Ślepe stado – recenzja książki

1 minuta czytania

ślepe stado

Pierwszą przeczytaną powieścią Johna Brunnera byłem trochę rozczarowany. „Na fali szoku” okazało się średnią pozycją, chyba niegodną przynależności do elitarnego grona Artefaktów. Postanowiłem dać jednak jeszcze jedną szansę autorowi – kiedy na księgarnianych półkach pojawiło się „Ślepe stado”, nie wahałem się ani chwili. Czy słusznie?

Wizja świata przedstawiona przez Brunnera prezentuje się przerażająco i antyutopijnie. Z nieba zasnutego ciężkimi chmurami pada kwaśny deszcz, zabójczy dla ludzi i środowiska naturalnego. Chodzenie po ulicach bez maski tlenowej grozi śmiercią, niebezpieczeństwa czyhają nawet w wodzie z kranu, zaś Morze Śródziemne przypomina najbardziej wielki zbiornik trujących wyziewów. Niektórzy obywatele powoli dostrzegają tragizm sytuacji i próbują walczyć z władzami, w ich mniemaniu odpowiedzialnymi za obecny stan rzeczy. Nazywają się "trainistami", od nazwiska samozwańczego przywódcy, Austina Traina. Problem w tym, że prawdziwego Traina mało kto kiedykolwiek widział, po okolicach zaś krąży mnóstwo jego sobowtórów.

Czytaj dalej...

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...