Filmowy "Mass Effect" to scenariuszowy wrzód na duszy

2 minuty czytania

Stworzenie scenariusza do ekranizacji kultowej gry, to nie takie proste zadanie, jakby się mogło wydawać. Jasne, pisarz decydujący się wziąć na barki ten niewdzięczny obowiązek, posiada już gotowy i solidny koncept, który pokochały miliony ludzi. Problem w tym, że czymś niemożliwym jest zmieszczenie całej złożoności intrygi i wszystkich smaczków fabularnych w ramach czasowych, jakie nakłada film. Konieczne są więc cięcia, zmiany oraz uproszczenia, a to jest już prostą drogą do totalnego wpienienia oddanych fanów, jak również napisania skryptu rażącego płytkością, po którym ludzie nieobeznani z branżą jak jeden mąż stwierdzają – "Mój Boże, ale te gry są głupie".

mass effect, film

Teoretycznie z sagą "Mass Effect" powinno być lżej, gdyż kluczowym aspektem, jaki zauroczył graczy było poczucie filmowości, hollywoodzkie dialogi i blockbusterowy klimacik produkcji. Stąd też, zdawałoby się, łatwiej przeszczepić na duży ekran tytuł, który w założeniach zawiera w sobie kinowy pierwiastek, nieprawdaż?

Błąd, to droga przez mękę. Przynajmniej tak sądzi Mark Protosevich, autor pierwszego scenariusza do filmu "Mass Effect".

Podczas promocji amerykańskiej adaptacji "Oldboya", Protosevich postanowił podzielić się z dziennikarzami, jak trudnym zadaniem było stworzenie skryptu do ekranizacji pierwszej części przygód dziarskiego komandora i dlaczego już nigdy nie podejmie się podobnego zadania. Co ciekawe, kiedy był jeszcze zaangażowany w ten projekt, zakładał on jak najwierniejsze przeniesienie wydarzeń związanych z potyczką pomiędzy Shepardem a Suwerenem i Bitwą o Cytadelę niż tworzenie autorskiej historii opartej o te kosmiczne uniwersum.

"To była moja pierwsza adaptacja gry, przy jakiej kiedykolwiek przyszło mi pracować i zapewne ostatnia. To niełatwa robota. Przyznam szczerze, że było bardzo ciężko, zwłaszcza z marką *Mass Effect*. Problemem był fakt, iż materiału było tak dużo, że spokojnie starczyłoby go na 10-godzinną produkcję. Ja musiałem zrobić z tego skrypt, który zamknie się w okolicach 2 godzin."

...i może tutaj jest pies pogrzebany? Nic na siłę. Chyba każdy wolałby coś nowego niż odgrzewanie starego kotleta, który zapewne zirytuje nas bez reszty. Wydaję mi się, że Shepard jest na tyle barwną postacią, iż znalazłaby się dla niego inna ciekawa przygoda niż pranie po pysku Suwerena, hm?

Szczegóły i dalsze losy pracy Marka nie są jednak znane. Kiedy Protosevich skończył pierwszą wersję scenariusza, z marszu zajął się innymi projektami, natomiast studio Legendary Pictures zatrudniło inną osobę, która miała go finalnie doszlifować. Co dalej? Kto wie...

Komentarze

0
·
Ciekawi mnie, jaką płeć pędzię miał Shepard...
0
·
Spłycenie fabuły będzie konieczne i nie ma innej opcji, gdyby twórcy mieli gwarancję sukcesu, to pewnie rozbiliby, każdą część gry na 2 części i siorbali kasę z 6 filmów, ale na to pewnie się nie porwą na starcie. Sam Mass Effect jest moim zdaniem świetnym materiałem na film i jeżeli dobrze dobierze się fragmenty, które zostaną przedstawione po prostu ten film musi się udać. Ale skoro sam autor nie jest tego pewny no to zaczynam mieć wątpliwości co do jego kompetencji.
0
·
A może lepszy o filmu okazałby się miniserial zamknięty w 3 seriach?
0
·

Przejdź do cytowanego postu Użytkownik Trzeci Kur dnia niedziela, 6 października 2013, 23:19 napisał

A może lepszy o filmu okazałby się miniserial zamknięty w 3 seriach?

O to to to to.
0
·
Przy czym nie wiem, czy chciałbym oglądać dokładnie to samo, w co grałem. Myślę, że śmiało mogliby zrobić First Contact War, nie musieliby tyle wywalić na efekty specjalne.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...