Excalibur

4 minuty czytania

Powiadam wam, mości wielbiciele literatury, że niebawem w powietrzu uniesie się tętent galopujących koni, przedrze je szczęk mieczy i toporów, przekują ludzkie wrzaski, rozszarpią grzmoty chmur, a wszystko zostanie nasycone zapachem krwi poległych Brytów i Saksonów. Osobą odpowiedzialną za te siejące grozę wydarzenia jest nie kto inny, jak Bernard Cornwell, którego książka pt. "Excalibur", wieńcząca "Trylogię Arturiańską", kilkanaście dni temu zadomowiła się w polskich sklepach i księgarniach. Obie wcześniejsze części skutecznie wciągały czytelnika w wir przygód, rozgrywających się w Brytanii w VI wieku obecnej ery. Jeśli wierzyć zdaniom z okładki, czeka nas "niebanalne zakończenie opowieści o Merlinie i Arturze". Czy aby na pewno? By się przekonać, nie pozostawało mi nic innego, jak zabrać się za lekturę, a tym samym cofnąć w czasie, dobyć głodnego podróży ogiera i samemu zobaczyć tamte zdarzenia, malowane piórem angielskiego pisarza.

Sytuacja nie wygląda za dobrze, pomimo faktu, że rebelia Lancelota została stłumiona, a sam pseudo-bohater uciekł w ramiona Cerdyka, saksońskiego władcy. Dumnonię szybko ogarnął chaos i strach przed wiosną, która zielone łąki wystroi nie tylko w barwne i pachnące kwiaty, ale i śmierdzących Saksonów, głodnych łupów i ziemi. Choć teoretycznie tą krainą włada syn wielkiego Uthera Pendragona, Mordred, to jednak losy zwykłych ludzi spoczywają w rękach Artura. Ten doskonale wie, że czeka go wymagająca wojna z dwiema niezwykle potężnymi armiami Saksonów, prowadzonymi przez wspomnianego Cerdyka oraz Aelle'a. Wszystko wskazuje na to, że mogąca wspomóc Dumnonię w boju armia Gwentu nie zamierza się fatygować – chrześcijanie bowiem miłują pokój – więc Artur szuka sposobu na ułatwienie walki przez skłócenie obu wrogów tak, jak czynił to do tej pory. Humorów nie poprawia tajemniczy Merlin, który twierdzi, że bogowie opuścili Królestwo, chociaż nie zamierza się poddawać i, jak na głównego druida tych ziem przystało, będzie knuć swe mroczne plany. Wszyscy zadają sobie pytanie, czy to miecz Artura, legendarny i tytułowy Excalibur, czy czary Merlina, czy cokolwiek innego, jest ich w stanie ochronić przed zbliżającą się zagładą.

Podobnie jak w "Zimowym Monarsze" oraz "Nieprzyjacielu Boga", tak i tym razem całą historię poznajemy z przekazu Derfla, wziętego przed laty do niewoli Saksona, następnie wiernego przyjaciela Artura, który po latach spisuje swe wspomnienia na prośbę Igraine, żony króla Powys w czasach poarturiańskich. Sama ta idea Bernarda Cornwella wyróżnia tę lekturę na tle innych. Jako że zdecydowana większość bohaterów jest nam dobrze znana, chętnie śledzi się ich dalsze losy, bowiem, co oczywiste, nieobca jest nam ich długa i zakręcona historia. Autor tak dokładnie opisuje wszelkie postacie, jakby znał je osobiście, a miejsca, w których rozgrywają się wydarzenia, przedstawia z taką precyzją, jakby sam kłusem ciął brytyjskie ziemie i wszystko oglądał na własne oczy. Na pozytywną ocenę zasługuje również przedstawienie konkretnych bitew, umożliwiające czytelnikowi z łatwością wyobrażenie sobie tego, co odkrywamy z każdą przeczytaną stroną. Widać zamysł taktyczny, widać pomysł na ich rozgrywanie. Także podczas potyczek tętno przyspiesza i z zaciekawieniem oraz pasją śledzimy następne kroki oddziałów, oczekując rozstrzygnięcia.

Książka przez cały czas potrafi utrzymać w napięciu. Wszystko za sprawą odpowiednio dawkowanych wydarzeń, notorycznych zawrotów akcji oraz nierzadkich niespodzianek. Bardzo często ich fundamentem jest rosnący konflikt na linii poganie – chrześcijanie, którzy z każdym dniem poszerzają swe szeregi o następnych wyznawców. Warto zwrócić uwagę, że "Excalibur" z łatwością zasypuje czytelnika lawiną różnych uczuć. Autor nie waha się uśmiercać bohaterów – zarówno tych dobrych, jak i złych, toteż są chwile, gdy radujemy się, kiedy w końcu pada znienawidzona przez nas postać, lecz nie brak i tych przykrych, spowodowanych utratą kogoś, kogo losy wiernie i z zamiłowaniem śledziliśmy od samego początku. Kilka razy chciałem wręcz wskoczyć do książki i ocalić upatrzoną przez Cornwella ofiarę, widząc, jak zmierza ku śmierci. Obiecano mi niebanalne zakończenie i teraz mogę stwierdzić, że faktycznie takie jest, choć osobiście odczułem lekki niedosyt. Po przeczytaniu długo siedziałem z książką w rękach i zastanawiałem się, czego tak naprawdę się spodziewałem. Wiecie, że nie wiem do dziś? Anglik nie zamierzał chwytać się za ramiona z historią i zdecydował zakończyć "Trylogię Arturańską" w taki sposób, by każdy z czytelników samodzielnie mógł dopisać ostatnie zdanie.

Jak można ocenić dzieło Instytutu Wydawniczego Erica? Bardzo dobrze, bowiem dostajemy solidnie oprawioną książkę. Opowieść została podzielona na cztery części, spisane w sumie na 560 stronach. Wykorzystano do tego porządny papier, użyto odpowiednią wielkość fontu, także oczy nie męczą się podczas lektury i śmiało można połykać kolejne strony. W komplecie dostajemy niezwykle przydatną mapkę, pozwalającą umiejscowić bohaterów w przestrzeni i dokładnie śledzić ich podróże, oraz listy osób i miejsc, z wyjaśnieniami, gdyby ktoś się zastanawiał, kim jest ów mężczyzna bądź skąd zna tę czy tamtą miejscowość. Wszystko to sprzyja wciągnięciu się w ten niesamowity wir przygód. Choć udało mi się wypatrzyć nieliczne literówki, dzieło korektorów pracujących z dokładnością Polimerazy DNA zasługuje na pochwałę.

Zbliżając się do końca radośnie mogę stwierdzić, że Bernard Cornwell godnie zakończył swą trylogię. W głębi siebie dumałem, czy po dwóch świetnych książkach i trzecia utrzyma odpowiedni poziom, a teraz wiem, że autor nie zawiódł. Ba, świetnie wywiązał się z pokładanych w nim oczekiwań, ponieważ zaserwował nam kawał dobrego czytania. Niestety, fantastyczna przygoda dobiega końca, także czas pożegnać się z bohaterami, wskoczyć na konia i opuścić pogrążoną w mroku Brytanię. Jeśli tylko pragniecie zakosztować świetnych wydarzeń, wzbogacicie swą biblioteczkę o tę lekturę. Uwierzycie, że nie bzdurzę mówiąc: serdecznie polecam!

Dziękujemy wydawnictwu Erica za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
10 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...