Do lektury „Dwóch Światów”, autorstwa Michała Dobrakowskiego, podchodziłem z dużą dozą ostrożności. Nie słyszałem wcześniej nic o wydawnictwie, nie mogłem więc sobie wstępnie zobrazować poziomu powieści. Fakt, że Oficyna Wydawnicza Branta zajmuje się głównie pozycjami akademickimi, nie wzbudził u mnie większego entuzjazmu. Również nazwisko autora nic mi nie mówiło. Internet milczy na temat tego pana. Krótka nota biograficzna na okładce książki musiała mi wystarczyć. Czytamy tam, że Michał Dobrakowski swoje życie związał z medycyną, kocha góry i muzykę poważną oraz ma na swoim koncie pojedynczy sukces literacki – zwycięstwo w konkursie koncernu Vattenfall. Z „Dwóch Światów” aż bije fascynacja autora turystyką wysokogórską.
Dobrakowski przedstawia nam z pozoru spokojne i zwyczajne, choć lekko izolujące się państwo o długiej historii, której zamierzchłe czasy skrywa mgiełka tajemnicy. Stolica Seraju, bo tak nazywa się kraj, leży u podnóża góry, której wierzchołek niknie w chmurach. Szczyt Talafúru, największego sekretu państwa, stał się obiektem pożądania mieszkańców. Trwają prace nad budową schodów prowadzących ponad linię chmur, które pochłaniają niezwykłe sumy pieniędzy i wiele istnień ludzkich. Serajskie władze utrzymują, że jest to jedyny sposób na poznanie wiekowej tajemnicy. Czy aby na pewno?
Głównym bohaterem powieści jest młody naukowiec o imieniu Bled, który ślepo wierzy w rację władzy. Pewne wątpliwości zasiewa w nim przyjaciel zajmujący się badaniem starych dokumentów pochodzących sprzed czasów panowania kuratorów. Poza przekazaniem niewiarygodnych nowin, Arno zaszczepia Bledowi również miłość do gór, co zaowocuje namiętnym i niebezpiecznym uczuciem do niezwykłej kobiety. Z początku główny bohater podchodzi sceptycznie do rewelacji, jednak gdy życie Arna zdaje się być wymazywane z serajskiej rzeczywistości, Bled postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Zupełnie nieoczekiwanie, ten młody idealista porzuca dotychczasowe przekonania i wpada na trop prowadzący do rozwiązania zagadki. Musi dowiedzieć się, co stało się z jego przyjacielem i jednocześnie sprawdzić pogłoski o innej drodze na szczyt Talafúru.
Szczęśliwie bądź nie, zależnie od punktu widzenia, Dobrakowski, poza perypetiami serajskiego naukowca, dzieli się z nami fabularyzowaną historią swojego życia. Co drugi rozdział, autor opisuje własne przeżycia związane z Tatrami. Właśnie te fragmenty dobitnie świadczą o fascynacji pisarza górami. W dalszej kolejności będzie nam dane poznać jego losy na uczelni medycznej, gdzie się doktoryzował. Dobrakowski wspomina również okoliczności powstawania „Dwóch Światów”. Mamy tu więc do czynienia ze swoistym dwupakiem – jedna powieść, dwie historie. Wbrew pozorom, oba teksty mają ze sobą sporo wspólnego, jest między nimi więź sprawiająca, że książka staje się kompletna.
Tyle jeśli chodzi o merytoryczną stronę powieści. Przyszedł czas zastanowienia się nad sposobem przekazania czytelnikowi tych treści. Książkę czyta się niezwykle szybko, łatwo i przyjemnie. Zapewne upakowanie obu fabuł na zaledwie dwustu stronach ma duży wpływ na taki stan rzeczy. Niemniej, należy oddać sprawiedliwość Dobrakowskiemu i przyznać, że jest to również zasługa jego warsztatu literackiego. Można spokojnie założyć, że powieść została napisana dla każdego, autor raczej nie celował w jakąś konkretną grupę odbiorców. Akcja powieści prze do przodu gładko i szybko, bez zbędnego zbaczania z głównego szlaku. Nie podobać może się jednowątkowość historii, bo ciężko uznać biografizowaną część powieści za drugi wątek. Z drugiej strony, można to odebrać jako zaletę. Dzięki temu, czytając jesteśmy w stanie bardziej wczuć się w niezwykle tajemniczą sytuację, w jakiej znalazł się główny bohater. Nic nas nie odciąga od istoty powieści.
Chciałbym jeszcze napisać parę słów odnośnie wydania „Dwóch Światów”. Miłym zaskoczeniem był dla mnie niemal zupełny brak błędów drukarskich – widać, że wydawnictwo zna się na robocie i z dużą dbałością przygotowuje książki. Nieskomplikowana okładka, przedstawiająca omszałe schody niknące w chmurach, doskonale oddaje treść powieści. Z kolei kolorystyka i swobodne przejście zielonkawych stopni w ciemnoniebieskie, burzliwe wręcz, niebo podkreślają jej nastrój. Wielkie brawa należą się Lucynie Miller za opracowanie projektu oprawy.
W ramach podsumowania wyjaśnię moją ocenę „Dwóch Światów”. Podobnie jak Dobrakowski, uwielbiam zmagać się ze szczytami górskimi i z tego względu powieść uzyskała u mnie dużego plusa. Także całkiem fajny styl autora i duża plastyczność opisów działają na korzyść książki. Niemniej sama fabuła jest raczej przeciętna, a cena, jaka widnieje na okładce, jest zdecydowanie za wysoka jak na dwieście stron powieści. Mimo tego, że „Dwa Światy” są pozycją przeciętną, gorąco zachęcam do zapoznania się z nią. Czasu poświęconego na jej przeczytanie na pewno nie można uznać za zmarnowany, a może dzięki Dobrakowskiemu przetrwa zanikający powoli szacunek do gór.
Dziękujemy wydawnictwu Oficyna Wydawnicza Branta za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz