Recenzja "Świata bez granic" Kopeckiego

1 minuta czytania

okładka, świat bez granic

Kiedy szliśmy przez Pacyfik,
- Way-hey, roluj go!
Zwiało nam z pokładu skrzynki
Pełne śledzia i...

Eee... Wybaczcie, jedna butelka rumu za dużo. Siedziałem właśnie z kamratem Tokarem, a ten, fiu fiu, jakie dziwy opowiadał. Że niby załoga jakiegoś statku wpłynęła w sztorm, żeby chronić marynarski tornister. Kretyni, oczywiście, się rozbili, nie może być przecież inaczej, jeżeli sprzeciwiasz się takiemu żywiołowi. Właściciel ładunku przeżył, widać opatrzność nad nim czuwała. Co najlepsze, zawartość tornistra ma zaważyć na losach ludzkości, bo... A zresztą, co ja będę opowiadał. Chodźcie za mną i sami posłuchajcie opowieści tego pijaka.

Ach... być korsarzem! Ciągłe życie na krawędzi, smak słonego morza i rozwodnionego rumu w ustach, zapach prochu i krwi o poranku oraz obietnica niebywałych bogactw, które są na wyciągnięcie ręki. Któż nie marzył o rzuceniu w kąt korporacyjnego krawata uciskającego pragnienia i porzucenia ciągłego wyścigu szczurów na rzecz nowego początku, gdzieś na krańcu świata? Taka rajska wizja świeżego startu i przygód na granicy prawa nieprzerwanie kusi człowieka duszącego się w "betonowej dżungli", więc straszliwie dziwi, że szeroko pojęta kultura zazwyczaj omija ten temat zgrabnym łukiem, a jak się już za niego bierze, to efekt jest mocno przeciętny.

Tym bardziej cieszy fakt, że najnowsza powieść Tomasza Kopeckiego, w której wątek kaperski jest ważnym elementem, całkiem sprawnie wybija się z grona szarzyzny, choć niestety po przewróceniu ostatniej stronicy można wyczuć delikatny posmak rozczarowania. "Świat bez granic" miał olbrzymi potencjał, lecz nie wykorzystał wszystkich asów, jakie posiadał.

Czytaj dalej...

Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Komentarze

0
·
Z obawą, że moja recenzja mogłaby nie oddać walorów recenzowanej przeze mnie pozycji zadam czytającym ją osobą jedno pytanie: czy podoba się wam seria o "Piratach z Karaibów"? Odpowiedzcie sobie na to pytanie i zdecydujcie czy przeczytacie recenzowaną przeze mnie pozycję, czy raczej nie będzie ona odpowiednia dla was. Niektórym podpowiem, że ja uwielbiam "Piratów z...", bardziej trzy poprzednie części, niż najnowszą, a ta przygoda była dla mnie równie emocjonująca co oglądanie filmów. Mawet bardziej, bo trwała dłużej.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...