"Misja Ambasadora" jest pierwszą częścią "Trylogii Zdrajcy" stanowiącą sequel "Trylogii Czarnego Maga" autorstwa Trudi Canavan. Po niezbyt udanym prequelu – "Uczennicy Maga" – miałem przynajmniej nadzieję na dobrą kontynuację, ale pierwszą część można jednym słowem określić co najwyżej jako przeciętną.
Seria zatytułowana "Trylogia Zdrajcy" rozpoczyna się dwadzieścia lat po zakończeniu "Trylogii Czarnego Maga". Kilka postaci powraca, kilka zostaje dodanych, pojawia się m.in. Lorkin – syn Sonei. Jak to w zwyczaju Trudi Canavan bywa, całość obserwujemy z kilku różnych, przeplatających się wzajemnie punktów widzenia. Lorkin jest jednym z nich, na równi z Soneą, Dannylem oraz Cerym. Historia Cerego zakleszcza się z tą Sonei, ona z kolei z tą Lorkina, a ta z historią Dannyla. Skoki pomiędzy perspektywami są częste, a to, że nie wszystkie są równie ciekawe, powoduje, iż chce się przeczytać czyjś punkt widzenia szybciej tylko dlatego, aby powrócić do tego bardziej interesującego.
Jednym z najprzyjemniejszych uczuć, jakich można doznać podczas czytania, jest zagłębianie się w znajomy świat, ze znajomą atmosferą i postaciami. Znajomym nie oznacza oczywiście, że przez dwadzieścia lat nic się nie zmieniło, mimo że początkowo tak się właśnie wydaje. Kilka sporych zmian zaszło w mieście oraz przestępczości w związku z decyzjami podjętymi na końcu "Wielkiego Mistrza". Można również dostrzec parę mniejszych zmian. Postacie dojrzały i sytuacje, w których się teraz znajdują, doskonale odzwierciedlają tę "dorosłość". Niestety świat oraz bohaterowie to nie wszystko...
Lektura sama w sobie "zaczyna się" zdecydowanie za wolno, zapewne miało to na celu budowanie napięcia, bardziej niż znużenie czytelnika, ale zadziałało na odwrót. Na okładce książki możemy przeczytać: "Kiedy nadchodzi wieść, że Lorkin znalazł się w niebezpieczeństwie...", pozwala to raczej podejrzewać, że owe wydarzenie ma miejsce na początku, a nie dopiero w połowie książki. Nawet po nim akcja powoli się rozkręca, tak że dopiero 100 ostatnich stron można śmiało uznać za wciągające.
Kiedy czytałem "Uczennicę Maga" (prequel), zadziwiał mnie fakt dużej ilości mitologii. Uzupełniał on trochę główną Trylogię, ale teraz po przeczytaniu "Misji Ambasadora", śmiało można stwierdzić, że czytanie jej, nie znając treści czterech poprzednich części, byłoby zupełnie bezcelowe. O ile znajomość Trylogii Czarnego Maga wydaje się być naturalna, w końcu większość rzeczy dzieje się bezpośrednio po niej, to w przypadku Uczennicy nie jest to takie jasne (gdyż dzieje się dużo przed nią). Jednakże całość niesamowicie zazębia się w najnowszej książce, także osoba, która nie czytała prequelu, miałaby duże problemy ze zrozumieniem, o co tak naprawdę chodzi.
"Misja Ambasadora" jest dopiero pierwszą częścią nowej trylogii, ale na chwilę obecną nie jestem do niej przekonany. Mimo tego, że świat oraz postacie są świetnie dopracowane, książka kuleje fabularnie. Co prawda sama końcówka budzi nadzieję na lepszą przyszłość, ale to się dopiero okaże prawdopodobnie w przyszłym roku, kiedy do sprzedaży trafi kolejna część.
Dziękujemy wydawnictwu Galeria Książki za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Z poczatku troche przynudzała, ale Trudi sie postarała i jakoś to wyszło. Książka na 3 z plusem wg mnie.
A trylogia Czernego maga na 5 zasługuje, fajnie rozwiązana jest kwestia kontroli nad magią
Właśnie zamówiłem Misję Ambasadora i powinienem za pare dni zabrać się za czytanie.
Że co zrobić?
Dodaj komentarz