"Saga" to bardzo adekwatny tytuł, wszak w polskim wydaniu seria liczy już osiem tomów, dziewiąty jest w przygotowaniu, a końca na razie nie widać. I wiecie co? Historia rozrastającej się i nieustannie ściganej rodziny Hazel nadal interesuje.
Po prawdzie, można odnieść wrażenie, że "Saga" swój najlepszy okres ma już za sobą i były to jej pierwsze odsłony. Najnowsze nie aspirują do miana wielkiej historii, są jednak skutecznie przyciągającą lekturą, po którą według deklaracji czytelników sięga się w pierwszej kolejności. A powody ku temu są proste: humor, intensywne relacje między bohaterami, emocjonalne przywiązanie, atrakcyjny, kosmiczny pejzaż oraz czerpanie ze współczesnej rzeczywistości.
Działa jak ta lala, choć im dalej, tym częściej zadaję pytanie: "Quo vadis, Vaughan?". Może to tylko moje marudzenie, ale opowieść się przeciąga, choć owszem, z dobrym (bo przyjemnym) rezultatem. Czy "Saga" jeszcze nawiąże do dawnego poziomu, pozostaje otwartą kwestią.
Tom ósmy zaczyna się przylotem na planetę, gdzie można dokonać aborcji. Potrzeba udania się tam wynika z poprzednich wydarzeń, czyli utraty dziecka przez Alanę. Umożliwia to scenarzyście poruszenie samego tematu aborcji, z krótkim przedstawieniem opinii niektórych postaci. Nie czyni z komiksu miejsca batalii poglądowej, ale podobnie aktualne kwestie, będące przedmiotem licznych dyskusji, uwiarygodniają świat "Sagi" i być może wywołają w kimś jakąś refleksję. Poza tym pozornie proste zadanie okazuje się trudniejsze... aczkolwiek nie tak trudne, jak wskazywałby na to tok zdarzeń czy skłonność autora do dramatycznych zwrotów akcji.
Dziwi mnie ostatni rozdział, bo sytuacja potoczyła się jakby zbyt gładko. Wręcz wyczekiwałem wolty, jak i znaczniejszej obecności nowych postaci. Akcja rozegrała się tak, że można byłoby ją zamknąć dużo wcześniej, wraca więc zarzut o rozciąganie serii. Z drugiej strony spokojniejszy tom może okazać się ciszą przed burzą, która nastąpi w kolejnej części. Dramatyzmu też było mniej, choć nie powiem, emocje się udzielają. Już od dłuższego czasu śledzimy losy głównych bohaterów, przejmujemy się nimi, a Vaughan zastanawia nad alternatywną, pogodniejszą przyszłością.
Ten obraz uzupełnijcie cechami charakterystycznymi dla "Sagi", w tym ślicznymi ilustracjami, które zmieniają swój ton, gdy przedstawiają zgoła nieśliczne sceny. Klimatu dodają scenerie utrzymane w konwencji westernu, choć służą tylko za ozdobę, nie mają znaczenia dla fabuły. Niemniej Vaughan i Staples dali nam kolejny dobry odcinek swojej historii.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz