Na Mass Effecta w wersji na PC przyszło nam czekać naprawdę długo, bo ponad pół roku. Przez cały ten czas dumni posiadacze Xboxów 360 mieli zaszczyt gościć ten tytuł na swojej platformie jako absolutny exclusive. Gdy gra w końcu została wydana na platformie PC, wersja konsolowa do tego czasu została już odznaczona dziesiątkami prestiżowych nagród i wyróżnień. Już od początku nie było żadnych złudzeń – to musi być wspaniała gra. Jedyną obawą była tylko jakość konwersji gry i to czy pecetowym fanom cRPG spodoba się nowy konsolowy styl rozgrywki (walka w czasie rzeczywistym, mocno ograniczona liczba statystyk opisujących postacie). Wszak BioWare przez większość graczy jest kojarzony z absolutnymi klasykami gatunku takimi jak choćby Baldur’s Gate, który diametralnie różni się od ich nowego dziecka. O tym, jak wypada pecetowa wersja Mass Effecta, dowiecie się czytając ten artykuł.
Na potrzeby nowej serii gier (Mass Effect został zapowiedziany jako trylogia) BioWare pokusiło się o stworzenie zupełnie nowego uniwersum. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Mamy tu do czynienia ze wspaniale wykreowanym światem gry, który imponuje wielkością i jest pełen zależności oraz konfliktów na tle rasowym. Kanadyjczycy po raz kolejny udowodnili, że potrafią robić gry nie tylko w oparciu o znane licencje (D&D, Star Wars), ale także mają wiele własnych pomysłów na udane gry. Fabuła gry przypomina dobry film s-f. Historia opowiedziana w Mass Effect od początku do końca trzyma w niezwykłym napięciu. Akcja gry dzieje się w XXII wieku, kiedy to ludzie za sprawą przełomowego odkrycia pozostałości starożytnej cywilizacji dokonują gwałtownego skoku technologicznego. W czasie eksploracji kosmosu szybko okazuje się, że nie jesteśmy jedyną myślącą rasą. Pierwsze kontakty z obcymi cywilizacjami kończą się zaciekłą wojną. Dopiero po pewnym czasie Ludzie uzyskują dostęp do Cytadeli, która jest centrum politycznym i ekonomicznym wszechświata. Wcielamy się w rolę elitarnego ludzkiego żołnierza komandora Sheparda, który ma za zadanie zaprowadzić porządek w ogarniętym przez chaos wszechświecie. Szybko obejmiemy kontrolę nad statkiem kosmicznym SSV Normandy i zgromadzimy grupę śmiałków, którzy będą nam pomagać w wypełnieniu naszej misji. Każda z postaci, którą będziemy mogli przyłączyć, posiada swoją unikalną historię i osobowość. W jednym momencie będziemy mogli korzystać z dwójki towarzyszy.
Wielkie brawa należą się twórcom za wspaniałe i rozbudowane dialogi, które różnią się trochę od tych, z którymi mieliśmy do czynienia w innych grach cRPG do tej pory. Nowość polega na tym, że wybieramy tylko ogólny tok rozmowy naszego bohatera zamiast jego dokładnych wypowiedzi. Trzeba przyznać, że nowy system znakomicie sprawdza się w grze, a w połączeniu z dynamiczną pracą kamery i znakomitą mimiką twarzy wszystko wygląda jak w dobrym filmie, robiąc niesamowite wrażenie na odbiorcy. Dzięki temu zabiegowi gra jest niezwykle wciągająca i nie pozwala odejść od komputera przez długie godziny. Od wybranych przez nas opcji dialogowych będzie również zależeć czy jesteśmy dobrodusznym idealistą, czy preferującym siłowe rozwiązania renegatem. Ponadto nasze działania mogą być komentowane przez członków drużyny, gdyż każdy z nich ma własne przekonania. Interakcja z towarzyszami stoi na wysokim poziomie. Podczas pobytu na pokładzie statku w trakcie przerw pomiędzy zadaniami możemy z nimi nawiązać ciekawe rozmowy i dowiedzieć się o nich czegoś więcej, a także mamy możliwość romansu z wybranymi postaciami.
O ile główny wątek historii jest bardzo dobry, to zadania poboczne pozostawiają wiele do życzenia. Większość z nich jest niezwykle płytka i po prostu nudna (niektóre rodzaje questów powtarzają się wielokrotnie), co niesamowicie psuje ogólne wrażenie gry. Dosyć kiepsko wygląda też sytuacja z eksploracją wszechświata, który pomimo swojego pozornego ogromu oferuje niewielką ilość planet, na których możemy wylądować, a te na których już się znajdziemy, różnią się w zasadzie tylko ukształtowaniem terenu, kolorem tekstur i warunkami pogodowymi. Ponadto obszary te emanują niesamowitą pustką – zazwyczaj na całej planecie spotkamy jedynie kilka identycznych budynków i jakieś wraki. Jeżeli chodzi o różnorodność wnętrz poziomów, to sprawa wygląda równie kiepsko – w całej grze występuje dosłownie kilka typów lokacji, po jakich przyjdzie nam się poruszać, a wszystko jest złudnie podobne. Ten zabieg można wytłumaczyć konsolowym charakterem gry, który niesie ze sobą wiele uproszczeń w warstwie technicznej i mechanice gry.
W grze mamy do wyboru 6 klas postaci: Żołnierz (najlepszy w walce bronią), Inżynier (specjalizuje się w umiejętnościach technicznych), Adept (używa potężnych umiejętności biotycznych takich jak rzut czy uniesienie), Szpieg (połączenie żołnierza i inżyniera), Strażnik (łączy umiejętności techniczne i biotyczne) oraz Szturmowiec (żołnierz wykorzystujący biotykę). System rozwoju postaci nie jest zbyt rozbudowany. Przy każdym awansie bohatera otrzymujemy punkty, które możemy rozdysponować pomiędzy kilka umiejętności, które różnią się w zależności od wybranej klasy. Już gołym okiem widać, że mamy do czynienia z konwersją gry konsolowej, jednak nie przeszkadza to w dobrej zabawie.
W grze często spotykamy zamknięte pojemniki, które możemy otworzyć biorąc udział w prostej grze zręcznościowej. Równie dobrze możemy użyć do tego omni-żelu, czyli substancji, w którą możemy zamienić dowolny zbędny przedmiot z naszego ekwipunku.
Podczas gry mamy pełną kontrolę jedynie nad głównym bohaterem. Reszcie drużyny możemy wydawać tylko proste polecenia. Za ich działania odpowiada AI, co niestety powoduje pewne problemy natury technicznej, np. blokowanie się naszych towarzyszy w wąskich korytarzach albo o przeszkody, co jest niesamowicie uciążliwe podczas podróży. System walki w Mass Effect ma niewiele wspólnego z tym, co dane było nam do tej pory oglądać w grach cRPG. Walki toczymy w czasie rzeczywistym, choć istnieje opcja aktywnej pauzy. Przypomina to taktyczną grę akcji i przynosi wiele frajdy. Arsenał broni w grze ogranicza się do pięciu podstawowych rodzajów. Są to pistolety, strzelby, karabiny szturmowe, karabiny snajperskie i granaty. Walka każdą z tych broni wygląda inaczej, a wszystkie nasze zabawki mogą być dodatkowo modyfikowane przez znajdowane do nich ulepszenia, np. akcesoria zwiększające celność lub obrażenia zadawane w walce. Podobnie wygląda sprawa z pancerzami, które również mogą być wyposażone w szereg udoskonaleń.
Podczas eksploracji planet do naszego użytku zostanie oddany pojazd naziemny M35 Mako, który ma również zastosowanie w walce dzięki możliwości ostrzału przeciwników z dystansu przy użyciu dwóch rodzajów amunicji. Jego wyjątkowe możliwości niejednokrotnie okażą się nam przydatne podczas wypełniania misji.
Grafika w grze jest po prostu fenomenalna. Czegoś takiego nie mieliśmy okazji wcześniej oglądać w grach cRPG. Na odpowiednio mocnej maszynie (wymagania zalecane to procesor P4 2.6 GHz lub odpowiednik, 2 GB RAM, karta graficzna NVIDIA GeForce 7900 GTX lub ATI X1800 XL) wszystko wygląda wspaniale. Szczególnie dobrze wypadają animacje modeli postaci i świetnie odwzorowana mimika twarzy, która jest zsynchronizowana z mową. Gorzej jest z teksturami wnętrz i powierzchni odwiedzanych planet, które są do siebie często bardzo podobne. Muzyka jest bardzo dobra i genialnie buduje „kosmiczny” klimat, a udźwiękowienie gry to już prawdziwe mistrzostwo. Wszystkie postacie niezależne w grze przemawiają własnym głosem, co dodatkowo wzbogaca wrażenia z gry.
Dzięki tytanicznej pracy tłumaczy i zatrudnieniu ponad 70 aktorów otrzymaliśmy wersję z pełnym polskim dubbingiem. Przygotowanie polskiej ścieżki dźwiękowej zajęło rodzimemu wydawcy ponad 750 godzin. Pełna polska wersja Mass Effecta stoi na wysokim poziomie, jednak ogólne wrażenie psują głosy komandora Sheparda, który w szczególności w wersji męskiej (Marcin Dorociński) wypada dosyć przeciętnie. Na szczęście wydawca zostawił oryginalną ścieżkę dźwiękową i przy instalacji możemy dokonać wyboru wersji polonizacji (pełny dubbing lub spolszczenie kinowe).
Również grywalność stoi na niesamowicie wysokim poziomie. Wpływa na to bez wątpienia możliwość prowadzenia starć w czasie rzeczywistym oraz świetne filmowe dialogi. W połączeniu z intrygującą fabułą sprawia to, że w nowe dzieło BioWare gra się niezwykle przyjemnie.
Gra powinna się spodobać nie tylko fanom gatunku cRPG, ale również miłośnikom rozbudowanych gier akcji. Dzięki temu prostemu zabiegowi producent zapewne chciał trafić do szerszego grona odbiorców, co z pewnością się udało. Niestety właśnie z tego powodu prawdziwi fani klasycznych erpegów mogą się poczuć trochę urażeni. Mass Effect jest grą nowej generacji, która umiejętnie łączy dobrodziejstwa różnych gatunków gier komputerowych. Panowie z BioWare po raz kolejny udowodnili, że nie mają sobie równych jeśli chodzi o tworzenie gier fabularnych. Mimo kilku niedoróbek i ogólnego uproszczenia mechaniki gry Mass Effect jest solidną produkcją, o której będzie się jeszcze długo mówić. Nowe dziecko kanadyjskiego studia będzie głównym kandydatem do tytułu gry cRPG roku 2008. Warto dodać, że niedawno pojawił się oficjalny polski patch zawierający dodatkową przygodę Bring Down the Sky. Dodatek zapewnia około 1,5 godziny dodatkowej rozgrywki, która jest ściśle powiązana z oryginalnym scenariuszem. Nam graczom pozostaje oczekiwanie na kolejne części tej wspaniałej kosmicznej trylogii.
Plusy
- Wspaniały świat gry
- Doskonała fabuła
- Bardzo dobre dialogi
- Oprawa audiowizualna na najwyższym poziomie
- Wysoka interakcja z bohaterami niezależnymi
- Udany system walki
- Filmowy charakter gry
Minusy
- Słabe zadania poboczne
- Małe zróżnicowanie wyglądu lokacji
- Znacznie uproszczony system rozwoju postaci
- Problemy z AI przeciwników i towarzyszy
Komentarze
Cytat
Gra jest troszkę "niedorobiona" ... Strasznie denerwuje mnie jazda po planetach tym śmiesznym pojazdem heh (już pomijam fakt że jest zero realizmu)
Mało jakby to ująć eee różnorodności? Chodzi mi o to że większość budynków ma taki sam rozkład ... planety praktycznie to samo tylko kolorystycznie są inne ...
Szkoda też że nie ma możliwości przełączenia na towarzysza :]
II To co mnie się podoba:
Jak już wcześniej pisałem jest to tworzenie postaci, możliwość wyboru przeszłości etc ... Ciekawa jest walka (dość oryginalne jak na RPG ) ,
fabuła (choć nie wciągnęła mnie jak np. w NWN). Podoba mi się też "Leksykon" i parę innych rzeczy heh
Jak sobie coś przypomnę to jeszcze dopisze
Żeby jednak nie spamować, powtórzę tu swoje zdanie:
Świetny aRPG, niezła fabuła i bohaterowie, ciekawy system walki, strasznie wciąga. Osobiście polecam, choć gra jest jak dla mnie ciut za krótka
Co do recenzji: jutro gdy dostanę mój egzemplarz ok. 16 i trochę pogram to na weekend coś naskrobię.
Dodam jedynie, że sprzedawcy w ME to śmiech na sali. Na początku potrzebujesz dobrego sprzętu, idziesz do sklepu, a tu dupa, nie masz na nic kasy. W dalszej części gry, jesteś już odpowiednio wyekwipowany/a, idziesz do sklepu i okazuje się, że sprzedawca ma sam szmelc, którym można sobie nosek posmyrać, albo użyć jako wykałaczki. A jeśli dodamy do tego oficera zaopatrzeniowego i te cholerne licencje... po co komu właściwie te licencje? Kupujesz to szajstwo, wracasz na Normandię i nic. Robisz trik save/load, nadal nic.
Więc po co wogóle komu sklepy i licencje?! Przecież wszystkie przedmioty, które nie są potrzebne można przerobić na dużo przydatniejszy omni-gel. Kredytami MAKO nie naprawisz po dużej zadymie...
Użytkownik Atis dnia wto, 20 sty 2009 - 14:31 napisał
Dodam jedynie, że sprzedawcy w ME to śmiech na sali. Na początku potrzebujesz dobrego sprzętu, idziesz do sklepu, a tu dupa, nie masz na nic kasy. W dalszej części gry, jesteś już odpowiednio wyekwipowany/a, idziesz do sklepu i okazuje się, że sprzedawca ma sam szmelc, którym można sobie nosek posmyrać, albo użyć jako wykałaczki. A jeśli dodamy do tego oficera zaopatrzeniowego i te cholerne licencje... po co komu właściwie te licencje? Kupujesz to szajstwo, wracasz na Normandię i nic. Robisz trik save/load, nadal nic.
Więc po co wogóle komu sklepy i licencje?! Przecież wszystkie przedmioty, które nie są potrzebne można przerobić na dużo przydatniejszy omni-gel. Kredytami MAKO nie naprawisz po dużej zadymie...
Heh to chyba największa wada ME
Lepszy sprzęt znajdujesz w trakcie przygód niż możesz kupić w sklepie a nawet jak jest coś dobrego to Cię na to nie stać
1. Cholerne cut-scenki(dialogi) przed walką z bossem(czyt. powtarzaną min. 3 razy) np. Krogan Battlemaster (misja z Liarą)
2. Sprzedawcy
3. Windy( niby super technologia, a wloką się jak PKP) i drzwi (XXII w i nie ma fotokomórek?)
4. Czasem to co mówią NPC jest opóźnione względem tekstu/wyciszone(baardzo rzadko- niezauważalnie)
5. Mój laptop wydziela tyle ciepła, że płyty leżące 25 cm za wylotem powietrza odkształcają się
6. Zdarzają się zawiechy gry (pomogło oczyszczanie dysku).
7. Team nie zawsze reaguje na polecenia.
Powyższe wady nie są jednak dotkliwe; wręcz przeciwnie-zawiechy/przerwy na schłodzenie procka sprawiają, że (jeszcze) nie zapomniałem o naszej Ziemskiej rzeczywistości.
Póki co: 5
P.S. Ja wiem, że ME to ciągle RPG, ale mogliby ograniczyć ulepszenia do 3 stopni. Bo skok o 2% czegoś tam nie powala, a potrafi zagmatwać
Cytat
W pierwszym wypadku to celowy zabieg (bo w międzyczasie lecą wiadomość związane z galaktyką lub rozmowy towarzyszy), a w drugim to się czepiasz
Tokar, ale wiesz, jazda windą trwa tyle czasu, że można przeprowadzić 3 rozmowy zamiast jednej. A jak już często jesteś na Cytadeli i skaczesz z miejsca na miejsce, to powtarzające się w kółko i na okrągło te same newsy nieco denerwują 8D.
Użytkownik Atis dnia pią, 23 sty 2009 - 15:09 napisał
Tokar, ale wiesz, jazda windą trwa tyle czasu, że można przeprowadzić 3 rozmowy zamiast jednej. A jak już często jesteś na Cytadeli i skaczesz z miejsca na miejsce, to powtarzające się w kółko i na okrągło te same newsy nieco denerwują 8D.
Potwierdzam : D
Dlatego jak tylko mogę to korzystam z szybkiej kolejki ale niestety nie wszędzie się dzięki niej dojedzie
Co do wind: Tak, wiem, wiadomości są naprawdę udanym pomysłem, aczkolwiek jeśli po wyjściu z windy gra doczytuje dane, bo nie ładuje w czasie jazdy(!) to coś tu nie gra!
Co do pkt 5: Nie można grać w pozycji lekceważąco-olewającej(w sensie, że na wyrku)
Dylan, walnęłaś jeszcze jednym punktem, który jeszcze bardziej nie ma nic wspólnego z grą, a już tym bardziej nie ma nic wspólnego z punktem 5. twojej wypowiedzi. My nie mówimy o tym z jakiego tworzywa jest płyta i jakiego ekonomicznego kształtu jest pudełko. Nam chodzi o samą esencję kodu i poezję płynącą z niego... rozmarzyłam się. Przepraszam.
Użytkownik Atis dnia pią, 23 sty 2009 - 20:44 napisał
Nie jem przed kompem(są do tego inne miejsca). Rysować nie umiem
Użytkownik Atis dnia pią, 23 sty 2009 - 20:44 napisał
Walnąłeś jak już. Awatar jest mylący.
Użytkownik Atis dnia pią, 23 sty 2009 - 20:44 napisał
Ja jako użyszkodnik komputera przenośnego lubię smakować poezję płynąca z esencji kodu w różnych, zwariowanych pozycjach(np. CoD 4 ukończone... leżąc na plecach ME nie daje takiej możliwości.
Użytkownik Atis dnia pią, 23 sty 2009 - 20:44 napisał
Wybaczam. Mass Effect tak działa.
Pozdro
Jeśli chodzi o rpgowatość, to Wiedźmin spokojnie utrzymuje się na swojej pozycji.
Natomiast ME ma kilka fajnych cech. Przede wszystkim dialogi. Każda postać ma własny zbiór gestów, min, i to sporawy! Świetnie to wygląda.
Co do towarzyszy - sztampa i nuda, jeden Wrex ratuje trochę sytuację.
Liara to taka Aerie, ta guarianka trochę jak Nalia - słabo wypadają. Ludzkich towarzyszy całkowicie olałem, po to są kosmici, aby ich poznawać.
Wykreowany świat - też trochę nudnawy, nie ma jakiejś iskry.
Walka - podejście FPS-owe jak najbardziej pochwalam! Jest ciekawie, choć w czasie walki czasami jest niezły burdel, bo i towarzysze plączą się pod nogami.
Zadania - wątek główny niezły (jeszcze nie byłem na Noverii i Feros). Za to zadania poboczne, których większość wykonałem, są beznadziejne - począwszy od beznadziejnego modelu jazdy MAKO, a skończywszy na schematyczności lokacji.
System rozwoju postaci dość jasny, bez większych problemów weń wszedłem.
----
Właśnie skończyłem, nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na tę grę! Zmieniam avik i zbieram stówę na Mass Effect 2!
Czegoś takiego na pewno nie czułem od ukończenia Wiedźmina. ME ma parę wad, czyli przede wszystkim cholernie nudne misje poboczne oraz system moralności (zbyt prostacki i opierający się na błędnych założeniach), ale i tak dawałem się wciągnąć na jakieś sesje z grą do 4 nad ranem, heh.
Towarzysze nabierają charakteru przy kolejnych konwersacjach i tak źle, jak się z początku wydawało, nie jest. Który jest moim ulubionym, widać. Bardzo mi się podoba FPS-owy charakter, inaczej zresztą tego nie można było zrobić - system jak w Kotorze byłby oznaką stagnacji. Wyczekiwany powiew świeżości nadszedł.
Gry osadzone w kosmosie mają jedną przewagę, zdecydowaną, nad innymi RPG-ami - bogactwo obrazu i formy. Czego to graficy nie wymyślą! Jakich barw i świateł nie zobaczymy!
Ponadto czuć, że gra jest bardzo dopracowana - co prawda teraz już umiem wyłapać poszczególne animacje mimiki i stweirdzam, że osobnych to raczej nie ma, ale i tak lepszych nigdym jeszcze nie widział.
Obawiałem się trochę tej gry - bo Wiedźmin lepszy, bo już mało, niby, RPG, a więcej FPS, bo właśnie ten podział na dobro i zło. Ale nie było zbytnio czego.
Ciekawie rozwiązano dialogi - w przeciwieństwie do np. BG nie widzimy na ekranie całych wypowiedzi, z których mozemy wybrać, a tylko główne tematy tychże, tak więc każdy dialog jest po trosze, przez cały czas, zaskoczeniem, bo co dokładnie Shepard, słowo do słowa, nie wiadomo. W związku z tym parę razy się przejechałem, bo clou wypowiedzi było ujęte tak, że nie łapałem kontekstu i czasem mówiłem to, czego później żałowałem. Ogólnie radzę, aby wyłączyć napisy, jest bardzo... żywo.
Wadą jest również rozwiązanie kwestii pieniędzy - jest ich zdecydowanie za dużo, dostajemy za prawie wszystkie akcje, otwarcie jakiegoś pojemnika czy zabicie wroga i już kasiorka leci... Pod koniec gry miałem ze 2 mln kredytów...
Polonizacja dobra, zawodzi trochę Dorociński, ale przyzwyczaiłem się doń; najgorzej brzmiał, gdy miał odgrywać czułego... Reszta zagrał świetnie. Oczywiście nie ustrzeżono się błędów w tekście.
Grafika - szkoda, że nie ma wygładzania krawędzi. Widać też, że niektóre elementy wykonano naprawdę perfekcyjnie - twarze postaci, pancerze, bronie, ale czasami trafimy na jakąś teksturę, że szkoda gadać... Szczególnie na ubraniach postaci pobocznych.
Co do zadań - nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Oczywiście najwięcej emocji wzbudza wątek główny i od niego niestety trochę reszta odstaje. Większość zadań wykonywałem jako ten zły i czasami dostarczało mi to silnych emocji, np. gdy
Spoiler (kliknij, aby pokazać)
egzekucjonowałem jedną asari strzałem w tył głowy, a ona sama jeszcze klęknęła...
Wątek romantyczny okazał się całkiem niezły. Tak samo muzyka, choc nie wiem, dlaczego twórcy uznali, że muzyka przyszłości to jakieś spazmy syntezatora... Wiedźmin tu się lepiej sprawdził. Gra jest dobrze zoptymalizowana, dociągnąłem dwa patche, 400 MB razem, chodziło jako marzenie, ze dwa razy miałem tylko błędy skutkujące ponownym rozruchem gry.
Gorąco polecam tę grę, 9/10 wg mnie.
Daje grze 9.5/10
"Udany system walki" Hmm... zwykłe strzelanie, więc nie wiem o co chodzi
"Bardzo dobre dialogi" Trzy odpowiedzi: neutralna, zła, dobra. Ten system jest dobry, gdy się go dobrze wykorzysta (patrz Alpha Protocol)
Zżyłem się z głównym bohaterem i Sheparda traktowałem jako siebie, nie jako wirtualną postać. Polubiłem także drużynę, zwłaszcza Ashley i Garrusa, którzy mi towarzyszyli. Szkoda mi jednak było Kaidana kiedy zginął, było to bardzo smutne - co prawda nie towarzyszył mi w podróżach ale dużo rozmawialiśmy na statku i walczył ze mną na Eden Prime:(
Spodobała mi się w końcu także muzyka. No i walki są widowiskowe:)
Wady? Ano są. Po pierwsze dużo lokacji na planetach wygląda identycznie, mam tu na myśli bazy wszelkiej maści łotrów oraz statki kosmiczne, na pokłady których wchodzimy.
Drugą zaś wadą jest poziom trudności. W życiu nie grałem w tak łatwe cRPG. W zasadzie najtrudniejsza była....potyczka z Benezją i jej sługusami.
A jak po skończeniu dodatku Bing Down the Sky (na sporo przed ukończeniem głównej fabuły) dostałem najlpeszą średnią zbroje w grze, czułem się jakbym grał na kodach - w zasadzie od tamtego momentu RAZ użyłem zdolności leczenia....Tą grę jest w stanie przejść upośledzone murzyńskie dziecko z analfabetyzmem. W zasadzie najtrudniejszym momentem było ominięcie pola minowego w Bring Down the Sky. A walki z Sarenem to żenada, były bardzo proste....Szkoda że gra pomimo wielu zalet jest przeznaczona dla wszystkich, także dla ludzi, którzy o grach cRPG pojęcia nie mają.
No i jest grą "na raz". Nie mam ochoty zagrać ponownie bo wiem co mnie czeka. Inaczej: kiedyś na pewno odpalę, może za kilka miesięcy, może lat, ale na pewno odpale bo gra wryła mi się w pamięć i uważam ją za jeden z najważniejszych tytułów w jakie grałem w życiu (potrafiłem grać ponad 5 godzin dziennie, nawet do 2 w nocy, co nigdy mi się nie zdarzyło). Mistrzostwo. W mojej prywatnej dziesiątce najlepszych cRPG ma zasłużone miejsce.
Tak czy siak - gra na poziomie normalnym była o tyle przyjemna, że sobie spokojnie wszystko przechodziłem, oglądałem. Bez fajerwerków, ale chyba dlatego mogłem się skupić na fabule, która była dla mnie najciekawsza.
Za to dwójeczka na veteranie potrafi mnie czasem ubić w boju, za co wielkie plusiki
W dwójce na Insanity Adept jest biednym sukinsynem, który nikomu nie może nic zrobić, chyba że dzielnie przestrzeli się przez tarcze i pancerz (czyli i tak sprowadzi wrogów do bezbronnego stanu).
Domyślam się, że w trójce na Insanity Adept będzie musiał bić metalowe pancerze wrogów pięściami, aż zostanie im 5% HP, żeby wreszcie zaczęły działać jego umiejętności.
I chociaż uważam, że to dobre i potrzebne, że przeciwnicy z tarczami albo osłonami biotycznymi są niewrażliwi na biotykę, to jednak pancerze nie powinny dawać tej odporności. Może lekką odporność ze względu na zwiększony ciężar, ale nie całkowitą.
Kolejna sprawa to strzelanie i dostęp do umiejętności. Dużo mniej wygodne niż w ME2 i przez to się zżymałem, bo potem trzeba było się przebić przez ekwipunek. Tona żelastwa, brak opcji szybkiego podglądu co lepsze i wiele przegródek. Pogubiłem się na początku.
Mako to porażka. Przewraca się, regeneruje (!) i do tego każda misja w tym mini-czołgu to przesada - faktycznie nie dało się wylądować jak w ME2? Każde złoża, umieszczone na mdłych i nudnych mapkach a do tego jeszcze słabe misje poboczne i zbieranie jakiegoś szajsu - po co?
Zawiodłem się także na romansach - są zbyt proste, oczywiste i nachalne - niby nic, ktoś się tam zwierza i po chwili jest już uczucie. Ba, nawet nas nikt nie pyta o nas tylko wystarczy pozgrywać Ophrę i gotowe.
Ogólnie się bawiłem dobrze, ale chętnie wrócę do "dwójki".
Dodaj komentarz