronu, wolę ryż. Wszystkie tego typu węglowodany powinny trzymać się odpowiednich pór dnia, to jest znaczy się obiadu. Makaron z sosem, w formie spaghetti – cokolwiek. Ryż z sosem, ryż z curry – cokolwiek. Ale nigdy proszę państwa, nigdy, nie łączymy tego typu węglowodanów z rzeczą tradycyjnie dodawaną do ciasta, to jest makiem. Takich rzeczy się po prostu nie robi! Zresztą, kto w dzisiejszych czasach je makiełki? Je, je ktoś? U mnie w domu nigdy jakoś nie było chętnych – ale i tak się je szykowało. Po dwóch dniach robi się to kwaśne, pojawiają się małe pajęczynki, a potem zaczyna się wszystko ruszać. Nikt jednak nie zwracał na to uwagi, bo lepiej było zająć się bigosem.