Tak jak można to było przewidzieć, nie wygląda to dobrze. Na temat nieprzyzwoitego zachowania Jeremy'ego Soule'a, autora muzyki do cyklu "The Elder Scrolls" czy "Icewind Dale", do jakich przez lata miało dochodzić podczas jego pracy nad różnymi projektami, zaczyna wypowiadać się coraz więcej kobiet. Do wspomnianej Nathalie Lawhead dołączyła wokalistka – Aeralie Brighton – której głos fani komputerowych gier fabularnych mogli między innymi usłyszeć w grze "Sword Coast Legends".
Na domiar złego dla kompozytora, w świetle ciągle pojawiających się rewelacji, współpracę z nim postanowiło zerwać wydawnictwo, z którym od sześciu lat mozolnie przygotowywał swój autorski album.
Z oskarżającymi i oskarżonym zdecydował się skontaktować serwis Kotaku. Brighton w telefonicznym wywiadzie z portalem kompleksowo opisała swoją relację z artystą i dała dziennikarzom wgląd w ich konwersację SMSową. Wokalistka stwierdza, że kompozytor przekroczył granicę dobrego smaku i profesjonalizmu. Miał ją napastować seksualnie, wysłać nieprzyzwoite nagranie i blokować jej udział w projektach, w których brała czynny udział.
Historia przedstawia się podobnie do sytuacji, jaką nakreśliła Lawhead. W momencie, gdy poznała Soule'a, dopiero stawiała pierwsze kroki w branży i szukała punktu zaczepienia. Było tak ciężko, że przez jakiś czas musiała mieszkać w samochodzie. W pewnym momencie swoją uwagę zwrócił na nią kompozytor i zaproponował jej współpracę przy jednym projekcie. Była urzeczona jego autorytetem w tamtych czasach.
"Stwierdził, że jeżeli chce zrobić karierę w tym przemyśle to muszę schudnąć. Dawał mi profesjonalne rady odnośnie diety. Ufałam mu i byłam zachwycona, że zwracał na mnie uwagę".
W momencie jednak, gdy rozpoczęli pracę nad wspomnianym projektem, zaczęła wychodzić mroczna strona Soule'a. Miała otrzymać od niego niestosowne nagranie, gdzie masturbował się "dla nauki". Innym razem dostała zaproszenie do jego domu na konsultacje próbek muzycznych, aby później dowiedzieć się od innych wokalistek, że rozpowiada, jakoby podczas tego spotkania chciała go przelecieć. Kompozytor dawał wyraźnie do zrozumienia, że jest nią zainteresowany w sensie romantycznym, a gdy ona odmówiła, wyrzucił ją z projektu, stwierdzając że kariery nie zrobi i nie ma czego szukać w tej branży.
Swoje oświadczenie postanowiła uzupełnić także Lawhead, odpowiadając na pytanie, dlaczego nie zgłosiła od razu sprawy na policję. Developerka stwierdziła, że żyła wtedy sama w Vancouver, nie miała tam żadnych bliskich i nie chciała przechodzić przez tę mozolną procedurę sama. Dodatkowo bała się utraty pracy, a co za tym idzie widma braku otrzymania zgody na stały pobyt w Kanadzie i deportacji do Stanów Zjednoczonych.
Aby jeszcze tego było mało do redakcji zgłosiły się dwie kolejne kobiety, które póki co zachowują anonimowość. Mają potwierdzać wersje Lawhead i Brighton, posiadają na to dowody.
A co ze stroną oskarżoną? Kontakt z Jeremym Soulem jest utrudniony. Odciął się od mediów społecznościowych (usunął swoje konta na Facebooku, Instagramie i Twitterze), nie odbiera telefonów. Szczęśliwie, do kompozytora udało się dojść dziennikarzom wspomnianego serwisu Kotaktu.
"Te oskarżenia sprzed jedenastu lat są nieprawdziwe. Jestem zaszokowany i zasmucony tymi skandalicznymi twierdzeniami" – tak odniósł się do oświadczenia Lawhead. W przypadku oskarżeń Brighton rzekł – "Nie zgadzam się z jej punktem widzenia i w tej chwili nie mogę się do tego odnosić". Może to świadczyć, że Soule już załatwił sobie dobrego prawnika, zamierza bronić swojej reputacji do ostatniej kropli krwi i już niedługo powinniśmy spodziewać się bardziej wylewnego oświadczenia.
Chryste, ale bajzel i bagno. Tym bardziej, że wszystko zależy tutaj od kontekstu, a ten może być rozumiany inaczej przez każdą stronę. Zobaczymy jak się to potoczy.
Źródło: kotaku.com
Komentarze
Użytkownik Kacpero dnia sobota, 31 sierpnia 2019, 10:38 napisał
To, że takie historie są, wynika z prostej sprawy: samotną osobę, dopiero na progu kariery, łatwo wykorzystać. To jest kwestia kontroli nad ofiarą. Nie wiem, w jakiej częstotliwości do podobnych sytuacji dochodzi dzisiaj, a w jakich kiedyś, bo rozumiem, że o to Ci chodzi - że dziś to niby prehistoria?
Użytkownik Kacpero dnia sobota, 31 sierpnia 2019, 10:38 napisał
O tak, bo kobiety po napastowaniach seksualnych w obcym miejscu mają mocną, żelazną psychikę i będą ryzykować karierę, żeby zgłosić coś, co wcale nie musiałoby tak łatwo przejść (bo np. jedną sytuację, jedno nagranie, jeden sms ktoś mógłby uznać za głupią zabawę). Myślisz, że tacy ludzie to ofiary wybierają za pomocą wyliczanki? To jest celowo pomyślane tak, żeby nie wpaść. Tacy ludzie potrafią manipulować.
Podkreślę: nie mówię już teraz, że Soule jest winny, ale w tym momencie atakujesz wiele ofiar, które mają podobną historię. Bo to nie jest coś nadzwyczajnego, że ofiara zgłasza sprawę po latach, że znajduje odwagę, gdy już coś wypłynie... Po prostu ktoś, kto podważa takie zeznania, stawia siebie na miejscu ofiary i myśli, że byłby jakimś twardzielem (otóż nie).
Gorzej, jak to już było kilka razy, historię, są przesadzona i wyolbrzymione typu: Gość dość nachalnie podrywał nową dziewczynę, a ta bojąc się o karierę, nie dawała mu żadnych jasnych przekazów lub wręcz wprowadziła go w błąd, by na końcu odrzuć jako oblecha, przez co się obraził i nie chciał z nią pracować. I nagle dwuznaczne teksty zmieniają się w molestowanie seksualne i rękoczyny.
W ostatnim roku zbyt wiele takich spraw wypłynęło, z czego wiele okazało się bezpodstawnych. A kobiety z zemsty, lub chcą c wyłudzić pieniądze zniszczyły reputacje wielu facetów co osiągnęło sukces.
A co do artykułu to jeśli to co powiedziały jest prawdą to Soule jest strasznym zboczeńcem i socjopatą.
Cytat
Prawda, dlatego trzeba dojść do tego, czy po wykonaniu nieprzyzwoitych czynów Soule faktycznie godził w reputację wokalistki i torpedował jej karierę. Bo o ile jeszcze można zrozumieć tego głupiego maila z nieprzyzwoitym filmikiem i pieprzne SMSy (bo ludzie potrafią robić naprawdę głupie rzeczy pod wpływem miłości), to ewentualne szkalowanie jej opinii (że chciała go przelecieć w jego studiu) oraz wykorzystywanie swoich wpływów z ślepej zawiści po odrzuceniu awansów, jest już czynem zdecydowanie karygodnym, wartym potępienia. Dlatego, jak pisałem w poprzedniej informacji, takie sprawy są cholernie ciężkie do rozgryzienia, a także ciągną się nieprzyjemnie latami jak guma do żucia.
Dodaj komentarz