Komiksy
głębia: zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw

W świecie znanym z "Głębi" ludzkość żyje w odmętach oceanów. Po bardzo dobrym otwarciu serii mogło się zdawać, że fabuła będzie się pogrążać i na dobre utkwi w przeciętności, gdyż każdy z dotychczasowych tomów był odczuwalnie słabszy od poprzedniego, często na skutek nienaturalnego przeciągania przewodniej linii fabularnej. Dlatego do czwartej części podchodziłem ze sporymi obawami, a tu proszę – miłe zaskoczenie.

Powiedzmy sobie szczerze: nie oznacza to, że "Głębia" nagle staje się pozycją wybitną – ale na pewno ciekawą. Przede wszystkim dzieje się sporo i ma to znacznie większy sens, szczególnie w porównaniu do trzeciego tomu. Odpowiedzialny za scenariusz Rick Remender zawiązuje nowe wątki i stara się logicznie zamykać stare, a ogólne wrażenia z lektury "Zewnętrznych aspektów wewnętrznych postaw" są pozytywne. Wydawało się, że seria popada w swego rodzaju marazm i będzie dryfować, tymczasem łapie wiatr w żagle i są jeszcze nadzieje na wartki finał. Na przestrzeni kolejnych wydań zbiorczych łatwo o zastrzeżenia odnośnie do "pozbywania się" postaci, co Remender robi dosyć często i czasami bez wyczucia właściwego czasu. Jeśli na początku cyklu zmiany wśród obserwowanych bohaterów były uciążliwe, tak teraz odnoszę wrażenie, że scenarzysta w końcu wyklarował grupkę tych najważniejszych postaci, którzy będą nam towarzyszyć do końca. Choć pewnie jeszcze kogoś się pozbędzie.

Komiksy

Mucha Comics – grudniowe nowości

Dodał: , · Komentarzy: 0

W sprzedaży dostępne są już dwa nowe komiksy Muchy Comics. Pierwszy z nich to bardzo oczekiwany 4. tom "Bękartów z Południa" o podtytule "Motywacja". Drugi to nowy album z Jessiką Jones w roli głównej scenariusza Bendisa i z ilustracjami Gaydosa – "Jessica Jones: Wyzwolona".

mucha comics

"Bękarty z Południa", jak i komiksy z Jessiką Jones od Bendisa, były na naszym portalu recenzowane (tutaj i tutaj) i gorące je polecamy, zarówno jako prezent, jak i do kupienia dla własnej przyjemności.

Pierwszy rok

Pierwszy rok – recenzja książki

Dodała: , · Komentarzy: 0
pierwszy rok

Magia! Szkoła magii! Czyż pobyt w takim miejscu nie oznacza najlepszej przygody życia? Tak mogłoby się wydawać, ale życie bohaterów książki to nie bajka... I nawet jeśli na każdym kroku nie trzeba walczyć z Voldemortem i jego poplecznikami, i tak dotrwanie do końca roku może stanowić nie lada wyzwanie.

Piętnastoletnia Ryiah i jej brat bliźniak Alex wyruszają z domu, by spełnić swoje wielkie marzenie – wstąpić do Akademii Magii. I choć ich podróż na miejsce nie należała do najłatwiejszych, to nic w porównaniu z tym, co czeka ich dalej. Przed nimi dziesięć miesięcy nauki i wyczerpujących treningów, później zaś tydzień egzaminów i – co jest wysoce prawdopodobne – potężnych rozczarowań. Naukę mogą podjąć wszyscy chętni mieszczący się w dopuszczalnym wieku, ale drugi rok szkolenia rozpocznie jedynie piętnaścioro z nich, po pięć osób w każdej z trzech frakcji. Dla znakomitej większości adeptów najbliższy rok okaże się zmarnowanym czasem.

Ogromna determinacja rudowłosej Ryiah może nie wystarczyć, skoro nastolatka już na początku wyraźnie odstaje od części grupy. Ćwiczenia fizyczne są wyczerpujące, a dodatkowo dziewczyna nie radzi sobie z opanowaniem własnego talentu magicznego. A jakby tego było mało, niskie pochodzenie sprawia, że uczniowie należący do arystokracji chętnie okazują Ryiah swoją wyższość. Biednemu zawsze wiatr w oczy...

Komiksy
zabij albo zgiń #4

Wszystkie dobre serie prędzej czy później dobiegają końca. W przypadku "Zabij albo zgiń" autorstwa Eda Brubakera, Seana Phillipsa i Elizabeth Breitweiser wystarczyły cztery tomy, by historia Dylana dotarła do finału. I chociaż to dobre zakończenie, to pozostawia po sobie niedosyt.

Ostatnią część rozpoczyna wizyta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie przebywa Dylan. W dalszym ciągu nie jest przekonany, czy demon, za którego namową zaczął zabijać złych ludzi, jest prawdziwy, czy to tylko projekcja jego umysłu, wzmagana namalowanymi przez ojca obrazami. Oczywiście bycie pensjonariuszem wspomnianego szpitalu nie zapewnia spokoju ducha i nawet tam Dylan znajduje przesłanki świadczące o słuszności własnego postępowania.

Spora miejsca poświęcono pobytowi bohatera w psychiatryku i skutkuje to paroma nużącymi fragmentami w trakcie lektury, aczkolwiek i tak ciągle gna się przez kolejne strony w oczekiwaniu na ciekawy finał. Brubaker konsekwentnie trzyma się pierwszoosobowej narracji – na przestrzeni kolejnych tomów mieliśmy okazję naprawdę mocno wejść w głowę Dylana. Tak jest również teraz, kiedy w jeszcze większym stopniu protagonista zdaje się stawać naprzeciw całemu światu i przede wszystkim jego niesprawiedliwościom.

Alyssa i czary

Alyssa i czary – recenzja książki

Dodała: , · Komentarzy: 0
alyssa i czary

"Alicja w Krainie Czarów" Lewisa Carolla to klasyka literatury dziecięcej i nawet jeśli ktoś nie zna pełnej opowieści, to zapewne zetknął się z wersją skróconą lub z jedną z ekranizacji. Jak często w takich przypadkach bywa, inny jest odbiór tej historii, gdy czyta się ją w wieku kilku czy kilkunastu lat, a inny, gdy wraca się do niej po latach. Muszę przyznać, że nigdy nie byłam szczególną miłośniczką opowieści o małej Alicji, ale gdy niedawno znów po nią sięgnęłam, dostrzegłam nieuchwytne wcześniej smaczki i trochę cieplej patrzę dziś na dzieło Carolla. A przypuszczam, że lektura oryginalnej wersji językowej jeszcze bardziej wpłynęłaby na to postrzeganie ze względu na liczne gry językowe. Teraz do sedna, bo przecież przedmiot recenzji stanowi zupełnie inna książka.

Zupełnie inna? No, nie do końca. Główna bohaterka może i nosi inne imię, ale i ona będzie musiała wkroczyć do Krainy Czarów. Nastoletnia Alyssa pozornie nie różni się od innych osób w jej wieku. Dojrzewa, zakochuje się, szuka celu w życiu. Jak dotąd nic wyjątkowego. A oprócz tego – słyszy kwiaty i owady, tworzy dziwaczne obrazy, używając w tym celu między innymi zasuszonych ciem, a poza tym jest potomkinią Alicji znanej z książki Carolla i ma mamę w zakładzie psychiatrycznym. To już chyba wystarczające obciążenie dla młodej dziewczyny, ale z każdym dniem zamieszanie w jej życiu robi się większe, aż w końcu bohaterka trafia do Krainy Czarów, i to nie sama. Celem jest zdjęcie klątwy ciążącej na jej rodzinie. Do tej pory jest nawet obiecująco.

Komiksy
saga o potworze z bagien #2

Niektóre komiksy zaskakują tym, jak znakomicie opierają się upływowi czasu. Jednym z nich jest niezaprzeczalnie "Saga o Potworze z Bagien", a drugi album zbiorczy tylko utwierdza w tym przekonaniu.

Alan Moore ponownie zabiera czytelników na mokradła, gdzie spotykamy tytułowego stwora oraz jego towarzyszkę Abby Cable. Tym razem materiał obejmuje zeszyty #35-50 oryginalnego wydania i ponownie zadbano o dodatki w postaci okładek oraz artykułów, m.in. Neila Gaimana i rysownika serii Stephena Bissette'a.

Podczas omawiania fabuły "Sagi o Potworze z Bagien" nie można zapomnieć o poruszanych zagadnieniach dalece wykraczających poza fantastykę i grozę. Moore niemal w każdym zeszycie zestawia zielone monstrum z problemami pojedynczych ludzi i całych społeczeństw, a inne nadnaturalne byty i krwawe historie jawią się jako pretekst do poruszenia ważkich tematów. Z twórczości Brytyjczyka wyłaniają się pytania, m.in. o rasizm, energetykę jądrową i powszechne prawo do posiadania broni. Duży nacisk został ponownie położony na ekologię, lecz poza tym scenarzysta zadbał o silne powiązanie ze światem fikcyjnym, a konkretnie z uniwersum DC. Potwór powstawał w okresie, kiedy to w "Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach" Liga Sprawiedliwości i spółka stanęli wobec niespotykanego wcześniej zagrożenia. W efekcie wszystko, co było wówczas tworzone w ramach DC Comics, musiało choćby w minimalnym stopniu nawiązywać do gigantycznego eventu. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli napiszę, że Alan Moore wyszedł z zadania obronną ręką.

Nawiedzony dom na wzgórzu
nawiedzony dom na wzgórzu

Po niemal sześćdziesięciu latach od pierwszego wydania "Nawiedzony dom na wzgórzu" autorstwa Shirley Jackson znów ma swoje pięć minut, a to wszystko za sprawą Netfliksowego serialu o tym samym tytule. A ponieważ serial dość mi się podobał, zapragnęłam przeczytać książkę, która stanowiła inspirację dla jego twórców.

Napisałam o inspiracji i to chyba jest trafne określenie, gdyż fabuły książki i filmowej adaptacji znacząco się między sobą różnią. W powieści do posiadłości na wzgórzu przyjeżdża grupa ludzi: doktor Montague, jeden z przyszłych spadkobierców domu Luke oraz dwie kobiety – Eleanor i Theodora. Celem doktora jest znalezienie dowodów istnienia zjawisk paranormalnych, a zaproszona przez niego trójka ma mu w tym pomóc. Dom na wzgórzu jest idealnym miejscem dla tego typu badań – przez kilkadziesiąt lat jego istnienia wydarzyło się w nim wiele niepokojących rzeczy, okoliczni mieszkańcy odmawiają rozmów na jego temat i nawet małżeństwo, które zgodziło się pomóc w utrzymaniu domu, odmawia zostawania w nim po zmroku.

Tak w skrócie przedstawia się zarys fabuły i naprawdę niewiele można by do niego dodać, nawet po włączeniu w to ewentualnych spoilerów. Jeśli ktoś (tak jak ja) liczy na wciągającą, mrożącą krew w żyłach historię, w której co rusz dzieje się coś nowego, to niewątpliwie będzie zawiedziony. Znakomita większość powieści to cokolwiek dziwne rozmowy bohaterów i podsycanie nadziei na to, że coś się wydarzy, bo przecież ten dom jest taki dziwny. Dopiero pod koniec jakby coś się rusza, ale zdecydowanie za późno, za mało i przede wszystkim zbyt niemrawo.

Komiksy

BBPO: Plaga żab #3 – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0

Trzeci album z serii "BBPO: Plaga żab" jest napakowany ekscytującą akcją. Najlepszy z dotychczasowych? Całkiem możliwe – trudno porównywać go z pierwszym tomem, który w dużej części składał się ze zbioru różnych historii, ale na pewno w obu twórcy prezentują bardzo wysoki poziom.

bbpo: plaga żab #3

Plaga żab chwilowo została odstawiona na boczny tor, co nie znaczy, że bohaterom brakuje problemów. Kate szuka sposobu na ożywienie swojego martwego przyjaciela, a to się wiąże z nawiązaniem relacji z zagadkowym jegomościem. Na pierwszy plan trafiają również sekrety kapitana Daimio i przeszłość Abe'a, zaś Liz mierzy się z nawiedzającymi ją wizjami. Kraus? Grzebie w historii, lecz nie tylko – bo będzie mógł trochę skorzystać z życia.

Komiksy

Mushishi #04 – recenzja mangi

Dodał: , · Komentarzy: 0
mushishi #04

"Mushishi" zdążyło mnie przyzwyczaić do tego, że co tom oferuje mniej więcej to samo. W czwartej odsłonie również nie ma zmian – co może zadowolić fanów serii, ale i wprawić ich w lekkie znużenie.

Właściwie nikomu nie sprawiłoby problemu rozpoczęcie lektury od recenzowanego tomu. Wystarczy wiedzieć, że na świecie żyją stworzenia zwane mushi, które w różny sposób ingerują w egzystencję ludzi – czasem doprowadzają tym do dramatów. Główny bohater to mushishi i jego rolą jest rozwiązywanie problemów z mushi.

Tradycyjnie w środku znajdujemy pięć historii. Są one osnute baśniową atmosferą i często dążą do nieoczywistych finałów. Jednak to już wiemy, jeśli czytaliśmy poprzednie odsłony, przez co w lekturę wkrada się monotonia. Yuki Urushibara nie schodzi poniżej dobrego poziomu, ale też nie zaskakuje niczym nowym. Opowieści łatwo zacierają się w pamięci, zlewają się ze sobą... Nie widać szansy na zmianę, bo seria nie ma żadnego głównego wątku, powraca jedynie kwestia przeszłości głównego bohatera. Dzieje się to w "Dźwięku deptanej trawy", lecz nie przynosi ona godnych uwagi informacji.

Komiksy
na co dybie w wielorybie czubek nosa eskimosa

Klasyki nigdy nie są łatwe w ocenie. Starsi czytelnicy mogą z łatwością przymykać oczy na niedoróbki, ciesząc się swoistym powrotem do przeszłości, a nowi – odbierać historyjki jako toporne czy przestarzałe. Jak jest w przypadku najnowszego wydania "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa"?

Trzeba wziąć pod uwagę, że mowa o debiucie Tadeusza Baranowskiego, który – podobnie jak i sam album – stał się legendą wśród komiksowej braci. Może dziwić, iż to faktycznie jego pierwsze dzieła, szczególnie zważywszy na wysoki poziom graficzny i bezkompromisowość w tworzeniu przygód tak Bąbelka i Kudłaczka, jak i Orient Mena. Zawiedzeni będą ci, którzy liczą na ciągłą fabułę czy choćby logiczną spójność przygód bohaterów. "W pustyni i paszczy", gdzie pierwsze skrzypce grają Bąbelek i Kudłaczek, dostajemy jednostronicowe epizody, których powiązanie ze sobą jest czysto umownie, lecz to wystarcza jako pretekst do serwowania szybkich gagów z rzekomej podróży. Zaskakujące, że w wyczynach Orient Mena w drugiej części albumu – zatytułowanej "Co w kaloryferze piszczy" – ta epizodyczność jeszcze bardziej nabiera na sile. Jednak to nie interesująca fabuła stanowi o wartości dzieła Baranowskiego.

Wczytywanie...