Współczesna kultura opanowana jest przez wszelakie sequele, prequele, rebooty czy inne tego typu obco brzmiące zwroty. Niektórzy przyrównują ten stan rzeczy do złośliwego raka – stopniowego obumierania kolejnych gatunków, które finalnie doprowadzi do całkowitej degeneracji. Brak innowacji i wyobraźni jest ostatnio nazbyt widoczny. Mimo zapowiedzi czegoś świeżego i odkrywczego, zazwyczaj kończy się jak zwykle – ci sami bohaterowie, identyczne światy, bliźniaczo podobne cele, tożsame pomysły i kosmetyczne poprawki. Tylko cyferki przy tytułach ulegają zmianie. Nuda jak falki z olejem? Rzygać się chce od samego patrzenia na te same twarze? Twórcy spoczywają na laurach i biją kasę od ciemnych fanów? Zapewne, ale w końcu sami sobie jesteśmy winni.
Umówmy się, lubię nowe marki czy bohaterów, ale kocham też tych starych pryków, z którymi już dawno temu zdążyłem się zapoznać, utożsamić i przeżyć niejedną intrygę. Uwielbiam patrzeć na zmiany w świecie, do których to sam się przyczyniłem i poznawać dalsze losy postaci, napotkanych kiedyś w moich wirtualnych wędrówkach. Chcę się jeszcze głębiej wgryzać w uniwersum, stojące na stabilnych fundamentach, które trafiło w mój gust i dalej je kształtować. Skoro za każdym razem bawiłem się przednio, czy to jest grzech, że wybieram utarty grunt, a nie kupuję kota w worku, który na dodatek może okazać się jeszcze kulawy i śmierdzieć octem?
Piszcie, co chcecie, ale jak macie do wyboru znaną markę, której już posmakowaliście i nowego gracza, będącego jedną wielką niewiadomą, to wybierzecie pierwszą opcję w dziewięciu na dziesięć wypadków. Nawet, gdy weteran zaczyna przejawiać pierwsze fazy wewnętrznego rozkładu. Nie lubimy rewolucyjnych zmian, czego przykładem jest „Fallout 3” czy „Dragon Age II”, trudno więc winić twórców, że mamy pewien marazm. Nie wykonuje się przecież operacji na otwartym sercu za pomocą siekiery, tym bardziej, gdy pacjentem jest milioner, który stale dotuje szpital.
Skoro sequele są złe, to dlaczego są tak dobre? Odpowiedzieć na to pytanie starali się najbardziej znani doktorzy w branży – Ray Muzyka oraz Greg Zeschuk, szefowie BioWare.