Wiem, wiem, pewnie myśleliście, że jak kot, to najprawdopodobniej nie będę się z własnej woli pakowała tam, gdzie jest ZIMNO! Sterty śniegu, mróz, lód a do tego wilkołaki? Tak, macie rację, to nie miejsce dla mnie. Ale cóż poradzić na to, że właśnie w mroźnej Belorii została osadzona akcja najnowszej książki Olgi Gromyko? Sami rozumiecie, wręcz nie mogłam przepuścić takiej okazji. Co za tym idzie – po godzinach uśmiewania się z przygód Szeleny i spółki, czym prędzej powróciłam do ciepłej komnaty i skrobnęłam relację. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!
Nie do końca mam pewność, od czego zaczęła się moja fascynacja literaturą fantasy zza wschodniej granicy. Od "Jesiennych ogni" Komarowej (o których pewnie kiedyś napiszę) czy może cyklu o wiedźmie spod pióra Olgi Gromyko. Wiem jedno: po pierwszych stronach historii Wolhy Rednej przepadłam. Wyobraźcie więc sobie moją radość, gdy okazało się, że ukazuje się kolejna książka tej autorki – "Wierni wrogowie", których akcja rozgrywa się wprawdzie w tym samym świecie, co wcześniej, ale wiele lat przed narodzinami rudej i wrednej studentki magii...
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz