Stara, dobra walka. Czy to zwykłe pranie po pysku w podrzędnej spelunie, czy finezyjna potyczka na miecze z wyszkolonymi najemnikami – pewne jest to, że żaden dobry cRPG, bez zbrukania ostrza posoką się nie obejdzie. To prawda, że pióro jest potężniejsze od stali, ale oręż jest często niezbędnym narzędziem rozwiązywania konfliktów. Zwyczajnie zawsze znajdzie się jakiś tępy skurwiel, który nie wie kiedy odpuścić i brać nogi za pas, modląc się do szerokiego panteonu bóstw, abyśmy go tylko nie dorwali.
„Skyrim” nie jest inne pod tym względem i niejeden raz zmuszeni będziemy do wyciągnięcia miecza z pochwy. Generalnie mocno bałem się o tę kwestię, gdyż w pamięci mam prostacki system walki z „Obliviona”, gdzie pomysłu było zero, a nasi przeciwnicy chorowali na poważne zwiotczenie mózgu. Bethesda jest ponoć świadoma porażki poniesionej na tym polu i w piątej części sagi „The Elder Scrolls” ma dojść do niemałej rewolucji. Czy tak jest w istocie? Pożyjemy, zobaczymy.
Starcia mają być zdecydowanie bardziej widowiskowe i dynamiczne. Twórcy, popijając kawkę w klimatyzowanej sali kinowej, wielokrotnie przyglądali się prawdziwym potyczkom i zaobserwowali, że mnóstwo jest w nich szturchania oraz przepychania, w celu wytrącenia rywala z równowagi. Postanowili przenieść ten element do wirtualnego świata, w czym ponoć dobitnie pomógł nowy silnik „Havoc Behavior” – szczególnie jeżeli chodzi o kwestię efektów zwrotu oraz chwiejącej się kamery. Wedle obietnic, toporne naparzanie w jeden przycisk myszki jest kompletnie bezcelowe i nawet goblin owinięty śmierdzącą szmatą, nie będzie miał problemu z pokonaniem gracza, stosującego taką technikę. O nie... podobno tutaj trzeba ruszyć głową i podejść do całości bardziej finezyjnie – dbać o naszą obronę i wyszukiwać odsłoniętych słabych punktów przeciwnika, aby w odpowiednim momencie wykonać śmiertelny cios.
Nieprzyjaciele ponoć nie próżnowali przez te lata i prócz zwiększania masy mięśniowej, nie zapomnieli o ćwiczeniach umysłowych. Choć generalnie nie nastawiałbym się tutaj na zbyt wiele. Zdecydowanym progresem będzie, jeżeli przeciwnicy zaczną zachowywać się w naszej obecności jak rozpieszczone dziesięciolatki na widok Taylora Lautnera. W końcu większymi imbecylami niż w „Oblivionie” czy „Fallout 3” być nie mogą...
Oczywiście, narzędzi mordu będzie bez liku – topory, miecze, maczugi etc. etc. W tej kwestii mamy być totalnie rozpieszczeni i czuć się jak dziecko w Smyku z kartą kredytową Billa Gatesa. Do tego dochodzą specjalistyczne profity, zwiększające naszą szansę na obrażenia krytyczne czy na wywołanie efektu krwawienia. Każdy oręż ma również posiadać efektowny i bardzo krwawy „finisher”, który zakończy żywot przeciwnika w odpowiednio szpetny sposób.
Zagadnienia obronne również przeszły pewien „lifting”. Otóż korzystanie z tarczy przestaje być pasywne i aby uchronić się przed morderczym atakiem przeciwnika, będziemy zmuszeni własnoręcznie unieść ją za każdym razem. Oczywiście otwiera to furtkę do mocno nieczystej gry i kiedy przeciwnik uniesie broń, możemy go zdzielić tarczą i automatycznie wytrącić z równowagi. Ten zbiór gratów będzie również posiadał swój zestaw perków, np. dodających ochronę przed czarami z pewnych szkół magicznych.
Skoro o magii mowa, to ten aspekt gry czerpie spore inspiracje z „Bioshocka” i jego plazmidów. Poszczególne czary będzie można przypisać do każdej z rąk bohatera i ma istnieć możliwość używania dwóch zaklęć naraz! Niestety, nie potwierdzono, czy w grze znajdzie się miejsce na system łączenia zaklęć w jeden, spektakularny efekt. Wiadomo tylko, że przypisanie czaru do obu rąk znacząco zwiększy jego siłę. Cała biblioteka zaklęć mieści się w 85 pozycjach, podzielonych na pięć szkół magicznych (co daje 17 czarów na jeden rodzaj magii).
Generalnie przed magami otwiera się nowy wachlarz możliwości. Przykładowo – klikając jeden raz wyczujemy kulę ognia, ale gdy tylko przytrzymamy przycisk myszki, z palców czarodzieja wytryśnie skoncentrowana fala płomieni. Lubujący się w podstępach dostaną do ręki runy, które pozwolą tworzyć specjalistyczne pułapki środowiskowe.
Natomiast nowy silnik graficzny zagwarantuje nam zaskakujące efekty wizualne m.in. sfajczenie całej okolicy za pomocą kuli ognia (topnienie śniegu, płonące tajgi i te sprawy), osmalenie zbroi przeciwnika czy oszronienie jego włosów.
Skrytobójcy również dostaną swój własny zestaw zabawek. Bethesda zainspirowana jedną z modyfikacji do „Obliviona”, wprowadziła do „Skyrim” możliwość szybkiego i cichego zabójstwa przeciwnika za pomocą jednego, precyzyjnego strzału z łuku. Natomiast kiedy nieprzyjaciel zbliży się zbyt blisko i zacznie robić się gorąco, będziemy mogli go odepchnąć chamskim kopniakiem, co da nam kilka cennych sekund na ucieczkę oraz zmianę pozycji. Skradanie nie uległo większemu przemeblowaniu – bezszelestne podejście do przeciwnika, będzie równoznaczne z gustownym „finisherem” (choć twórcy nie są pewni, czy do listopada ten element się uchowa), a nieprzyjaciele otrzymają stan zaalarmowania, czyli zaczną przeszukiwać okolicę, gdy coś wzbudzi ich podejrzenia. I tyle nowości w tym aspekcie.
Na koniec okrzyki, gdyż jestem do nich bardzo sceptycznie nastawiony. Nie mówię tutaj o szukaniu odpowiednich słów runicznych w świecie gry, które stworzą odpowiedni okrzyk (60 wyrazów, z których można ułożyć 20 zawołań) – bo to akurat ciekawy detal. Bardziej mnie martwi to, co one dają – m.in. spowolnienie czasu lub... przywołanie smoka. No dajcie spokój, bez przesady...
Pomimo tego, całość wygląda naprawdę smakowicie, choć na dzień dzisiejszy za dużo tutaj słów „ponoć”, „obiecują”, „podobno”. Z niecierpliwością czekam na jakiś filmik prosto z rozgrywki!
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz