Wiecie, kiedyś strasznie narzekałem, że współczesne edycje kolekcjonerskie są jawną kpiną tego, co mieliśmy okazje podziwiać jeszcze kilka lat temu. Jasne, zdaję sobie sprawę, że czasy radosnego eldorado i szastania forsą w branży elektronicznej rozrywki się skończyły, w wyniku kryzysu finansowego. Jednak naprawdę, wydaję mi się, że dorzucenie garści pikseli (zwanych ekskluzywnymi DLC) oraz schludnego artbooka w fikuśnym pudełku, nie jest równoznaczne z tym, że pasjonaci będą całować po nogach developerów za stworzenie „wydania specjalnego” i wydadzą na nie często dwukrotnie większą kwotę niż za zwykły produkt. Tym bardziej, że gry takie jak „Wiedźmin 2” czy „Drakensang: The River of Time”, pokazały, że również podczas bessy można przyszykować bogaty zestaw, który zanęci każdego zapalonego gracza i nie będzie wymagał obrabowania banku.
Niestety, teraz mogę się tylko śmiać z tych słów i z nostalgią wspominać czasy „pikselowych kolekcjonerek”. Okazuje się bowiem, że nadchodzi nowa moda, która zwiastuje kolejny poziom biedy w tej kwestii. Kiedyś może się nie przelewało, ale przynajmniej ustalano w miarę uczciwą cenę, która oscylowała w granicach przyzwoitości (wiadomo, gusta i guściki – może ktoś lubi dodatkowe DLC za kilka złotych ekstra?). Teraz nie dość, że jest ubogo, to kwota takiej przyjemności może wpędzić w alkoholizm albo nawet zabić fanów o słabszym sercu.
Szczerze pisząc, ludzie z Bethesdy chyba upadli zbyt mocno na głowę albo za długo eksperymentowali z prochami, skoro myślą, że ktoś zgodzi się na ten nieuczciwy biznes i z uśmiechem na ustach kupi edycję kolekcjonerską „The Elder Scrolls V: Skyrim”.
Zatem czego możemy się spodziewać?
- Statuetki Alduina, Pożeracza Światów, sprawującego piecze nad jedną ze starożytnych ścian, dzięki którym gracz może posiąść wiedzę o tajemniczym a zarazem niebezpiecznym języku smoków. Figurka ma 30 cm wysokości i została zrobiona z wysokiej klasy tworzywa sztucznego.
- Artbooka „The Art of Skyrim”. Ponad 200 stron kolorowych ilustracji (szkice, modele, obrazy), zaprezentowanych na wysokiej jakości papierze, ukazujących skomplikowanych proces produkcyjny postaci, potworów czy środowiska. Całość została okraszona komentarzami Todda Howarda oraz artystów z Bethesda Softworks, które pozwolą lepiej i głębiej zrozumieć styl wizualny zawarty w grze.
- Filmu „Making of Skyrim” – zawierającego ekskluzywne materiały zza kulis, które umożliwią zapoznanie się z ogólną koncepcją tytułu, a także wygląd w intrygę, gameplay, historię serii „The Elder Scrolls” i wiele, wiele innych.
- Mapy wykonanej na wysokiej klasy materiale.
Cena? Uwaga… lepiej usiądźcie wygodnie, wypijcie swoje ziółka i odetchnijcie głęboko… 605 zł! Nie, to nie żart. Ta statuetka jest zrobiona z diamentów i marmuru?
Tak naprawdę, to mam tylko jedną prośbę. Nie kupujcie tego typu rzeczy. Gołym okiem widać, że developerzy testują nas i analizują na ile mogą sobie pozwolić. Do takich ludzi nie przemawiają ostre słowa mediów i otwarte wylewanie żalów przez graczy na różnorakich forach – oni zwracają tylko uwagę na słupki w zestawieniach finansowych. Nie zapominajcie, że dzierżycie potężny oręż w swoich dłoniach i możecie go umiejętnie wykorzystywać jako narzędzie nacisku. Portfel.
Komentarze
Cytat
Zapomniałeś wspomnieć o masie problemów związanych z tą kolekcjonerką. Chwała Bogu, że w ostatniej chwili z niej zrezygnowałem!
Edycję specjalna Skyrima za droga na nasze standardy, ale jeżeli będzie sprzedawana w naprawdę limitowanej ilości, to cena nie powinna dziwić. Póki nie zrobią z tego wydania masówki, to jest ok. Zresztą czy zagranicą 150 euro to aż tak dużo? Przecież zarobki na zachodzie wyglądają całkowicie inaczej niż u nas.
Kij dmuchał w miecz, który używać będziesz tylko w bractwie bądź na wyjazdach. Ja kupiłbym za to porządne górskie buty i kurtkę z minimum 10 000 membran!
No i by mi się to wróciło jako przewodnikowi tatrzańskiemu... ;/
A to?
Kurcze, chłopaki, dziewczyny- takie figurki na odpustach się kupuje. Ba! Za 150 jak kto się bawi może full - metal smoka z warhamca sobie kupić.
Dodaj komentarz