Edycja kolekcjonerska „Skyrim” oficjalnie „rozdziewiczona”

2 minuty czytania

To, że ekskluzywna edycja nie powinna być na każdą kieszeń jest faktem, z którym trudno się spierać. Ciężko również nie przytaknąć na widok tezy, iż za wyjątkowe i limitowane gadżety najczęściej słono się płaci, właśnie z powodu ich elitarności. Stąd też wydania kolekcjonerskie siłą rzeczy muszą mieć na metce wypisane bajońską kwotę, na którą stać jedynie prawdziwą burżuazję wśród graczy – absolutnie nikt tego nie neguje. Jednak skoro się płaci i często potem klepie biedę przez resztę miesiąca, to powinno się też wymagać.

skyrim, bethesda, alduin

Problem ze współczesnymi edycjami nie leży w tym, że są zwyczajnie drogie – tego akurat nie można się czepiać – lecz, że nie oferują one nic w zamian. Natomiast ciężko nie zauważyć faktu, że średnia cena takiego wydania wzrosła ostatnio o 250-300 zł a ilość przedmiotów wręcz zmalała. O ile za plastikowe arcydzieło chińskiej myśli technicznej można zapłacić uczciwe „dwie stówki” i nie płakać zbytnio za tymi banknotami (bo w końcu jak szaleć, to szaleć), to gdy wydawcy lekką ręką żądają za podobną tandetę „pół tysiąca”, każdy wyczuje znamienny smrodek wyzysku i wykrzyknie gromkie „veto”.

Przykładem jest edycja kolekcjonerska „Skyrim”, która za wydatek rzędu 400 zł daje niewiele, a i na jakość gadżetów można kręcić nosem (szczególnie, w porównaniu z limitowanym wydaniem „Wiedźmina 2”, który za połowę tej ceny oferował prawdziwy róg obfitości). Pal licho, gdyby ta figurka Alduina wyglądała zjawiskowo i została zrobiona z dobrego materiału – wtedy można byłoby pomyśleć nad zakupem. Jednakowoż pierwszy „unboxing” pokazuje, że nie warto sobie nią zawracać głowy.

Jedynym, co nęci wzrok jest piękny artbook, lecz to za mało, aby wyłożyć kasę na stół. Może, gdyby dorzucili do tego jeszcze soundtrack, w końcu kunszt Jeremy'ego Soule potrafi stłumić zdrowy rozsądek każdego człowieka. W innym wypadku...

Konkludując – dziękuję, ale postoję.

Komentarze

0
·
Już od samego początku byłem sceptycznie nastawiony do kolekcjonerki Skyrima, głównie ze względu na ową "bajońską" cenę, która jest zbyt wysoka nawet w porównaniu do kolekcjonerskich wydań innych gier. Poza tym, ostatnimi czasy praktycznie wszystkie kolekcjonerki wypychane są jakimiś nie potrzebnymi chińskimi plastikami, durnymi koszulkami, itp. Czasem znajdzia się jakiś fajny gadżet ( np. kolekcjonerki Wiedźmina, czy chyba jedna z najlepszych kolekcjonerek Mass Effect 1 ). Podobnie źle jestem nastawiony na umieszczanie w kolekcjonerkach jakichś dodatków DLC do gier . To że mnie nie stać na kolekcjonerkę to nie znaczy że nie mogę poznać "całej" gry ? Rozumiem że później część wydawców nie chce udostępniać nawet odpłatnie tych dodatków innym graczom, bo wtedy pokrzywdzeni byliby ci którzy się wypłacili na kolekcjonerkę. A to w ogólnym rozliczeniu może doprowadzić do sytuacji że już nie kupią w przyszłości innej/kolejnej drożyzny. I tak źle, i tak nie dobrze. Jedno wiem na pewno: kolekcjonerka Skyrima odpada.
0
·
Ta zawartość jest po prostu śmieszna. Koleś na filmiku nieźle zażartował, że kosztowała z 1000 USD, chciał podkreślić jak drogie to jest... za jakaś plastikową figurkę smoka

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...