Opowieści z Dzikich Pól

2 minuty czytania

Znienawidzona przez masy (ech, nauczyciele historii robią swoje...) Rzeczpospolita Szlachecka – lub, jak kto woli, Rzeczpospolita Obojga Narodów – powoli wraca do łask. I nie tylko dzięki Trylogii Sienkiewicza. Rynek wydawniczy jest ostatnio wręcz zasypywany dziełami autorów zafascynowanych kulturą sarmackiej Polski (chociażby „Charakternik" Piekary, „Gwiazdozbiór kata" Dębskiego czy „Za garść czerwońców" Forysia – to tylko najnowsze pozycje). Ale żaden z nich nie zdobył takiej popularności, jak Jacek Komuda, nie na darmo zwany „pierwszą szablą polskiej literatury".

"Opowieści z Dzikich Pól" to zbiór siedmiu dość obszernych, jak również bardzo różnorodnych opowiadań. Akcja wszystkich toczy się na kresach Rzeczypospolitej – Ukrainie bądź Rusi Czerwonej (dzisiejsze Bieszczady). Wyjątkiem jest tu nowela „Veto", opowiadająca o losach Polaków stacjonujących w Moskwie. Ale nie są to kolejne przygodowe historyjki, oparte na (bądź co bądź, moim ulubionym) schemacie: pojedynek – zajazd – porwanie i śmierć narzeczonej – zemsta – samobójstwo. Mamy tu do czynienia z siedmioma horrorami podanymi po sarmacku.

W opowiadaniach – obok całkowicie nowych postaci – spotykamy bohaterów znanych z poprzednich książek. Jest więc warchoł i pijanica Janusz Sienieński (o losach jego bratanka opowiada „Wilcze gniazdo") czy chociażby słynny zajezdnik i rębajło Jacek Dydyński, „Jacek nad Jackami" (sztandarowy bohater Komudy, znany z m.in. „Samozwańca", „Banity" czy „Czarnej szabli", co więcej – postać jak najbardziej historyczna; zainteresowanych odsyłam do „Prawem i lewem" Łozińskiego). Autor odciął się od stereotypu młodego szlachcica jadącego na Ukrainę za ukochaną. Mamy tu mroczny, zdradliwy świat, w którym sąsiedzi tylko czekają na chwilę słabości, a o pomoc można zwrócić się tylko do samego diabła, lecz oddając mu przy tym własną duszę. Z jednej strony jest to pewna nowość – więc, obiektywnie patrząc, jak najbardziej plus, ale ja osobiście wolę tą sienkiewiczowską wizję Sarmaty umierającego w stepie, z szablą w dłoni i husarskimi skrzydłami na plecach. Kwestia gustu.

Czas na konkrety, lub – jak kto woli – na język i formę, czyli to, co recenzenci lubią najbardziej. Tutaj nie mam „Opowieściom" nic do zarzucenia. Może nie przerażają, jak na horrory przystało, ale liczne sceny walk, łowów, itd. trzymają w napięciu. Komuda ma bardzo lekkie pióro, więc nawet długie, piętrowe opisy nie męczą, a przesycone archaizmami dialogi pozwalają wczuć się w klimat. Nie można nie wspomnieć o olbrzymiej wiedzy, jaką posiada autor – historyk z wykształcenia. Z dbałością oddaje wszystkie szczegóły tamtego wspaniałego (ach, musiałem wreszcie to powiedzieć!) świata, lecz jednocześnie nie zamęcza czytelnika specjalistycznymi określeniami. Książka w sam raz, nawet jeśli mylisz rokosz Zebrzydowskiego z powstaniem warszawskim.

W książce znalazły się także wątki czysto fantastyczne – czary, duchy, cyrografy, umarli jeźdźcy i im podobne. Powiem krótko, by nie psuć czytelnikom zabawy: wszystko to zostało podane ze smakiem i nawet uczuleni na fantastykę pod każdą postacią będą mogli dobrze się bawić. Komuda niejednokrotnie nawiązuje do polskich legend, m.in. bajki o diable Borucie.

Myślę, że żadne podsumowanie nie jest tu potrzebne. Powieści Jacka Komudy to jakość sama w sobie – nawet, jeśli nie niosą za sobą głębokich przesłań, to dostarczają wyśmienitej zabawy na parę wieczorów. „Opowieści z Dzikich Pól" nie odstają od reszty pod żadnym względem.

Ocena Game Exe
8.5
Ocena użytkowników
6.88 Średnia z 4 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...