Największym zagrożeniem dla historii osadzonych w realiach uniwersum zdefiniowanego tak mocno jak "Metro" jest wtórność. Obawy o powtarzalność kolejnych koncepcji oraz schematyczność ich wykonania rodzą się automatycznie w umyśle potencjalnego odbiorcy nowej "powieści z cyklu...". Trudno się temu dziwić zwłaszcza w wypadku gatunku postapo. Opakowywanie kolejnych produktów w efektowne hasła, takie jak "Pierwsza polska powieść Metro 2033", nie zda się na wiele, jeśli reklamowana nimi treść nie okaże się dostatecznie intrygująca i nowatorska. Pogodzić oryginalność z wiernością wobec wymogów franczyzy, nawiązać do najlepszych, najbardziej lubianych przez fanów serii pomysłów, jednocześnie nie kopiując ich, a do tego wszystkiego dodać szczyptę regionalnego "folkloru", ale inaczej niż zrobił to wcześniej inny autor. Zachwycić czytelników, nie wkurzyć recenzentów... Czy w wypadku nowej, bodaj sześćdziesiątej trzeciej już odsłony serii "Metro" (lecz dopiero drugiej z polskim rodowodem) spełnienie wszystkich tych wymogów jest jeszcze w ogóle możliwe?
Tak, jest możliwe.
Ale potrzeba do tego cholernie dobrego warsztatu.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz