Komiksy
daredevil: nieustraszony! #6

Po trzech tomach w serii "Daredevil: Nieustraszony!" swoją część historii o Matcie Murdocku zakończył Brian Michael Bendis. Po trzech tomach swoją kończy również Ed Brubaker.

Finalną odsłonę można podzielić na dwie części. Pierwsza koncentruje się na wątku Wielkiego Bena Donovana, który – wydaje się, że niesłusznie – ma zostać skazany za brutalną zbrodnię. Druga, już dłuższa, to powrót Dłoni nawiązującej współpracę z Lady Bullseye. Organizacja ninja na cel weźmie właśnie Daredevila.

Po sporym spadku opowieść wróciła na dobre tory. Brubaker nie zapomina o dylematach Matta, ale nie skupia się na nich w zbyt dużym stopniu. Akcję kieruje w znajomym kierunku – ku niewinnemu człowiekowi, któremu trzeba pomóc, bo najwyraźniej wplątał się w coś wielkiego. Choć sprawa nie jest skomplikowana, to czuć satysfakcję z odkrywania jej kolejnych szczegółów wraz z Mattem i Dakotą. Tradycyjne śledztwo prowadzi do wniosku, że świat to nie czarno-białe miejsce, a przeciwnik nie ma twarzy nowego szalonego arcyłotra. Zejście na ziemię i niewiązanie intrygi z Daredevilem to miła odmiana po ostatnich wydarzeniach.

Sztuczna broda Świętego Mikołaja
sztuczna broda

Choć święta już minęły, nikt nam nie zabrania przywoływania wspomnień z tego okresu, prób przebudzenia ich niezwykłego ducha. Zdjęcia i zabawne rodzinne historie sprawdzą się doskonale, ale jest też "kulturalny" sposób – książka albo film, zarówno z ponadczasowych klasyków, jak i ostatnich nowości. "Sztuczna broda Świętego Mikołaja" autorstwa Terry'ego Pratchetta świetnie się nada.

Święta to czas pojednania i radości. Chwile, gdy godzimy się z rodziną i nad stołem wypełnionym pysznym jedzeniem dzielimy się zabawnymi historiami z przeszłości. Ta książka daje nam dodatkowych jedenaście powodów, aby się wspólnie pośmiać. Zawiera historie, które na nowo definiują w umyśle czytelnika termin "magia świąt". Nic nie zostanie oszczędzone – od świątecznych dań po samego Świętego Mikołaja.

"Sztuczna broda Świętego Mikołaja" jest zbiorem opowiadań, które nie mają ze sobą ścisłego powiązania. Każde z nich, choć może czasem odbiegać od motywu świątecznego, zawiera jakąś charakterystyczną cząstkę dotyczącą tego właśnie okresu. Można je przeglądać tak, jak komu się to podoba, nic na tym nie tracąc, a duża czcionka i rozsądne rozmiary każdej historii sprawiają, że można ich użyć do umilenia sobie popołudnia albo w roli bajeczki na dobranoc. Każda z opowieści jest unikalna, a jej bohaterowie nietuzinkowi. Nie trzeba być Świętym Mikołajem, by przeżywać nadzwyczajne, nietypowe przygody.

Komiksy

Royal City #1: Krewni – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
royal city: krewni

Rozstrzał gatunkowy komiksów sprawia, że każdy jest w stanie znaleźć dla siebie coś interesującego. Jedni wybiorą superhero, inni odbiją w kierunku mang, ktoś jeszcze stwierdzi, że lubi akcję rozgrywającą się w dawnych czasach. Jednak skupienie się na charakterach postaci i ich rozterkach emocjonalnych potrafi fascynować niezależnie od konwencji. A Jeff Lemire w "Royal City" w świetny sposób udowadnia, że nie trzeba silić się na rozbudowaną otoczkę i do dobrej historii w zupełności wystarczą pogubienie w życiu bohaterowie.

Małe miasteczko? Po dodaniu do tego zamkniętej społeczności można mieć skojarzenia z prozą Stephena Kinga. Jednak Jeff Lemire, autor m.in. "Descendera" i "Łasucha", serwuje nam robotnicze Royal City, które samo w sobie nie skrywa mrocznych tajemnic. Ale zamieszkująca je rodzinka Pike'ów ma ich aż nadto.

Patrick Pike przekroczył czterdziestkę, lecz to nie kryzys wieku średniego doskwiera mu najmocniej, a niemoc pisarska. Pierwsza książka okazała się ogromnym sukcesem, druga podobała się chyba tylko autorowi. Obecnie pracuje nad trzecim dziełem, o czym dobitnie przypomina mu agent, nieustannie grożąc zerwaniem kontraktu i koniecznością zwrotu zaliczki. Blokada twórcza zbiega się z tragedią – ojciec Patricka miał zawał i zapadł w śpiączkę. Szpital stał się miejscem, do którego powinni udać się wszyscy członkowie rodziny, aczkolwiek ich dawne i całkiem świeże urazy oraz animozje są zbyt silne, aby doszło do ciepłego pojednania. Wszystkiemu zaś przygląda się widmo Tommy'ego Pike'a, chłopca, który niegdyś zginął w tragicznym wypadku.

Królowie Wyldu

Królowie Wyldu – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 2
królowie wyldu

Mówią, że to jak człowiek kończy, jest ważniejsze od tego, jak zaczyna. Trudno temu zaprzeczyć. Jednak początek również jest przydatny, pozwala na wyrobienie sobie dobrej pozycji i wpływa na odbiór późniejszych osiągnięć. Do takich rozważań skłoniła mnie debiutancka powieść Nicholasa Eamesa – "Królowie Wyldu".

Clay Cooper był niegdyś członkiem Sagi – najsłynniejszej drużyny najemników swych czasów. Ale to było kiedyś. Dzisiaj każdy z towarzyszy udał się w swoją stronę, postarzał się, starał się ustatkować. Kiedy do drzwi Claya stuka Gabriel, ich dawny przywódca, z prośbą o pomoc, początkowo Clay chce odmówić. Jednak w końcu decyduje się na podjęcie misji, którą wziąłby tylko głupiec lub szaleniec. Córka Gabriela, Rose, ugrzęzła na drugim końcu świata, w mieście obleganym przez chmarę potworów zwaną Hordą z Wyldu. By ją uratować, przyjaciele muszą raz jeszcze zebrać drużynę, przebrnąć przez najniebezpieczniejszy las na świecie i pokonać wojsko rodem z koszmaru. Podczas tej przeprawy będą stawiać czoło znanym i nieznanym niebezpieczeństwom. A to wszystko w imię dawnych więzi, ratowania świata i tego, czego każdy najemnik pragnie ponad wszystko – chwały, która przetrwa wieki.

Komiksy

Wielki zły lis – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
wielki zły lis

Lis ma problem. Nikt na farmie się go nie boi, a próby zdobycia jedzenia za pomocą metod typowych dla drapieżnika kończą się fiaskiem. Bohater, namówiony przez Wilka, realizuje nowy plan – kradnie jajka, z których mają się wykluć kurczęta. A jak trochę dorosną, to będą dobrym pożywieniem, nieprawdaż? Lis nie przewidział jednego: że przywiąże się do uroczych piskląt.

Tak zaczyna się zabawna opowieść o niestrasznym Lisie, który musi się odnaleźć w nowej roli – rodzica. Benjamin Renner stworzył komiks zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Lekki, coraz bardziej absurdalny humor towarzyszy przez całą lekturę, a jednocześnie chwilami rozczula, zwłaszcza w scenach między kurczętami a ich "lisią mamusią". Autor zaskakuje niektórymi sytuacjami, które są zaczerpnięte z życia, odnajdą się w nich szczególnie rodzice, w "Wielkim złym lisie" dostrzegą bowiem analogie do własnych doświadczeń.

Do postaci trudno nie czuć przynajmniej trochę sympatii, przyznam się jednak, że jak na tak dobry, pozornie łatwy do realizacji koncept, komiks nie dał aż tylu emocji. Wydaje mi się, że można było napisać więcej scen, dzięki którym czytelnik bardziej przywiązałby się do bohaterów i byłby przekonany do przyjaźni czy miłości łączących część z nich. A tak choć jest to lekka, miła lektura, to nie zaliczę jej do grona ulubionych.

Komiksy

Giants – recenzja komiksu

Dodała: , · Komentarzy: 0
giants

Teksty kultury na temat ogromnych, niebezpiecznych potworów atakujących ludzi już dawno nie są niczym nowym, a właściwie można powiedzieć, że współcześnie już się trochę przejadły. Wystarczy wymienić tutaj filmową "Godzillę" albo powieściowe "Toromorze" China Miéville'a. W polskiej literaturze współczesnej pewną próbą spojrzenia z innej perspektywy na życie po apokalipsie była powieść "Polaroidy z zagłady" Pawła Palińskiego, z kolei pośród licznych powieści amerykańskich z gatunku YA pewne odświeżenie stanowiła pozycja "Where She Fell" autorstwa Kaitlin Ward. Warto zatem zastanowić się, jak ten problem udało się przedstawić w komiksie. "Giants" wpisuje się w nurt dzieł postapo, autorzy skupiają się przede wszystkim na stworzeniu dobrej, rozrywkowej publikacji.

Bracia Valderrama proponują odbiorcy zgrabną historię o zagładzie świata, w której losy wszystkich bohaterów (także potworów) stale splatają się ze sobą. Ziemia zostaje spustoszona i rządzą na niej niebezpieczne mutanty, zaś ludzie przeorganizowali się i stworzyli społeczność podziemną. Jak można się domyślić, nowe porządki oznaczają, że są grupy posiadające władzę oraz te, które marzą o tym, aby ją zyskać. Gogi i Zedo także chcą od życia czegoś więcej niż to, co obecnie mają, i pragną dostać się do podziemnej elity. Okazuje się to jednak dużo trudniejsze niż sądzili, a podczas tej życiowej wędrówki każdy z nich przynajmniej raz obleje egzamin z człowieczeństwa.

Wierni wrogowie

Wierni wrogowie – recenzja książki

Dodała: , · Komentarzy: 0
wierni wrogowie

Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Wilkołaczyca Szelena najwyraźniej wzięła sobie to powiedzenie mocno do serca, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przygarnęła pod swój dach pobitego niemal na śmierć czarodzieja? Oboje mają mnóstwo powodów, by – delikatnie ujmując – nie darzyć się wzajemnie sympatią i zaufaniem. A jednak okazuje się, że w pewnych wypadkach współpraca ponad podziałami jest możliwa. Na przykład kiedy na horyzoncie pojawi się jeszcze jeden, nieokreślony, ale niewątpliwie potężny wróg.

Akcja powieści "Wierni wrogowie" rozgrywa się w świecie znanym już czytelnikom "Kronik Belorskich", ale kilkaset lat wcześniej. Jest to odrębna historia, z innymi bohaterami i choć pojawia się kilka motywów luźno nawiązujących do cyklu o wiedźmie Wolsze, to także nowi odbiorcy mogą śmiało po nią sięgać bez obaw, że czegoś nie zrozumieją.

Nowi bohaterowie – stara Olga Gromyko. Autorka serwuje klasykę fantasy – magię, liczne nadnaturalne rasy, walkę dobra ze złem, ratowanie świata – a wszystko to z przymrużeniem oka. W pewnym momencie miałam poczucie, że właśnie jestem świadkiem ponownego formowania się drużyny pierścienia, tylko w dużo mniej poważnym wydaniu. W książce pojawiają się najbardziej klasyczne (czasami chce się powiedzieć – wyświechtane) motywy fantasy, ale ujęte nieco po luzacku.

Komiksy

Ghost Money – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
ghost money

Organizacje terrorystyczne są wdzięcznym tematem dla twórców politycznych thrillerów. Ochoczo korzystają z nich nie tylko filmowcy i pisarze, lecz także autorzy komiksowi, jak chociażby Thierry Smolderen i Dominique Bertail, którzy powołali do życia "Ghost Money".

Czym są tytułowe pieniądze widmo? W najprostszym rozumieniu to majątek Al-Kaidy, zaginiony po wydarzeniach z 11 września. Bankier terrorystów wprawdzie został przechwycony przez organy ścigania, lecz pieniądze nadal są przechowywane przez... No właśnie, przez kogo? Nad tym pytaniem w "Ghost Money" łamie sobie głowę wiele postaci, równocześnie rozpoczynając pościg za podejrzanymi o ich posiadanie. Do tego autorzy serwują jeszcze tajne działania CIA, cyberinwigilację, implanty, dziesiątki zakapiorów i rozgrywki polityczne. Oraz studentkę z Londynu imieniem Lindsey, która przypadkowo zaprzyjaźnia się z tajemniczą Chamzą.

Komiks rozpoczyna się niepozornie, acz interesująco jest już na wstępie. Od razu otrzymujemy wyraźne informacje, wokół kogo i czego będzie zawiązywać się akcja, i to w sposób pobudzający ciekawość. Szkoda tylko, że odpowiedzialny za scenariusz Thierry Smolderen miewa tendencje do powtarzania tych samych informacji za pośrednictwem paru scen. Traci na tym dynamika i dużo łatwiej o znużenie, przez co choć "Ghost Money" to dobry komiks, nie obyło się bez dzielenia lektury na kilka sesji.

Grzechy Imperium

Grzechy Imperium – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 0
grzechy imperium

Brian McClellan zyskał rozgłos i uznanie dzięki "Trylogii magów prochowych". Teraz szykuje ładunki do cyklu "Bogowie krwi i prochu", którą rozpoczyna tom "Grzechy Imperium".

Fatrasta dopiero staje się krajem. Wywalczyła sobie wolność, ale jej lud to mieszanka oportunistów, osadników, przestępców, idealistów i autochtonów, która dopiero stopi się w jeden naród. Nie jest to jednak proces łatwy i prosty. Krainą targają niepokoje wewnętrzne i tylko lady kanclerz ze wsparciem swej tajnej policji jest w stanie utrzymać porządek. Jednak niedawne odkrycia wskazują, że wkrótce nadejdzie burza, na którą ci ludzie nie są gotowi. Do jej odparcia będą potrzebni wielcy bohaterowie i utracona władza. Wśród tych pierwszych są: szpieg szukający i skrywający niebezpieczne sekrety, stary weteran, który za swe zasługi został zesłany do piekła, oraz generał najemników po przejściach.

Stworzenie nowej historii w znanym uniwersum może być problemem. Jednak fabułę poprowadzono w taki sposób, by powiązania z dotychczasowymi dziejami były w odpowiednio wyjaśniane dokładnie wtedy, gdy jest to konieczne. Dzięki temu mamy pełen obraz sytuacji. Można snuć samodzielne przypuszczenia co do dalszego rozwoju wydarzeń, ale nie ma spoilerów. Zdrowy kompromis.

Komiksy

Saga #08 – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
saga #08

"Saga" to bardzo adekwatny tytuł, wszak w polskim wydaniu seria liczy już osiem tomów, dziewiąty jest w przygotowaniu, a końca na razie nie widać. I wiecie co? Historia rozrastającej się i nieustannie ściganej rodziny Hazel nadal interesuje.

Po prawdzie, można odnieść wrażenie, że "Saga" swój najlepszy okres ma już za sobą i były to jej pierwsze odsłony. Najnowsze nie aspirują do miana wielkiej historii, są jednak skutecznie przyciągającą lekturą, po którą według deklaracji czytelników sięga się w pierwszej kolejności. A powody ku temu są proste: humor, intensywne relacje między bohaterami, emocjonalne przywiązanie, atrakcyjny, kosmiczny pejzaż oraz czerpanie ze współczesnej rzeczywistości.

Działa jak ta lala, choć im dalej, tym częściej zadaję pytanie: "Quo vadis, Vaughan?". Może to tylko moje marudzenie, ale opowieść się przeciąga, choć owszem, z dobrym (bo przyjemnym) rezultatem. Czy "Saga" jeszcze nawiąże do dawnego poziomu, pozostaje otwartą kwestią.

Wczytywanie...