Już od kilku lat ujawnia się tendencja do przekazywania większych środków finansowych przez wydawców gier na marketing i promocję niż na sam produkt. Nie żeby było to coś złego, ale nie zawsze wychodzi na dobre graczom i firmom. Tym razem to studio BioWare próbuje dalej popularyzować swoje cenne dziecko, którym jest Dragon Age, i kontynuuje opowieść zapoczątkowaną w Utraconym Tronie. Nadszedł czas na Powołanie, ponownie spisane ręką Davida Gaidera. Od razu zaznaczam, że czytanie tej pierwszej nie jest wymagane, by zrozumieć większą część nowego wątku, gdyż autor zadbał o to, by czytelnik nie pogubił się zanadto, informując o poważniejszych wydarzeniach z przeszłości mających wpływ na rzeczywistość.
Pojęcie "powołanie" odnosi się do sytuacji, w której doświadczony i zaawansowany wiekowo Szary Strażnik wyrusza w swą ostateczną podróż do Głębokich Ścieżek, by wypełnić powinność i aż do kresu sił życiowych walczyć z mrocznym pomiotem. Tak też się dzieje w książce. Członek bractwa rusza ku swemu przeznaczeniu i zapuszcza się w mroki ziemi. Jego siostra, również będąca częścią zakonu, a do tego piastująca stanowisko samej komendantki, doznaje wizji, która to upewnia ją w przekonaniu, że jej brat nie zginął, ale został pojmany, co wywołało niemałe zdziwienie, gdyż nigdy wcześniej mroczny pomiot nie brał zakładników, a przynajmniej tak wydawało się Strażnikom. Tak więc Genevieve, bo tak zowie się przywódczyni straży, wyrusza wraz z kilkoma innymi orlesjańskimi Szarymi Strażnikami do Fereldenu, gdzie mają zaszczyt dostąpić audiencji u króla Marica, by prosić o poprowadzenie ich przez kręte tunele Głębokich Ścieżek.
Powieść została podzielona na dwie części, które z czasem łączą się w całość. Pierwsza skupia się na podróży Marica i jego towarzyszy przez mroczne tunele, druga natomiast na pojmanym Szarym Strażniku i jego porywaczu, Architekcie, który jest głównym antagonistą dodatku do Dragon Age pt. Przebudzenie. Jest to postać tajemnicza, a do tego należy do mrocznego pomiotu, jednak nie poddaje się bezmyślnemu dążeniu do odnalezienia Dawnych Bogów. Co dziwniejsze, pragnie zakończyć Plagi i zaprowadzić pokój pomiędzy mieszkańcami Thedas a jego braćmi. Sama postać jest niezwykle interesująca, lecz jej potencjał nie został w pełni wykorzystany, a szkoda, gdyż mogłaby stać się wielkim walorem opowiadania. Prócz Marica, ze znanych nam postaci pojawia się Duncan, ale nie jest to już ten poważny człowiek, którego mieliśmy okazję poznać pod Ostagarem. Teraz przedstawiono go jako diametralnie inną postać, cechującą się temperamentem, lekką chciwością i niewyparzonym językiem. Aż dziw bierze, gdyż nie do takiego wizerunku przyzwyczaił nas mentor Alistaira. Historia tego ostatniego również została wzmiankowana w książce, dodając na końcu szczyptę zaskoczenia.
Dużym minusem całej fabuły jest wtórność, przynajmniej w moim odczuciu. Podczas przemierzania podziemi bohaterowie napotykają na podobną sytuację co gracze w Dragon Age: Początek. Szkoda, że autor nie wysilił się bardziej i nie wymyślił czegoś bardziej nowatorskiego. Pierwsze kilkadziesiąt stron może nużyć, ale wraz z docieraniem do końca opowiadania akcja robi się coraz ciekawsza. Autor dał nam niezbyt rozbudowaną historię, skupiając się głównie na ważnych wątkach, przez co czytelnicy spragnieni rozwijania pobocznych treści mogą czuć się zawiedzieni. Chociaż książka trzyma się sferze fantasy, to Gaidera czasem aż za bardzo ponosi fantazja, czego efektem są herosi, których matką jest fortuna i nie straszne są im wrogie oręże. Poza tym mamy tu większość tego, w czym lubują się fani fantasy, a mianowicie: krwawe pojedynki, zionącego ogniem smoka, odważnych rycerzy oraz potężnych magów, seks oraz związki emocjonalne, a do tego coś, co mnie wielce zaskoczyło i nie spodziewałem się tego po książce wyprodukowanej w celach komercyjnych. Chodzi o studium psychologiczne niektórych postaci, które nie są całkiem pewne słuszności swych czynów i targają nimi wątpliwości. Ten wątek był wielce interesujący i aż szkoda, że pojawiał się tak rzadko.
Co do wydania, to podobnie jak przy pierwszym woluminie ze świata Dragon Age, zajęła się nim Fabryka Słów. I tym razem na okładce widnieje logo gry z charakterystycznymi symbolami dodatku. Nie wiem dlaczego, ale zrezygnowano z oryginalnej grafiki, która wydaje mi się odpowiedniejsza i bardziej przekazuje ideę tworu Gaidera. W samym tekście znajduje się kilka tłumaczeniowych nieścisłości pomiędzy grą a książką, tak więc znane nam dotychczas Głębokie Ścieżki w powieści widnieją jako Głębokie Szlaki, oraz niezdecydowanie co do pisowni przymiotnika orlesjański, który pojawia się również z literą „z”.
Fabuła nie jest z górnej półki i nie należy spodziewać się wielkich zwrotów akcji oraz poważniejszej problematyki. Oczywiście, stanowi całkiem dobre kompendium uzupełniający informacje o Thedas, które nabyliśmy grając w Dragon Age: Początek, ale nic ponad to. Dla tych, którzy nie znają świata wykreowanego przez BioWare, Powołanie jest opcjonalną pozycją w domowym księgozbiorze, natomiast ci, którzy nieco zżyli się z Fereldenem, mogą bez wyrzutów sumienia sięgnąć po to opowiadanie.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz