Dziwne rzeczy ostatnio dzieją się w Zamczysku. Pogodowe konkretniej. Już pół biedy, gdyby z sufitów lał się po prostu deszcz, bo i za oknem jest, ale... nie. Zaczęło się niewinnie, już kilka dni temu, od niepozornego szronu, co płatał figla, nie pozwalając otwierać drzwi (ach te lodowate klamki...!). Ale nic to, może akurat któryś z magów po prostu się bawi. Tylko że... nikt się nie przechwalał ani nie wyśmiewał ofiar psikusa. Gorzej – zaczęło robić się zimniej, a do tego w pomieszczeniach radośnie zaczął sypać śnieg! No tego to już było zdecydowanie zbyt wiele; tym bardziej że MOIM książkom na dobre wyjść nie mogło. Wiadomo – trzeba było znaleźć źródło całego zamieszania. A było nim "Wilcze przesilenie", znalezione pod łóżkiem Couruna. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!
Nigdy nie lubiłem recenzować drugich tomów w serii i zdecydowanie omijałem szerokim łukiem te, za które odpowiadał autor należący do mojej osobistej czołówki pisarzy. Niestety, służba nie drużba, więc najwyższa pora nakreślić kilka zdań o kontynuacji „Wilczego daru”, autorstwa popularnej wśród miłośników wampirów Anne Rice.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz