Drakensang: The Dark Eye #1

4 minuty czytania

Echa przeszłości

Pierwszy raz dowiedzieliśmy się, że ponownie ktoś pracuje nad kolejnym cRPGiem, bazującym na papierowym systemie Das Schwarze Auge, w połowie roku 2006. Dlaczego ponownie? Ano dlatego, że owy system trafił już na rynek komputerowy za sprawą trylogii „Blade of Destiny” (1992), „Star Trail” (1994) i „Shadows over Riva” (1996), które w latach 90’ uznawano za jedną z najlepszych serii gier.

Ekscytacja i wątpliwości

Dlatego nie należy się dziwić, że tak wielu weteranów RPG było bardzo podekscytowanych na wieść, że ponownie wykupiono licencję, na podstawie której ma powstać nowa produkcja. Ekscytacja owa stała się jeszcze większa, gdy się okazało, że twórcy są prawdziwymi miłośnikami klasycznych, papierowych gier fabularnych oraz że autorzy DSA postanowili zaopatrzyć ich w tysiące stron materiałów pomocniczych do gry.

Drakensang: The Dark Eye Drakensang: The Dark Eye

Mój optymizm jednak został trochę przygaszony, gdy dowiedziałem się jednak, że założenia gry będą się różnić od tego co pierwotnie zakładano, a całość ma być wzorowana na Baldur’s Gate’cie. Sami twórcy zresztą zaczęli twierdzić, że chcą tak naprawdę zrobić BG w 3D, co niebezpiecznie zbliżyło grę do action-rpga. Żeby było jeszcze gorzej, twórcy podali do wiadomości, że zamierzają okroić większość dialogów, ponieważ większość graczy RPG za nimi nie przepada.

Podczas wizyty w GC w Lipsku miałem zatem dosyć mieszane uczucia. Wiedziałem, że ta wizyta nie rozwieje moich wątpliwości, ale jednocześnie pozwoliła mi ona ocenić całą grę w sposób bardziej obiektywny.

Kilka faktów

Drakensang jest cRPGiem z widokiem trzeciej osoby (kamera podąża za bohaterem), bazującym na systemie drużynowym. Walka toczy się w czasie rzeczywistym z system aktywnej pauzy, podczas której możemy wydawać rozkazy. U podstaw całej mechaniki będzie leżał system turowy tak jak to miało miejsce w BG. Realia gry to klasyczny świat fantasy bez żadnych udziwnień czy modyfikacji (mimo, że system DSA przez lata bardzo się już rozrósł). Gra nie będzie w żaden sposób powiązana z trylogią z lat 90’.

Drakensang: The Dark Eye Drakensang: The Dark Eye

Sama fabuła na chwilę obecną jest tajemnicą. Wiemy jednak, że gracz będzie tworzył swojego bohatera, a pozostali członkowie drużyny będą się do niego dołączać w toku wydarzeń. Istnieje jeden główny wątek (prawdopodobnie związany ze smokami) z dużą ilością zadań pobocznych, które rzekomo mają nam zapewnić 40h rozgrywki. Większość akcji będzie się toczyć w centralnej prowincji wykreowanego świata, którego najlepszym odpowiednikiem będzie średniowieczna zachodnia Europa. Na swojej drodze będziemy musieli walczyć z ludźmi, orkami, goblinami, jak i również bardziej egzotycznymi istotami ze świata DSA (drzewołakami i Tatzelwurmami – smokami niższymi). Co ciekawe orkowie wcale nie będą znanymi nam z innych gier zielońcami tylko istotami podobnymi do małp, pokrytymi grubym czarnym futrem.

System tworzenia postaci będzie bazował na czwartej edycji DSA. Bohatera zdefiniujemy przez wybór pozytywnych (odwaga, mądrość, zręczność, siła, intuicja, charyzma) oraz negatywnych (ciekawość, nekrofobia, klaustrofobia, zabobonność, brutalność czy… lęk wysokości) atrybutów. Ilość punktów życia, wytrzymałości i magii będą zależeć od tego jaką postać wybierzemy. DSA jest najlepiej znany dzięki potężnemu systemowi umiejętności, który jednak nie zostanie żywcem przeniesiony do gry. Ale bez obaw, mimo to ma oferować graczom szerokie spektrum rożnych opcji (od alchemii zaczynając, przez czytanie, a na kowalstwie kończąc). Magia ma być dostępna dla elfów i magów (kapłani się nie pojawią) i mimo (ponownego) okrojenia ma również oferować sporo możliwości w zakresie zaklęć wojennych jak i tych bardziej pokojowych (np. kula ognia, oślepienie, leczenie, oswajanie zwierząt petryfikacja, przyzwania).

Czwarta edycja DSA daje dosyć wolną rękę graczowi przy tworzeniu postaci, tymczasem Radon Labs postanowiło postawić raczej na system archetypów, głównie dlatego, by dać szansę osobom niezaznajomionym z systemem papierowym na łatwy start. Gracze bardziej rozeznani w temacie będą mogli oczywiście poszczególne archetypy odpowiednio zmodyfikować.

Drakensang: The Dark Eye Drakensang: The Dark Eye

Standardowo drużyna będzie się składać z 4 osób i będzie ważne, by gracz zadbał o odpowiednie zbalansowanie postaci, które będą mu towarzyszyć. Czasami będzie możliwe również dołączenie pewnych dodatkowych sojuszników. Gra ma być stworzona w taki sposób, że również samotne jej przejście będzie, możliwe jednak wtedy poziom trudności będzie oczywiście znacznie wyższy.

Kubeł zimnej wody?

Budżet gry wyniósł 2.5 miliona euro, co wydaje się być ‘żartem’ w porównaniu do budżetów rzędu 20+ jaki miał np. Oblivion. I nie ma co ukrywać, to widać. Gra stoi w dali za najnowszymi produkcjami. Na szczęście twórcy starają się to nadrabiać odpowiednio rozbudowując świat (np. przenosząc istniejący w rzeczywistości fort do gry w skali 1:1). Zatem nie spodziewajmy się powalającej grafiki, ale w zamian za to dobrze zaprojektowanego świata.

System walki przypomina ten z Baldurs Gate’a z pewnymi drobnymi modyfikacjami. Nie zapewnia on jakiejś świetnej zabawy, ale w Drakensangu jest on wykonany poprawnie i wraz z dużą ilością umiejętności i zaklęć daje solidne podstawy do taktycznego główkowania.

Twórcy gry nie mają wiele doświadczenia w grach cRPG, ponieważ do tej pory głównie skupiali się na produkcjach przygodowych i akcji. Jednak wsparcie ekipy DSA może nas uspokoić – gra powinna mieć dobrze zaprojektowaną fabułę. Tylko pytanie, co wyjdzie z tego skracania dialogów, o którym wspomniałem wcześniej…

Podsumowanie

Największym problemem Drakensanga będzie to, co trapi wiele niemieckich gier, a mianowicie lokalizacja. Niepokojące jest, że Radon Labs nie wykazuje zbytniego zainteresowania rynkiem światowym (czyli mówiącym po angielsku). Na szczęście sytuacje może uratuje wydawca gry Anaconda, który cieszy się dobrą reputacją i ma na koncie kilka produkcji o zasięgu międzynarodowym (np. Legend: Hand of God).

Na chwilę obecną, w czasie rpgowej posuchy, gracze powinni pilniej obserwować to, co Europejczycy mogą zaoferować. Niestety Drakensang zapowiada się tylko jako poprawny średniak czerpiący garściami z papierowego systemu, a nie dzieło przełomowe. Na pewno warto będzie się zapoznać z tym tytułem, ale jako że na chwilę obecną zadania i dialogi są wielką niewiadomą, nie możemy polecać tej produkcji w ciemno. Jeśli gra stanie na wysokości zadania i będzie takim dziełem jak Nothland Trilogy w latach 90’, to na pewno zaskarbi sobie serca rzeszy fanów.

Źródło: gamebanshee.com

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...