Bykon – Bydgoski Konwent Multifandomowy VII edycja

9 minut czytania

W dniach 5-6 kwietnia w Bydgoszczy odbył się Konwent Multifandomowy Bykon w siódmej z kolei odsłonie, tym razem pod tytułem "Liga Złoczyńców". Był to też drugi rok, na którym byłem, by zdać z tego wydarzenia relację – zatem, jak tam było?

Bykon,bykon – bydgoski konwent multifandomowy vii edycja

Jak roku temu, tak i teraz, tworząc relację przyjąłem podejście obserwacji uczestniczącej. Żadna to sztuka skoczyć na event, obfotografować dwa duże zdarzenia, dobrze skadrować paru cosplayerów i po pół godzinie pisać już tekst o imprezie. Podchodzę do tego następująco: opowiem co możecie przeżyć, będąc zwykłym uczestnikiem, bo sam jako taki starałem się zachowywać. Fotografia – niech odzwierciedla co widzę, siedząc czy stojąc w danym miejscu. To jest też okazja, aby zajrzeć tam, gdzie zwykle relacje się nie wgłębiają. Uh, drobna osobista dygresja, która wpłynęła na moją podróż – jak mnie chwycił katar/zatoki w sobotę z rana, tak nie zszedł jeszcze do teraz (stan na 11.04) – będzie miało to lekkie odniesienie do relacji.

Wystąpienia

W tym roku wystąpienia rozbiły się na dwa budynki. Większość znalazła się w szkole na Świętej Trójcy, ale część wylądowała w Wyższej Szkole Gospodarki. Przesunięto tam Salę Fantastyczno-Naukową, Literacką, Popkulturową oraz Muzyczne. Przyznam szczerze, że przeziębienie chwyciło na tyle mocno, że z grubsza wolałem się trzymać głównej części konwentu.

Wpierw byłem na "NPC niejedno ma imię", które poprowadził Karol "Janosik" Sosnówka. Ciekawa prelekcja dotyczyła kreowania postaci NPC i – jak pozwolę sobie odczytywać – wprowadzała potencjalnych nowych mistrzów gry w zagadnienie, a starszych stażem mogła do czegoś zainspirować.

Następnie byłem na "Elfy, krasnoludy i… kiriny, czyli japońska literatura (high) fantasy" autorstwa Adrianny Wosińskiej z Wydawnictwa Kirin. Ciekawie poprowadzone, bowiem nie dotyczyło tego, co przede wszystkim znamy z japońskiego fantasy, bo nie chodziło bynajmniej o light novel. Przedmiotem wystąpienia była czołówka literatury fantasy Kraju Kwitnącej Wiśni, co wpływało na specyfikę omawianych dzieł. Można więc było dowiedzieć się o historii tego gatunku w tym kraju, źródłach inspiracji jego twórców, a także dlaczego japońskie elfy mają... ośle uszy.

Bykon

"Zalety The Sims 4, o których nikt nie rozmawia." poprowadziła youtuberka Noks, czuć było youtuberską manierą, ale co kto lubi, ja powiem tak że lubię urozmaicenia. Spotkanie integracyjne dla fanów tej serii to miło spędzony czas oraz usłyszałem o paru rozwiązaniach, bardzo pomocnych, a których nie byłem świadomy. To fajnie, że konwenty otwierają się na różne grupy fandomowe i udostępniają im przestrzeń.

Bykon

Zaraz potem Piotr Abramik opowiedział o swojej stalkerskiej powieści "Długi rajd" w sposób bardzo osobisty i intrygujący. Niekonwencjonalne podejście, miejscami nieweryfikowalne, ale przekonujące i brzmiące szczerze. Okraszone zostało ciekawostkami survivalowymi, które autor książki zgłębiał na własnej skórze, by wierniej oddać zagadnienie przetrwania w swojej opowieści.

Dwa wystąpienia pod rząd, czyli "Mapa – ułatwienie czy więzienie?" oraz "Czy skradanki to każdy gatunek?" zaserwował zaś Michał „Krakenstone” Sobczak. Konwent to nie tylko miejsce dla rekinów wystąpień publicznych, ale też początkujących w tej dziedzinie. To nie przytyk, oj, w żadnym razie! Sam pamiętam, w moim przypadku to akurat z konferencji studenckich na uniwerku, jak ciężko było coś przestawić przed publicznością, różnica nieduża, bo liczy się fakt przedstawiania, a nie prezentowana treść. Krakenstone wypadł nawet dobrze, tylko z tą uwagą, że podbudowa teoretyczna była trochę zbędna. Tematy wywołały ciekawą dyskusję, było naprawdę interesująco, a pojęcie skradanki może stać się niemal rzeczą filozoficzną.

Bykon

Bardzo praktyczne było zaś "Sztuka Tłumaczenia – Czyli jak Powstają Fansuby", które przedstawiał nie kto inny jak Mateusz "elbrus998" Ściesiński. Co w tym praktycznego? Bo dobrze jest zobaczyć kto stoi za tymi tłumaczeniami oraz jak je tworzy. Niby człowiek coś na grupkach w internecie czytał i wiedział, ale to zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy jeden ze twórców sam to opowie i pokaże na screenach. Oto można było też ujrzeć prawdziwego bohatera, jakiego fani anime potrzebują.

LARP-y

To właśnie na zeszłorocznym Bykonie odegrałem pierwszego w życiu LARP-a, a dwa kolejne dane mi było w tym roku. Może jestem po prostu niezorientowany, ale w Trójmieście chyba takich w klimacie fantasy nawet nie ma, więc okazja jest niepowtarzalna.

W sobotę postanowiłem zwieńczyć dzień LARP-em "Cień Imperium" (organizował Dave Stingert). Paradoks, ponieważ ani nie gustuję w tego typu science-fiction, ani w Gwiezdnych Wojnach, lecz w klimat wczułem się świetnie. Rola pragmatyka przyszła mi łatwo, choć w RPG zwykle odgrywam raczej trudniejsze w obyciu postacie – tak, to moja chwila samozachwytu nad umiejętnością wcielania się w rolę.

W niedzielne przedpołudnie już, gdy dinozaury debatowały na zjeździe w ramach LARP-a "Koniec Ery" (organizowały Asia Pietrzak i Ania Czarkowska) byłem w zgoła odmiennej roli, bardzo wyrazistego w poglądach a krótkiego w rozumie mięsożercy. Wyniki głosowań dają się różnie odczytywać, bowiem z jednej strony można na to spojrzeć jako 2:1, ale z drugiej strony upadła kluczowa ustawa z totalitarnymi wrzutkami, która była dla mięsożerców kluczowa by zdominować roślinożerców. Lekcją z tego wynikłą jest zaś to, że należy umieć głosować taktycznie, czego nie zrobiłem ani ja, ani moja partia, a było to przecież do wygrania. To nie była jednak porażka, tylko taktyczne odpuszczenie rundy starcia – partia nigdy nie odnosi porażek!

Konwent na WSG

Pochylam głowę, proszę o przebaczenie i nie bicie – prawie w ogóle mnie tam nie było. Przeziębienie i nadmiar bieganiny za samym jedzeniem (patrz – "Strefa Gastro... Albo jej brak.") sprawiły, że nie chciałem przewiać się jeszcze bardziej w tę paskudną pogodę niż już to zrobiłem.

Szczerym będąc, żal mi z tego powodu części wystąpień, których tematyka kusiła. Podobnie na obrzeżu znalazła się Wioska Mandalorian oraz Sale Muzyczne. W tym roku chciałem dać im właśnie szansę, sprawdzić na samym sobie i to opisać... Ale niestety stan zdrowotny nie zachęcał do przemęczania się. Eh, szkoda.

Bykon

Sala Wystawców

Bykon

Sala Wystawców zrobiła na mnie dobre wrażenie. Przede wszystkim, proporcja dostępnego contentu. Co stoisko, co zupełnie inny content, a dla każdego coś fajnego. Sam upolowałem breloki z High School DxD oraz Konosuby, a także sporo mang. Co interesujące, stoisko Mangoteki udostępniało niektóre tytuły za darmo (po jednej dla osoby). Były to przypadki ponoć to nienadające się ze względu na stan do sprzedaży, choć przyznam szczerze, że niejeden allegrowicz lub antykwariat by się z tym pewnie nie zgodził. Jak jednak ujęła opiekunka stoiska, mangi sprzedaje w takim stanie, w jakim sama chciałaby je kupić. W jednym przypadku był to kawałek krawędzi oblany bodajże kawą. Takie podejście jest warte odnotowania! Nie brakowało też azjatyckiego jedzenia, figurek, ogonów, podręczników RPG oraz czego tylko fanowska dusza zapragnie Przestrzeń była ograniczona, tak jak i w zeszłym roku, gdyż to tylko szkolna sala gimnastyczna. Było chyba nieco ciaśniej niż rok wcześniej.

Bykon

Przeglądając facebooka natrafiłem na uwagi pod adresem organizacji. Sprawa tłoku, który był po prostu boomem na otwarcie, została szybko załatwiona. Jeśli chodzi o kwestie nakładek na glany i szpilki (te takie "szpitalne" nakładki), rzecz to specyficzna, ale bądźmy poważni – Bykon tego przecież sam nie wymyślił. Konwent jest tylko gościem obiektu, który funkcjonuje przede wszystkim jako szkoła. A jak to ze szkołami oraz ich dyrekcjami bywa, to chyba każdy z nas pamięta jak cenny obiekt stanowi właśnie sala gimnastyczna. Tak więc, jeśli chcemy znów Bykonu, to nie ma wyjścia, właścicieli nas goszczących i ich oczekiwania – bez względu na ocenę tego – uszanować trzeba. Co się zaś tyczy – pojedynczych ale jednak – spin do jednej z członkiń obsługi, która nadzorowała ruchem, które przynajmniej mignęły mi w internecie... Nie byłem przy sprawie, ale widziałem mniej więcej wobec jakiej sytuacji musiała reagować. Cokolwiek powiedziała i jakim tonem, najwyraźniej tak było trzeba. Wzór na średnią IQ tłumu wynosi zwykle poziom inteligencji najgłupszego spośród niego, podzielonego przez liczebność stada. Jak ktoś za delikatny, to może niech spróbuje opery albo galerii sztuki. A jak ktoś próbujący kierować stadem będzie zbyt cichy i delikatny, to stado go jeszcze stratuje i nawet tego nie zauważy. Skoro zaś efekt zdało – co też widziałem – to znaczy, że podjęte środki były skuteczne, a cel środki uświęca.

W tym roku na sali zabrakło niestety jedzenia. Już tłumaczę sprzeczność – stoiska z jedzeniem dotyczyły żywności pakowanej. Mochi, chipsy lub ciastka z Azji.

Strefa Gastro... Albo jego brak.

Z wielkim zdziwieniem zaś przyjąłem sytuację ze Strefą Gastro, a właściwie, to jej brakiem. Wystawiono jeden foodtruck, który miał ofertę ciekawą i w normalnej imprezowo cenie, niemniej jego moc przerobowa była ograniczona, a godziny pracy niekoniecznie pokrywały się z godzinami aktywności na konwencie. Raz, że trudno było o śniadanie, a dwa, że o kolację. Obiad też prosty nie był. Kiedy stanąłem w kolejce o 12:25, to w okolicy 12:45 nie udałem się do Żabki tylko dlatego, że byłem jako recenzent i chciałem poddać recenzji ofertę żywieniową. Ostatecznie zamówienie złożyłem koło 13:10.

Jedzenie było dobre. Placek okonomiyaki to coś, czego jeszcze nie jadłem. Popiłem to japońską zupą w kubku, jej nazwy pamięć nie przechowała, a google mi podpowiedzią nie posłużył.

Co zaś do możliwości zjedzenia w okolicy... Szefowie KFC, Maca i Żabki z pewnością mieli udany weekend, lecz ich pracownicy, tyrający po tej samej stawce co zwykle lecz w stachanowskiej robocie, niekoniecznie. Już w sobotę Żabka została opróżniona z panini, pizz i kebabów. Hot doga dostać też nie było prosto, a KFC nie dało się zapłacić gotówką – jedyna kasa obsługiwała akurat problematyczny zwrot zamówienia.

Nie sposób tego nie odnotować, w końcu odbija się to na planowaniu dnia. Rok temu organizacja jedzenia była kwestią pięciu, może dziesięciu minut, jeden sklepik był na miejscu, bodajże na pierwszym piętrze. Tymczasem tutaj sprawa wyglądała tak, że czas schodził, zwłaszcza, gdy odbijało się od jednego obiektu do drugiego.

Zaznaczam jednak, że mówię o zdziwieniu, po prostu zdziwieniu, co się stało, że nie udało się zorganizować więcej gastronomii.

Identyfikatory – problem po roku rozwiązany.

W zeszłym roku "problemem", jeśli można to tak nazwać, były identyfikatory. Po prostu papier, na którym zostały wydrukowane, zwyczajnie nie nadawał się do zawieszania na smyczy przez tak długi czas, bo w rezultacie rwały się.

W tegorocznej edycji zaradzono temu sposobem nieco zaskakującym, bo choć wykonane wciąż z papieru takiego jak rok temu, to tym razem był też plastikowy, przeźroczysty pokrowiec i to do niego przypinało się smycz. Czyli problem rozwiązany.

Inne.

Zawitałem również do sali z grami retro, gdzie chwilę pograłem w... "Mortal Kombat"? "Tekkena"? Nie odróżniam ich.

Bykon

Bardziej moją uwagę jednak przykuła gra rytmiczna, w której trzeba było w odpowiednim momencie za pomocą specjalnej pałeczki uderzyć bębenek w odpowiednim miejscu. Proste, prawda? Otóż, tak, ale nie do końca, gdy gra w to kilka osób i jest to rywalizacja na punkty. Naturalnie nie byłem w najlepszym stanie na granie, ale przemogłem się na jedną sesyjkę. No, jest to coś w co w domu niemal nikt z nas nie zagra. Bardzo przyjemne.

Bykon Bykon

Do pokoju herbacianego wpadłem tylko zerknąć. Zielonym herbatom, dyplomatycznie ujmując, nie ufam. Spróbowałem innej herbatki, takiej z czymś – co to było? – że była ona niebieska. Miły poczęstunek, za co dziękuję, a inicjatywa tego pokoju naprawdę bardzo fajna.

W sali planszówkowej przyjrzałem się "Husarii i Kozakom", ale znowu dało o sobie znać samopoczucie, a pochylenie głowy w dół, jakkolwiek, to nie jest najprzyjemniejsze przy zawalonych zatokach. Tak czy inaczej, będąc sam, ani nie miałem z kim pograć, ani samopoczucie nie skłaniało do szukania współgracza. Oferta wyglądała jednak dość bogato, od prostych gierek na chwilę, do tytułów na dłuższy moment. Z podobnym problemem co przy "Husarii i Kozakach" miałem też do czynienia w sali figurkowych bitewniaków.

Wziąłem też udział w jednym konkursie, był to "Do trzech razy sztuka – turniej wiedzy popkulturowej i fantastycznej" prowadzony przez Sloe (SMF Avangarda). Konkurs był to w zupełności rekreacyjny, a nie rywalizacyjny. Odbywał się drużynowo, a pytania w specyficzny sposób ewoluowały. Jeśli miałbym być szczery, to formuła nawet zabawna w kategorii po prostu spędzenia czasu.

Nie wiem jak to się stało, ale w tym roku obłożenie szatni było zdecydowanie mniejsze, a co za tym idzie, zarówno kolejki jak i obciążenie obsługi też, tak mi się przynajmniej wydaje z tego, co widziałem.

Z drobnych uwag, dość późno podano informację o afterparty w Cybermachinie. Bardzo fajna sprawa, ale podana dopiero 4 kwietnia, kiedy już dawno miałem kupiony powrotny na powrotny ICC. A stałem przed dylematem, wcześniej, bo rozważałem sesję RPG w Pathfinderze, niemniej musiałbym po niej czekać ładny kawałek czasu na pociąg powrotny. Afterek byłby idealnym rozwiązaniem tej luki czasowej. Tak czy inaczej, mnie osobiście na dobre to wyszło, ze wspominanych już względów zdrowotnych.

Konkluzje

Widać po tym roku, że Bykon fajnie się rozwija i rozrasta. Mam nadzieję, że w jakąkolwiek stronę to nie pójdzie, wciąż pozostanie dostępny sleeproom, bo to naprawdę przydatna rzecz gdy się dojeżdża z dalszych stron. Tak, to naprawdę ogromna zaleta Bykonu, jak dziwnie być może nie zabrzmi.

W tym roku zrobiła się pewna ekspansja terytorialna, ciekawe, czy tendencja się utrzyma i na przykład przyszłoroczne wydarzenie już pełnoprawnie będzie rozciągnięte na obydwa budynki: Świętej Trójcy i Garbary, bo na razie była to jednak tylko wstępna kolonizacja.

Właściwie to fajnie było, o czym świadczy moje zacięcie, mimo że czułem się z lekka jak zwłoki. Tak, aby nie było, informacje o wszelkiej pomocy w razie potrzeby są we wszystkich strategicznych miejscach, ale "uzbrojony" w Ibuprom blisko trzydziestoletni byk to już może chyba tylko dostać naklejkę "dzielny pacjent" na czoło, bo sam nie wiem co więcej.

Podsumowując więc to jakoś krótko i jasno, Bykon to naprawdę świetny konwent i nie mogę doczekać się jego przyszłorocznej odsłony, polecam każdemu, kto lubi fantastykę lub anime/mangi.

Komentarze

0
·
Serdecznie dziękuję za rozbudowaną, merytoryczną relację - świetna <3

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...