Nie śpicie jeszcze? Bardzo dobrze, gdyż mamy dla Was kolejny smakowity tekst. Nasz kapryśny dział książkowy pęcznieje nie tylko w dzień, ale także w nocy. Warto więc odwiedzać nasz serwis o każdej porze, bo to tak jak z tym legendarnym pudełkiem czekoladek – nigdy nie wiecie na co traficie.
Tym razem nasz dziarski redaktor Tamc., dzięki uprzejmości wydawnictwa Erica, przyszykował soczystą recenzję „Excalibura” autorstwa Bernarda Cornwella. Jak kończą się dzieje legendarnego króla Brytanii? Czy ostatnia część „Trylogii Arturiańskiej” trzyma wysoki poziom? Zapraszam pod ten adres, gdzie odnajdziecie odpowiedzi na te i inne pytania.
„Powiadam wam, mości wielbiciele literatury, że niebawem w powietrzu uniesie się tętent galopujących koni, przedrze je szczęk mieczy i toporów, przekują ludzkie wrzaski, rozszarpią grzmoty chmur, a wszystko zostanie nasycone zapachem krwi poległych Brytów i Saksonów. Osobą odpowiedzialną za te siejące grozę wydarzenia jest nie kto inny, jak Bernard Cornwell, którego książka pt. "Excalibur", wieńcząca "Trylogię Arturiańską", kilkanaście dni temu zadomowiła się w polskich sklepach i księgarniach. Obie wcześniejsze części skutecznie wciągały czytelnika w wir przygód, rozgrywających się w Brytanii w VI wieku obecnej ery. Jeśli wierzyć zdaniom z okładki, czeka nas "niebanalne zakończenie opowieści o Merlinie i Arturze". Czy aby na pewno? By się przekonać, nie pozostawało mi nic innego, jak zabrać się za lekturę, a tym samym cofnąć w czasie, dobyć głodnego podróży ogiera i samemu zobaczyć tamte zdarzenia, malowane piórem angielskiego pisarza.”