Zapraszam do recenzji drugiego tomu słynnej serii Robin Hobb, "Królewskiego skrytobójcy". Pierwsza część, "Uczeń skrytobójcy", mnie oczarowała – czy drugiej także udała się ta sztuka? Dowiecie z tekstu. Warto zauważyć, że twórczość Amerykanki rekomenduje sam George R. R. Martin!
Zastanawialiście się kiedyś, jaki wpływ na czytelnika wywiera książka? Oczywiście w Internecie roi się od doniesień, że wzbogaca jego słownictwo, rozwija myślenie oraz wyobraźnię, ale ciekawsze wydaje się pytanie, czy kształtuje osobowość. Niektórzy rzekomi specjaliści zdają się potwierdzać to przypuszczenie. Podobno możemy przejmować od głównego bohatera niektóre zachowania, poglądy i opinie, choć żeby do tego doszło, musimy się z nim identyfikować. Nie tylko rozumieć jego postępowanie, nie tylko je popierać – ale brać za własne. Wtedy tożsamość czytelnika nie ma znaczenia, bo na czas lektury staje się kimś innym – Bastardem albo Harrym Potterem dla przykładu. Nie jest łatwo jednak uzyskać opisany efekt, ponieważ skutecznie potrafi go zepsuć nawet najmniejszy drobiazg. Niech bohater lubi placki – pozornie nic złego w tym nie ma, lecz jeśli czytający z kolei nie będzie ich znosił, może to destrukcyjnie wpłynąć na identyfikację z główną postacią. „Uczeń skrytobójcy” okazał się jedną z niewielu powieści, którym udaje się oddziaływać na odbiorców...
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz