Batman. Wojownicze Żółwie Ninja
batman. wojownicze żółwie ninja

Od pierwszej chwili pomysł połączenia Batmana i Wojowniczych Żółwi Ninja zarówno intryguje, jak i budzi zasadne obawy. W końcu mowa o zetknięciu ze sobą zamaskowanego ponuraka, bogacza i geniusza z wyluzowanymi, krzątającymi się w kanałach humanoidalnymi żółwiami i szczurem. Mimo to, perspektywa poznania ich wspólnych przygód brzmi jak nie lada gratka.

Napisaniem crossovera łączącego Żółwie z Batmanem zajął się James Tynion IV, a na końcu albumu zamieszczono propozycję wydawniczą jego autorstwa, co pozwala spojrzeć na tę potężną cegiełkę (432 strony) z perspektywy scenarzysty. Finalnie w albumie znalazły się trzy historie, luźno ze sobą powiązane. W pierwszej z nich Żółwie trafiają do Gotham, lecz na skutek przenosin ich mutacja zaczyna się cofać, przez co pozostanie w wymiarze Batmana na dłuższą metę oznacza dla nich śmierć. Przekonanie Gacka, że to nie oni, a Shredder i Klan Stopy są prawdziwym zagrożeniem dla miasta następuje wprawdzie prędko, ale to dopiero początek wspólnej walki z arcyłotrami obu światów.

Nekropolia

Nekropolia – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 0
nekropolia

Uniwersum Warhammera 40,000 jak zawsze umie wciągnąć i zaskoczyć. Jako że dłuższe opisy tego typu można dać do każdego dzieła spod tego sztandaru, po prostu przejdę do opisania, co mi się trafiło tym razem – jest to trzecia część "Duchów Gaunta" Dana Abnetta o podtytule "Nekropolia".

Krucjata w Światach Sabbat trwa w najlepsze. Choć najważniejsze wydarzenia rozgrywają się na froncie, nie oznacza to, że tyły są bezpieczne. Gdy na planecie Verghast dochodzi do walk wewnętrznych, szybko okazuje się, że palce maczają w tym mroczne potęgi. W związku z tym dowództwo krucjaty wysyła lojalistom wsparcie kilku regimentów gwardii, w tym Pierwszego i Jedynego z Tanith.

LastMan. Tom 5

LastMan. Tom 5 – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
lastman. tom 5

W piątym tomie twórcy "LastMana" znów zaskakują. Gdy wydawało się, że ponownie prześledzimy wątek turnieju z kilkoma tajemnicami na dalszym planie i obietnicą czegoś większego, fabuła nabrała dynamizmu i nieobliczalności. Trudno tej serii nie lubić i nie doceniać jej rozwoju.

Twórcy wracają do Doliny Królów, by tam położyć podwaliny pod nowe motywy – legendę szybko nabierającą realnego kształtu. I to się ceni, bo do tej pory akcja wędrowała z miejsca na miejsca, a porzucone postacie i lokacja nie wracały. W piątym tomie to się zmienia, dzięki czemu wydarzenia zyskują na rozmachu, zaś rozruszane wątki charakteryzują się jeszcze szybszym tempem. Nie ma chwili na nudę, cały czas coś się dzieje niczym w dobrym filmie akcji, łączącym różnorodne elementy fantasy i sci-fi oraz będącym popkulturową rozrywką z wciągającą po uszy historią.

Dziewczyna, która klaszcze
dziewczyna która klaszcze

Lubicie się bać? Strach to jeden z najbardziej podstawowych atawistycznych instynktów, zapewniających ludzkości przetrwanie, mających motywować organizm do walki bądź ucieczki. Pewnie większość z nas w prawdziwym życiu unika sytuacji stresujących i wyzwalających tę, bądź co bądź, nieprzyjemną emocję. Z drugiej strony w przeważającym odsetku lubimy sięgać po filmy czy literaturę grozy, by móc poczuć dreszczyk i skok adrenaliny bez konieczności stawania oko w oko z realnym zagrożeniem. Bez tej ambiwalentnej fascynacji strachem Stephen King zapewne rejestrowałby się w urzędzie dla bezrobotnych, a Graham Masterton stał w kolejce do opieki społecznej po zasiłek. Just kidding. Pewnie pisaliby supersprzedające się harlequiny. Ale do rzeczy – trzymam właśnie w rękach polski horror (i nie odnoszę się tutaj do aktualnej sytuacji polityczno-społecznej naszego kraju) – debiut literacki Tomasza Kozła o jakże wdzięcznym tytule "Dziewczyna, która klaszcze". Czy pan Kozioł ma szansę na miano polskiego króla literatury grozy?

Głębia: Światłość niesie światłość
głębia: światłość niesie światłość

Kolejna seria pisana przez Ricka Remendera dotarła do końca. Po finałowej odsłonie komiksu "Fear Agent" Non Stop Comics zafundowało czytelnikom piąty i zarazem ostatni tom "Głębi", opatrzony podtytułem "Światłość niesie światłość".

Warto nadmienić, że już poprzednia część mogła stanowić swego rodzaju domknięcie serii, jednak twórcy nie zdecydowali się na pozostawienie czytelników z tak otwartym zakończeniem. Wrócili zatem do wykreowanego świata, aby w zeszytach #20–26 doprecyzować losy rodziny Caine'ów, choć z nie tak dobrym efektem, jak można by sobie tego życzyć.

Batman: Miasto Bane'a
batman: miasto bane'a

"Miasto Bane'a" kończy dwunastotomowy run o Batmanie scenariusza Toma Kinga. Nie wszystko w nim zagrało tak jak powinno – w ostatnich odsłonach twórca prezentował gorszą jakość, a finał jest z rodzaju "ni ziębi, ni grzeje".

Bane przejął władzę w Gotham, a za pomocą zdolności Psychopirata sprawuje kontrolę nad innymi złoczyńcami. Superbohaterowie mają związane ręce – rodzina Batmana nie może wkroczyć do akcji, bo skazałaby na śmierć Alfreda będącego zakładnikiem. Wśród pilnujących nowego porządku w mieście znalazł się również sam Batman, lecz mroczniejszy i bardziej brutalny, bowiem za maską kryje się Thomas Wayne, pochodzący z innego wymiaru. Z kolei Bruce Wayne został złamany i dopiero rozpoczyna proces powrotu do sił.

Uncanny X-Force: Inny Świat
uncanny x-force: inny świat

Gdy Apocalypse i jego dziedzic w osobie Archangela przestali stanowić zagrożenie, nadszedł czas na porachunki z tym, który miał spory udział w powstrzymaniu adwersarza, czyli Fantomexem.

Członkowie drużyny X–Force, tajnego oddziału X–Menów, którzy w założeniu nie boją się podejmowania trudnych decyzji i brutalnego (również śmiercionośnego) obchodzenia z wrogami, musieli stawić czoła klanowi Akkaby. Klan ten postanowił bowiem wskrzesić potężnego mutanta Apocalypse'a, lecz zespół X–Force nie zdawał sobie sprawy, że tym razem zagości on w ciele kilkuletniego chłopca. W przeciwieństwie do pozostałych członków drużyny Fantomex nie miał wątpliwości i zastrzelił potencjalnego tyrana, którego osobowość uważał za nie do odratowania. Teraz mutant będzie musiał odpowiedzieć za swój czyn przed sądem, na który wiedzie go Kapitan Brytania, zamieszkujący wymiar znany jako tytułowy "Inny Świat".

Lucyfer. Tom 1

Lucyfer. Tom 1 – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
lucyfer. tom 1

Diabelski plan

Jeśli po komiksowym "Lucyferze" spodziewacie się więcej rozrywki w stylu jego serialowej adaptacji, to musicie zrewidować swoje oczekiwania. Poza nazwami postaci nie ma większych zbieżności – telewizyjna produkcja to coś w stylu "Diabeł i pani detektyw: Kryminalne zagadki Los Angeles", zaś oryginał jest czystym fantasy z rozmachem, niezwykłymi postaciami i podróżowaniem po innych światach.

Lucyfer pojawił się w serii "Sandman" Neila Gaimana, a jego potencjał zaowocował poświęconym mu oddzielnym cyklem stworzonym przez Mike'a Careya. Główny bohater to upadły anioł i władca piekieł, choć ostatni tytuł jest już tylko teoretyczny, ponieważ Lucyfer porzucił swoje włości i zamieszkał w Los Angeles, gdzie prowadzi nocny klub "Lux". Gdy niebiosa zlecają mu zadanie, rozpoczyna się ciąg wydarzeń mający doprowadzić do ziszczenia się diabelskiego planu. Cel? Jak najwyższy.

Daredevil: Nieustraszony! Tom 0
daredevil: nieustraszony! tom 0

Runy Briana Michaela Bendisa, Eda Brubakera i Franka Millera poświęcone Daredevilowi dobiegły końca, lecz Egmont przygotował coś jeszcze dla fanów niewidomego herosa z Hell's Kitchen. Mianowicie zbiór kilku wyróżniających się historii innych autorów.

Zbiór obszerny, bo liczący aż 636 stron, otwiera "Diabeł Stróż" napisany przez Kevina Smitha. Daredevil pomaga kobiecie z dzieckiem, lecz matka ucieka, a zamaskowany heros zostaje sam z niemowlakiem. Niedługo potem w biurze Matta Murdocka zjawia się tajemniczy starzec, który z niezachwianą pewnością opowiada o zagrożeniu, jakie stanowi ocalone dziecko. Smith eksploruje jeden z istotnych motywów towarzyszących Daredevilowi, czyli religijność i zdolność do zawierzenia Bogu. Zarówno wiara, jak i moralność bohatera zostają wystawione na ciężką próbę, scenarzysta umiejscawia część akcji wewnątrz świątyni, dość znaczną rolę przypisuje zakonnicy będącej matką Murdocka, a całość spina zupełnie niezłą klamrą, w której tylko nieco rażą archaicznie wyniosłe monologi antagonisty. "Diabeł Stróż" zyskałby wprawdzie na zagęszczeniu fabuły i odchudzeniu dymków, lecz można to przełknąć. Cieszą jeszcze sprawnie wplecione gościnne występy Czarnej Wdowy i Doktora Strange'a.

Deus Irae

Deus Irae – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 1
deus irae

Stałym czytelnikom moich recenzji postaci Philipa K. Dicka przedstawiać nie muszę. Był to pisarz płodny, często poganiany deadline'ami, z nieustannie wiszącym nad głową widmem bankructwa. W związku z tym wachlarz jego dzieł rozciąga się od wybitnych po mierne, jednak w większości pisane samodzielnie. Do stworzenia "Deus Irae" Amerykanin nietypowo zaprosił Rogera Zelaznego, gdyż uznał, że ten dostarczy brakującej mu wiedzy na tematy chrześcijańskie. Tego autora cenię bardzo za "Kroniki Amberu". Dwa wielkie nazwiska literatury science fiction… To się nie mogło nie udać, prawda?

Trafiamy do postapokaliptycznego świata, w którym amerykański urzędnik Carleton Lufteufel wcisnął najgroźniejszy przycisk w Białym Domu, spuszczając na cały glob bomby atomowe. Nieliczni ocaleni żyją w odosobnionych enklawach, z rzadka komunikując się z innymi osadami. Na zgliszczach kultury powstała nowa religia, wyznająca wspomnianego biurokratę jako Boga Gniewu. Głównym bohaterem książki jest Tibor McMasters, doskonały malarz urodzony bez kończyn. Chłop podejmuje się namalowania fresku przedstawiającego ludzką postać tytułowego Deus Irae. Aby prawidłowo wykonać zadanie, musi wyruszyć na pielgrzymkę pełną niebezpieczeństw.

Wczytywanie...