

Klasyki nigdy nie są łatwe w ocenie. Starsi czytelnicy mogą z łatwością przymykać oczy na niedoróbki, ciesząc się swoistym powrotem do przeszłości, a nowi – odbierać historyjki jako toporne czy przestarzałe. Jak jest w przypadku najnowszego wydania "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa"?
Trzeba wziąć pod uwagę, że mowa o debiucie Tadeusza Baranowskiego, który – podobnie jak i sam album – stał się legendą wśród komiksowej braci. Może dziwić, iż to faktycznie jego pierwsze dzieła, szczególnie zważywszy na wysoki poziom graficzny i bezkompromisowość w tworzeniu przygód tak Bąbelka i Kudłaczka, jak i Orient Mena. Zawiedzeni będą ci, którzy liczą na ciągłą fabułę czy choćby logiczną spójność przygód bohaterów. "W pustyni i paszczy", gdzie pierwsze skrzypce grają Bąbelek i Kudłaczek, dostajemy jednostronicowe epizody, których powiązanie ze sobą jest czysto umownie, lecz to wystarcza jako pretekst do serwowania szybkich gagów z rzekomej podróży. Zaskakujące, że w wyczynach Orient Mena w drugiej części albumu – zatytułowanej "Co w kaloryferze piszczy" – ta epizodyczność jeszcze bardziej nabiera na sile. Jednak to nie interesująca fabuła stanowi o wartości dzieła Baranowskiego.