Z rozrzewnieniem wspominam te upojne dni, gdy z uśmiechem na ustach kupowałem edycję kolekcjonerską „Mass Effect”. Jak każdy pamięta, to były czasy przed kryzysem gospodarczym, kiedy przeciętna cena takiego wydania kosztowała tyle, co dziś „goła” gra i była to prawdziwa propozycja nie do odrzucenia. Co innego jednak poprawiało mi humor – perspektywa otwarcia wielkiego, pachnącego tuszem drukarskim i magazynem, pudła pełnego różnorakich gadżetów. Prawdziwy róg obfitości – koszulka, pendrive, smycz, artbook i kilka mniej istotnych drobiazgów (jak naklejki).
Dlaczego o tym piszę? Bo współczesne specjalne wydania od BioWare trudno porównywać do tych sprzed trzech lat. Chudziutkie pudełka, pełne mierżących świstków papieru z nadrukowanymi kodami, które dają dostęp do bezwartościowych pikseli. Gdzie tu cała idea kolekcjonowania?
Ekskluzywna edycja „Mass Effect 3” stoi w pewnym sensie na rozstaju dróg. Niby widać zauważalną poprawę, bo trochę tych bibelotów tam jest, aczkolwiek w porównaniu z pierwszą częścią gry czy z wydaniem „Wiedźmina 2”, to bieda trochę piszczy. Cichutko, bo cichutko, ale wciąż.
Czego możemy oczekiwać?
- Specjalnego metalowego pudełka z sylwetką Sheparda na froncie.
- 70-stronicowego albumu pełnego szkiców koncepcyjnych, stworzonych przez artystów zatrudnionych przez BioWare.
- Wyjątkowej litografii o wymiarach 4x6.
- Limitowanej edycji komiksu „Mass Effect” autorstwa mistrzów z Dark Horse Comics wraz z unikalną okładką.
- Charakterystycznej naszywki N7.
- Garści unikatowych DLC – zestaw pancerzy i broni dla Sheparda oraz jego ekipy, a także robopies, który będzie szwendał się po pomieszczeniach „Normandii” (i lizał nas po twarzy po skopaniu tyłka dupkom z Cerberusa).
Cena? 79,99 $ (ok. 215 zł.). Dużo, w szczególności, że niewiele tłumaczy taką cenę. Chyba sobie odpuszczę i tym razem, bo ten zestaw nie jest warty dodatkowego wydatku rzędu 70 zł.
Komentarze
Bioware juz teraz zaczyna sprzedawac specjalne litografie - na facebooku mowili o takiej z Garrusem, ale bylo tylko x kopii i sie oczywiscie nie zalapalam. Duh...
Dodaj komentarz