Książki fantastyczne

Informacja prasowa

kronika źelaznego druida, kevin haerne, atticus asullivan, między młotem a piorunem, rebis

W najbliższą środę trafi do księgarń trzecia część KRONIK ŻELAZNEGO DRUIDA zatytułowana Między młotem, a piorunem.

Atticus O’Sullivan, beztrosko manipulując uczuciami naiwnego Ratatoska, wiewiórki rozmiarów betoniarki, dostaje się po pniu Yggdrasilu, Drzewa Życia, do świata bogów nordyckich. Stamtąd jednak, po kradzieży magicznego jabłka, której dopuszcza się przy akompaniamencie romantycznie posapujących olbrzymów, musi dać drapaka przed rozzłoszczonym Odynem.

Kojące oblicze Jezusa bujającego się w rytm bluesowych melodii, mentorska postawa wobec Granuaile i coraz ciemniejsze chmury zbierające się nad głową Atticusa – to wszystko sprawia, że nasz bohater po ponad dwóch tysiącach lat zaczyna poważnieć. Rychło w czas, ponieważ wokół niego robi się coraz bardziej złowrogo. Żelazny druid nie byłby jednak sobą, gdyby nie spróbował po raz kolejny czegoś niedorzecznego. Chrystusowa jasnowidzenie nie może kłamać – Thor to może i młot, ale planowany zamach na jego życie pociągnie za sobą straszne konsekwencje...

Polecamy poprzednie części cyklu: Na psa urok oraz Raz wiedźmie śmierć.

Książki fantastyczne

Bar dla potępionych nareszcie w Polsce!

Dodał: , · Komentarzy: 0

Informacja prasowa

bar dla potępionych, kealan patricka burke, prószyński i s-kaZ przyjemnością informujemy, że już 3 listopada do sprzedaży trafi Bar dla potępionych – pierwsza na polskim rynku powieść Kealana Patricka Burke, uważanego za jednego z najbardziej oryginalnych współczesnych autorów grozy.

Witajcie w barze "U Eddiego”, gdzie dzisiejszej nocy, po raz pierwszy od trzech lat nic nie pójdzie zgodnie z planem.

Przeglądarka może nie wspierać wyświetlania tego obrazu. Dzisiejszej nocy możecie tu spotkać: Toma, nękanego przez demony przeszłości stróża prawa, za którym śmierć człapie krok w krok; barmankę Gracie, niedoszłą aktorkę, skazaną przez ojca na życie w czyśćcu zakazanej spelunki; Flo, miejscową uwodzicielkę, która podobno (choć kto wie na pewno?) zamordowała swojego męża; Cobba, nudystę od dawna oczekującego na przeprosiny kolonii, z której go wygnano; Wintry'ego, niemego olbrzyma, który opowiada o sobie jedynie za pomocą niezrozum iałych wiadomości wypisywanych pod nagłówkami gazet; Kyle'a, dzieciaka ukrywającego pod stołem naładowany pistolet i Kadawra, który wygląda jak trup, lecz świetnie pachnie i spędza czas przeliczając drobne.

Jest też wielebny Hill, który pojawia się o jedenastej, z punktualnością automatu, by powiedzieć im kto ma dziś umrzeć i kto ma wsiąść do samochodu...

Książki fantastyczne

Informacja prasowa

Na frankfurckich targach książki ekipa portalu Metro2033.pl spotkała się z Dmitrijem Glukhovskym, którego nowa powieść „Czas zmierzchu” oraz pierwsza książka w ramach projektu „Uniwersum Metro 2033” zatytułowana „Piter” trafią do księgarń 9 listopada. Autor osobiście będzie prezentował te książki podczas swojej wizyty w Polsce w dniach od 14 do 18 listopada.

metro 2033, uniwersum, piter, dmitry glukhovsky, szymon wroczek czas zmierzchu, metro 2033, uniwersum, piter, dmitry glukhovsky

Dmitry Glukhovsky z niecierpliwością czeka na spotkanie z polskimi czytelnikami, których już teraz zaprasza do salonu Empik Junior w Warszawie...

Dragon Age: Początek

…w którym dominuje magia, akrobacje i patetyczne dialogi z nutką romantyzmu. Nie zabraknie również brawurowej obrony czci pewnej dziewicy, więc dekolt Felicii Day tym razem schodzi na drugi plan. Z kolei płeć przeciwna może podziwiać fajtłapowatego elfa, który ma wielkie serce, ale za grosz zdrowego rozsądku. Zgadza się, drogie panie, świat Thedas nie jest sprawiedliwy i nie rozdaje wszystkiego po równo.

dragon age: redemption

Serial „Dragon Age: Redemption” powoli się rozkręca i muszę przyznać, że oglądam go z coraz większą satysfakcją. Nie jest to na ten moment Mount Everest ekscytacji, lecz przygody elfki Tallis podziwiam już z własnej nieprzymuszonej woli, a nie z informatorskiego obowiązku. Problem w tym, że schematyczność scenariusza i absurdalność pewnych sytuacji, powoli przekracza dopuszczalny poziom, co mnie strasznie boli. Niedobrze, mam nadzieję, że to jednorazowa wpadka i kolejne odcinki są skonstruowane pod tym względem znacznie lepiej. Po cichu liczyłem, że inteligentna i emocjonująca historia, wynagrodzi dyskusyjną przyjemność oglądania kiepskiej charakteryzacji oraz plastikowego uzbrojenia.

The Elder Scrolls V: Skyrim

„Skyrim” – oficjalne wymagania sprzętowe

Dodał: , · Komentarzy: 10

Serii „The Elder Scrolls”, a w szczególności jej ostatniej części, można zarzucić wiele. Todd Howard jest mistrzem marketingu i wie, w jaki sposób pogłaskać graczy, aby jedli Bethesdzie z ręki i kupili produkt w dniu premiery z uśmiechem na ustach. Dopiero potem okazuje się, że pod ładnym opakowaniem oraz toną smakowitych zapowiedzi, znajduje się tytuł, od którego oczekiwaliśmy znacznie więcej i z pewnością można było z niego wycisnąć więcej soków, gdyby trochę dłużej nad nim podłubać. Tylko, po co? Skoro ludzie ponownie kupili ten hype, a horda pasjonatów za pośrednictwem różnorakich szalonych modyfikacji naprawi większość błędów?

Patrząc dziś na kalendarz prawie oniemiałem i przeżyłem swoiste „déjà vu”. Do premiery pozostało ledwie osiemnaście dni, a wciąż wiele kwestii, niesamowicie kluczowych dla naszego gatunku, skrywa gęsta mgiełka tajemnicy. Zapewne nie dowiemy się, jak dogłębnie prezentuje się nowy system dialogowy, jakie zmiany zaszły w eksploracji ani nie wbijemy głębiej zębów mechanikę. Pozostaje więc ponownie zawierzyć potentatowi z Rockville i skrycie liczyć, że za masową eksterminacją smoków oraz wybijaniem nieumarłych w lochach, pójdą głębsze doświadczenia, o których będzie się wspominać jeszcze wiele lat po premierze „Skyrim”.

skyrim

W akompaniamencie cichych modłów i niecierpliwego zaciskania kciuków, pochylmy się nad jedynym aspektem, do którego wyjątkowej jakości nie można mieć większych zastrzeżeń. Oprawa graficzna w serii „The Elder Scrolls” zawsze prezentowała się ponadprzeciętnie, a w przypadku „Morrowinda” i „Obliviona” wyznaczała nowe ścieżki dla całej branży elektronicznej rozrywki. Nie ulega wątpliwości, że wyprawa do ojczyzny Nordów będzie wizualną ucztą, czule pieszczącą nasze narządy wzrokowe. Pytanie tylko, czy nasz wysłużony sprzęt podoła temu wyzwaniu i razem z nami mężnie stanie w szranki ze smokami?

Przekonajmy się, kilka godzin temu Bethesda zdradziła oficjalne wymagania sprzętowe. Nadszedł dzień sądu ostatecznego.

The Elder Scrolls V: Skyrim

[Zwiastun] „Skyrim” – Dovahkiin kontra smok

Dodał: , · Komentarzy: 14

Branża elektronicznej rozrywki, jak każda z gałęzi kultury masowej, rządzi się swoimi elastycznymi prawami, determinowanymi przez różne czynniki. Jednym z nich jest niezaprzeczalnie moda – strasznie podła i rozwiązła dziewka, której rad należy jednak słuchać, o ile nie chce się skończyć na bruku, żebrząc o resztki z pańskich stołów. Wpływa ona praktycznie na wszystko, co związane jest z samymi grami – poczynając od stylu i fabuły a kończąc na edycjach kolekcjonerskich oraz kampaniach marketingowych. Rzeczy, które jeszcze kilka lat temu były nie do pomyślenia, dzisiaj są już w dobrym tonie i na odwrót.

skyrim

Obecnie żadna kampania marketingowa nadchodzącego branżowego hitu, nie może obyć się bez zwiastuna z „żywymi aktorami”. Trudno się temu dziwić, skoro takie dzieło zawsze witane jest z ogromnym entuzjazmem przez graczy. Mieliśmy więc znakomite materiały z „Deus Ex: Bunt Ludzkości”, w tym przerażająco mroczny i zmuszający do refleksji filmik „Playing God”. BioWare również nie próżnuje, dzięki czemu mogliśmy poczuć na własnej skórze inwazję Żniwiarzy, a od pewnego czasu oglądamy przygody elfki Tallis w Thedas.

Bethesda, jak przystało na jednego z potentatów, nie chce być gorsza, dlatego przygotowała podobną zapowiedź dla swojego oczka w głowie, jakim niewątpliwe jest „Skyrim”. Cytując klasyka – „Mają rozmach skur…”. Za przeproszeniem waćpanów i waćpanien, oczywiście.

Inne

Blizzard Entertainment w pigułce...

Dodał: , · Komentarzy: 0

...czyli dwie dekady nietuzinkowej historii branży elektronicznej rozrywki i niemała część życia każdego z nas. Poniższy filmik dobitnie potwierdza, że ciężka praca, potrzeba dbałości o każdy detal, szacunek do społeczności pasjonatów i olbrzymie oddanie sprawie, powodują, iż gry komputerowe to coś więcej niż tylko zwykła zabawa przed monitorem – to najprawdziwsza pasja.

Oby kolejne lata życia tego legendarnego studia były tak owocne i nadal przynosiły mnóstwo radości ludziom z każdego zakątka globu. Niełatwe zadanie, bo na drodze do celu czyha wiele zdradzieckich pokus. Miejmy jednak nadzieję, że Blizzard nie zmieni nagle swojego kursu i wciąż będzie gorliwie parł do przodu, pozytywowe zaskakując społeczność graczy.

Kingdoms of Amalur: Reckoning

[Zwiastun] „Kingdoms of Amalur” i przerywniki filmowe

Dodał: , · Komentarzy: 0

Praca nad sekwencjami filmowymi w grach komputerowych to naprawdę niewdzięczny kawałek chleba. Kiedy oglądamy kilkudziesięciosekundowy materiał z obojętnym wyrazem twarzy, nie myślimy o tym, jak wiele wysiłku, litrów potu, pieniędzy i godzin wytężonej pracy kosztowało stworzenie takiego króciutkiego przerywnika. Trzeba mieć naprawdę ogromne umiejętności i olbrzymie dawki samozaparcia, aby wykoncypować filmik, który skutecznie podsyci atmosferę oraz podtrzyma gracza w odpowiednim napięciu. Pułapek czyha bowiem wiele – w końcu łatwo się zagubić w gąszczu kompleksowych planów, niuansów fabularnych, detali związanych z otoczeniem bohatera i żmudnych sesji motion capture.

kingdoms of amalur: reckoning

Zazwyczaj jedyną nagrodą dla reżyserów za odwalenie kapitalnej roboty jest fakt, że w recenzjach krytyków czy opiniach graczy brakuje adnotacji o tym, jak strasznie dali oni ciała. Cisza jest swego rodzaju komplementem. Oczywiście, mamy tutaj pewne wyjątki od reguły (chociażby seria „Mass Effect”, gdzie trudno nie wspomnieć o kunszcie poszczególnych scen), lecz generalnie nie skupiamy się na tym elemencie, przy wystawianiu odpowiedniej „laurki”.

Czy ten aspekt rozgrywki w „Kingdoms of Amalur: Reckoning” olśni nas tak, że będziemy rozpływać się w zachwytach nad maestrią 38 Studios? Pożyjemy, zobaczymy. Póki co, warto rzucić okiem na kolejną część pamiętnika developerów, która dość wyczerpująco wyjaśnia, jak wyglądała praca nad tym etapem tworzenia gry.

Mass Effect 3

„Mass Effect 3” i kwestia wersji demonstracyjnej

Dodał: , · Komentarzy: 6

Pod stertą soczystych wieści i miodnych materiałów z Blizzcon 2011, zawieruszyła się niepozorna, acz niezwykle istotna informacja, która powinna zainteresować wszystkich fanów gwiezdnych przygód Sheparda. Jedni się ucieszą, innym podniesie ona ciśnienie, a niektórzy przyjmą ją z chłodną obojętnością i skomentują całą tę notkę beznamiętnym – „eee… wsio ryba”. O co chodzi? Już wkrótce „Mass Effect 3” doczeka się dwóch wersji demonstracyjnych – zarówno do kampanii dla pojedynczego gracza, jak i swoistych beta testów trybu kooperacji.

mass effect 3, battlefield 3

Jeżeli chodzi o rozgrywkę dla zdeklarowanych wirtualnych singli, to w skórę dziarskiego komandora wcielimy się w styczniu przyszłego roku. Miło, że będziemy mógli przetestować swój sprzęt i sprawdzić z czym to się je. Obstawiam, że dostaniemy fragment, którym Kanadyjczycy katują nas na każdej imprezie branżowej, czyli kopanie tyłków żołnierzy Cerberusa na planecie Sur'Kesh. Nie będę narzekał z tego powodu, w końcu darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale profilaktycznie będę rzucał skromne datki na tacę w każdą niedzielę, aby tym razem przygotowali coś lepszego niż w przypadku „Dragon Age II” (wtedy przypominało to antyreklamę stworzoną przez konkurencję). Kolejny tego typu strzał w stopę, mógłby się okazać tragiczny dla finansów BioWare i zdrowia psychicznego ich fanów. Tego z pewnością byśmy nie chcieli.

Natomiast kwestia wersji demonstracyjnej trybu kooperacji nie jest tak jasna i przejrzysta. Problem w tym, że wcześniejszy dostęp do niej dostaną nie fanatycy serii „Mass Effect”, lecz każdy gracz, który zdecyduje się zakupić pudełko z grą „Battlefield 3”. Ups… kiepskie zagranie, BioWare.

Wczytywanie...