Sztuką jest pisać kolejne książki cyklu w taki sposób, by ich poziom nie spadał, a wręcz przeciwnie – systematycznie wzrastał i coraz bardziej "wkręcał" czytelnika w historię w nim opowiadaną. Mistrzostwem jest tak poprowadzić fabułę, by stawała się coraz bardziej skomplikowana, obfitowała w zaskakujące zwroty akcji i wprowadzała do literackiej gry nowe elementy, a jednocześnie systematycznie rozjaśniać całość opowieści i odpowiadać na pytania budzące się w nas podczas lektury. Wspomniane umiejętności cechują pisarzy wybitnych, a takim w swej dziedzinie jest na pewno Stephen King. Trzecią częścią ośmiotomowej epopei "Mroczna Wieża" pisarz zdecydowanie udowadnia swoją klasę i broni wszelkich nadawanych mu tytułów. "Ziemie jałowe" są bowiem powieścią – według mnie – fenomenalną, balansującą gdzieś na pograniczu science – fiction, thrillera i dobrej przygodówki, pozostając zarazem w klimacie mocno fantastycznym i ukazując przebogatą wyobraźnię autora. Czym tym razem zachwyca mistrz horroru opisując przygody Rolanda, ostatniego rewolwerowca "świata, który poszedł naprzód"?
Ziemie jałowe – recenzja książki
Karolina "kkrrllnn" Kiedrowicz1 minuta czytania
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz