Edward, Stefano, Louis, Bill, Eric – niezależnie od imienia dzisiejszy wampir to całkiem nowa sylwetka. Jest przystojny (lub piękna oczywiście), pociągający, z poetyckim wyrazem cierpienia skrytym gdzieś w oczach. Słowem, jakby ktoś potraktował starego, dobrego Nosferatu blenderem, przy okazji dodając cukier, słodkości i różne śliczności (w tym oczywiście brokat). Tak, przyznaję się – nie przepadam za dzisiejszym wizerunkiem wampira, dlatego chciałam wam polecić książkę opisującą jego początki:
Śmiało można powiedzieć, że wampiry przeżywają swoją drugą młodość. Jednak po odrażającym Draculi pozostało już wspomnienie, podobnie zresztą jak po niskobudżetowych horrorach, które teraz ludzi bardziej śmieszą niż przerażają, a plastikowe kły Christophera Lee niedługo pewnie znajdą swoje miejsce z muzeum. Dzisiejszy wampir jest niemal udomowiony. Niemal zawsze przystojny, uwodzący i coraz częściej pożywający się syntetyczną krwią lub krwią zwierząt. Dlatego nie sposób nie zapytać, czy ktokolwiek jeszcze pamięta histerię, jaką jeszcze blisko 150 lat temu wywoływały te dzieci nocy?
... czytaj dalej!