W ten chłodny poranek postanowiliśmy ocieplić trochę atmosferę – przedstawiamy Wam trzy nowe recenzje książek. Dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis i wydawnictwu Galeria Książki, możecie zapoznać się z opiniami naszych redaktorów na temat książek "Star Risk, Sp. z.o.o.", "Reguła dziewiątek" oraz "Głos Bogów".
"Star Risk, Sp. z.o.o."
Muszę otwarcie przyznać, że książka Star Risk, Sp. z.o.o. jest moim pierwszym kontaktem z twórczością niejakiego Christophera Buncha, weterana wojny wietnamskiej oraz dziennikarza, którego teksty pojawiały się chociażby w czasopiśmie „Rolling Stone”. Nieżyjący już dziś pisarz zostawił po sobie całkiem bogaty dorobek artystyczny, obejmujący ponad trzydzieści powieści, skupiających się przede wszystkim na militarnym aspekcie fantastyki naukowej. Dom Wydawniczy Rebis od kilku lat, z co prawda sporym poślizgiem, acz skrupulatnie, przybliża nam twórczość Amerykanina i po serii „Sten” oraz „Ostatni Legion” tym razem przyszedł czas na jego najświeższy i zarazem ostatni cykl – „Star Risk”.
Czym jest tytułowy Star Risk, Sp. z.o.o.? To nowy gracz na rynku międzygalaktycznych firm ochroniarskich, pełen wyrachowanych najemników i rozczarowanych zawodowych żołnierzy, których kariera niekoniecznie potoczyła się tak, jak to sobie zamarzyli. Wszechświat aż trzęsie się od bandytyzmu, krwawych dyktatur, wojen domowych czy korupcji, toteż widoki na przyszłość spółki przedstawiają się nie najgorzej, nie? Błąd! Bo choć perspektywa emerytury na jakiejś tropikalnej planecie i raczenia się wysokoprocentowymi napojami jest o wiele lepsza niż świecenie gołym tyłkiem z kilkoma błyszczącymi medalami oraz spożywanie „szwedzkich konserw”, to biznes, w którym przetrwać mogą tylko najtwardsze jednostki. Tym bardziej że korporacja Cerberus, która jest monopolistą na rynku, bardzo nie lubi konkurencji i niczym Microsoft nie zawaha się podłożyć jej brudnej świnki (sabotaż, puszczenie z dymem siedziby, zabójstwa, czarna propaganda), o ile nadarzy się tylko okazja, a co za tym idzie, zazdrośnie strzeże swojego terenu, jak pies swojej budy.