The Elder Scrolls V: Skyrim

Smocze Dziecię jest wśród nas!

Dodał: , · Komentarzy: 9

Wypadałoby naświetlić tę kwestię czytelnikom, którzy czytając tytuł tej informacji, robią zdziwione miny i drapią się po policzku z zafrasowania stanem psychicznym jej autora.

Otóż, kilka miesięcy temu twórcy serii „The Elder Scrolls” postanowili rzucić nietypowe wyzwanie swoim fanom, którzy z niecierpliwością odliczali dni do premiery „Skyrim” i tak się szczęśliwie złożyło, że spodziewali się dziecka w okolicach 11 listopada. Zadanie polegało na tym, aby nadać noworodkowi imię „Dovahkiin”, co oznacza w języku polskim „Smocze Dziecię”. Nagroda? Klucz do platformy Steam, który da dostęp do dosłownie każdej gry sygnowanej nazwą ZeniMax/Bethesda – z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości – na całe życie.

skyrim

Początkowo wszyscy brali ten koncept z przymrużeniem oka i traktowali go jako intrygującą ciekawostkę uatrakcyjniającą nudną zimową niedzielę. Jedni byli zniesmaczeni, inni rozbawieni, a następni kręcili z niedowierzaniem głową. Przez kolejne miesiące sprawa przycichła i wydawało się, iż nikt nie jest zakręcony niczym korkociąg, aby nazwać tak swojego syna czy córkę. Grzeszny oraz sceptyczny lud nie wiedział jednak, że starożytne zwoje nie kłamały i dziecię spokojnie rozwijało się w łonie matki.

Tak, moi mili, ktoś wątpił w fanatyzm maniaków komputerowych gier fabularnych? To było jasne, że pośród 3,5 milionowej rzeszy graczy, znajdą się dostatecznie zdeterminowani rodzicie, którzy podejmą rękawicę rzuconą przez Bethesdę. Dovahkiin przybył na ziemię jako zwiastun nowej karty w historii ludzkości i jedyna osoba, która potrafi zgładzić mrocznego smoka Alduina (o ile ten zdecyduje się nawiedzić nasz glob).

The Elder Scrolls V: Skyrim

„Skyrim” bije rekordy sprzedaży

Dodał: , · Komentarzy: 3

Sukces, któremu szczerze winszuję i oklaskuję z nieskrywanym zadowoleniem. Jasne, „Skyrim” posiada rozliczne grzeszki, które dyskwalifikują go do miana mesjasza komputerowych gier fabularnych. Owszem, niespełnione obietnice Todda Howarda po raz kolejny doprowadziły do tego, że Bóg musiał wymordować tysiące puszystych kociaków. Pewnie, wciąż dziwi mnie słodycz, którą wylewają krytycy na tę produkcję, równocześnie zapominając o dodaniu zasłużonej porcji dziegciu. Ba, parafrazując sieciowego klasyka – choćby matkę moją lub ojca mego wysmarowano miodem i wsadzono do mrowiska, z szacunku do siebie i wszelkiego istnienia, nie wystawiłbym tej grze soczystej „dziesiątki”. Pomimo tego, ten tytuł zasługuje na wielkie uznanie.

skyrim

Gdy nieśpiesznie przemierzałem mroźną ojczyznę Nordów, która zachwycała mnie żywym i różnorodnym światem, zalewała setką zadań pobocznych oraz starała się na każdym kroku czymś zaskakiwać, abym nie poczuł nudy, to w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać nad kilkoma rzeczami. Ile ludzi musiało zaprojektować wszystkie te lokacje od zera, jak wiele czasu zajęło wymyślenie multum misji wypełniających mój dziennik i jaką ilość pieniędzy musiało kosztować stworzenie czegoś tak rozległego...

Risen 2: Mroczne wody

Ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że Piranha Bytes usunęła się w cień po sierpniowych targach Gamescom, albowiem od wspomnianej imprezy na próżno było szukać jakichś konkretniejszych nowin związanych z „Risen 2: Dark Waters”. Całkiem możliwe, że takie zachowanie spowodowała pewna aura rozczarowania, która nagle pojawiła się wokół projektu.

Zamiast ekscytującego i świeżego materiału, otrzymaliśmy prezentację skupiającą się w głównej mierze na nudnym ganianiu po cukierkowej wyspie (gdzie się podział mroczny klimat, który wprost wylewał się ze zwiastunów?!), drętwym systemie walki i Sztucznej Inteligencji wołającej o pomstę do niebios. Natomiast z zapowiedzi krytyków, którzy mieli szansę spędzić trochę więcej czasu przy tej produkcji, nie wiało tropikalnym optymizmem – raczej dało się wyczuć coś pomiędzy flautą a chłodnym pesymizmem.

risen 2

Nie można jednak wiecznie chować się po kątach czy nabierać wody w usta, jeżeli chce się zawojować serca miłośników wirtualnych przygód i podbić światowe rynki. Dlatego też, po kilkumiesięcznej nieobecności, „Piranie” postanowiły wpuścić wszystkich zainteresowanych za kulisy prac nad „Risen 2” i pochwalić się, jak powstawał świat ich najnowszego dziecka osadzonego w pirackich klimatach. Czy ta krótka wycieczka uspokoi i odegna troski zaniepokojonych graczy niczym dobra butelka rumu?

Dragon Age: Początek

To ostatni wtorek, w którym możemy podziwiać perypetie elfki Tallis i jej dramatyczny pościg za niegodziwym Saarebasem. Niezależnie od tego, czy fanów uniwersum zasmuci ta wieść lub spotyka się ona z ich chłodną obojętnością, to do wirtualnych czeluści trafił finałowy epizod serialu internetowego autorstwa Felicii Day oraz studia BioWare – „Dragon Age: Redemption”. Czego spragnieni pasjonaci mogą oczekiwać od „la grande finale”?

dragon age: redemption

Jak przystało na przygodę rodem ze świata Thedas, koniec ma zaiste słodko-gorzki smak. Zwolenników romantyzmu i miłosnych uniesień z pewnością ucieszy fakt, że w końcu dojdzie do kumulacji uczuć łączących dwóch głównych bohaterów historii, co zaowocuje ujawnieniem od dawna tłumionych emocji. Z kolei na fanów akcji czeka potyczka z magiem krwi, wypełniona akrobatycznymi podskokami, ostrymi klingami i śmiercionośnymi czarami. Widzowie będą również świadkami małej i niespodziewanej zdrady.

Zainteresowanych zapraszam jak zwykle do rozwinięcia wiadomości, gdzie znajdą pełen epizod.

Dragon Age II

Dragon Age 2: Znak Zabójcy – Recenzja

Dodał: , · Komentarzy: 0
dragon age ii, znak zabójcy recenzja, bioware

Dragon Age 2 większość z nas rozczarował, wielu do tego stopnia, że zupełnie odwrócili się od tej gry, kompletnie nie interesując się wychodzącymi dodatkami. Czy słusznie? Może Bioware postanowił wreszcie wrócić na właściwy kurs i naprawić swoje błędy? Na to pytanie, postanowił odpowiedzieć nasz redakcyjny kolega krzyslewy, recenzując Znak Zabójcy, niedawno wydany DLC. Zapraszamy do lektury!

The Elder Scrolls V: Skyrim

Skyrim – Pierwsze Wrażenia

Dodał: , · Komentarzy: 38
bethesda softworks, the elder scrolls v: skyrim, pierwsze wrażenia

Skyrim był dla mnie pewną zagadką, mimo ogromnej kampanii marketingowej nie wiedziałem, czego się po nim spodziewać – tych samych błędów i mankamentów, które denerwowały mnie w poprzednich odsłonach „Zwojów”? Czy też zupełnie nowej jakości, która wyniosłaby serię na nowy poziom? Po kilku godzinach z grą, mogę mniej więcej odpowiedzieć na te pytania. Nie marnujmy więc czasu i przyjrzymy się temu, co Bethesda nam przygotowała...

Kingdoms of Amalur: Reckoning

Świat się zmienia i gry wraz z nim. Twórcy powoli odchodzą od klasycznego podziału klas postaci i ram, jakie nakłada ten system, na rzecz nieskrępowanej wolności w stosunku do tego aspektu rozgrywki. Ścieżki zaczyna wytyczać „Skyrim”, natomiast „Kingdoms of Amalur: Reckoning” również pochyli się nad tym problemem, choć ugryzie go z zupełnie innej strony. Pytanie tylko, czy to jest słuszny i godny pochwały pomysł, a może twórcy wyznaczają kurs prosto na mieliznę?

kingdoms of amalur, karty losu

Z jednej strony, ciężko się nie zgodzić z tokiem rozumowania developerów. Zasady i ograniczenia poszczególnych klas tworzą sztywny kaftan, w którym dusi się każdy gracz. Wybranie łotrzyka czy maga, to zawsze swoista rosyjska ruletka, bo nawet kompleksowe przestudiowanie instrukcji nie odkryje przed nami wielu znaków zapytania – część odpowiedzi można poznać jedynie w praktyce. Każdy z nas niejednokrotnie smakował zgniłych fruktów rozczarowujących decyzji i zgrzytał zębami z irytacji, że profesja z pozoru spełniająca wszystkie nasze oczekiwania, okazywała się zaskakująco nieprzyjazna. W skrajnych przypadkach kończyło się to rozpoczęciem gry od nowa lub nawet wyrzuceniem tytułu z dysku twardego.

Mass Effect 2

Jeżeli Wasze konto bankowe pęcznieje od nadmiaru gotówki i nie macie dobrego pomysłu, na co ją wydać, to jak zwykle służę swoją drobną pomocą.

Informacja odrobinę z kosmosu, ale idea pochodzi z całkowicie poważnej i szlachetnej inicjatywy, więc promowanie takich ciekawostek powiązanych z branżą elektronicznej rozrywki jest wręcz obowiązkiem. Poza tym, nie da się ukryć, że mamy tutaj do czynienia z niemałą gratką dla wszystkich fanatyków serii „Mass Effect”, a w szczególności naszego lojalnego Turiana.

garuss vakarian, brandon keener

Do rzeczy. Otóż grupa pasjonatów gwiezdnej trylogii studia BioWare, postanowiła zorganizować specjalny trzydniowy maraton, w którego ramach będzie bez przerwy (pomijając oczywiście czynności fizjologiczne, choć znając potęgę współczesnego sprzętu i tego nie byłbym taki pewien) grali w wirtualne przygody komandora Sheparda. W celu uniknięcia zarzutów o oszustwa czy inne szachrajstwa, całość będzie oczywiście transmitowana i każdy z nas otrzyma możliwość podglądania, jak radzą sobie dziarscy fani. Wszystko fajnie – pięknie, ale jaki jest tego powód? Mimo wszystko narwańców na świecie jest sporo, więc czym oni różnią się od reszty? Mianowicie, ten pozytywnie zakręcony pomysł ma zwrócić uwagę na działalność fundacji „Child’s Play” i zachęcić widzów do wpłacania skromnych datków na jej konto. Dobroczynność, pomoc potrzebującym i okazja grania do upadłego? Idealne i najsłodsze z możliwych połączeń.

Ba, ale jeszcze nie wszystko. Oprócz wspomnianego maratonu, pomysłodawcy postanowili zorganizować kilka aukcji, na których można nabyć naprawdę wyjątkowe rzeczy.

Czasopisma

Nasz redaktor, Pandemon, raz jeszcze atakuje biednego kioskarza i zmusza go, by mu podsunął pod nos piąty numer polskiej edycji kwartalnika Fantasy&Science Fiction.

fantasy

My powinniśmy się cieszyć, ale nie z marnego losu pana z gazetami, tylko z recenzji wspomnianego kwartalnika. W końcu coś, co ukazuje się względnie rzadko, musi być albo ambrozją dla wybranych, ale też jest tak opasłe, że czyta się to i czyta niemal w nieskończoność... Przekonajcie się sami!

Dziś postaram się ocenić najnowsze, piąte z kolei, wydanie kwartalnika "Fantasy & Science Fiction". Coś, czym odróżnia się ono od konkurencji, to skupienie się wyłącznie na literaturze. Ciężko to nazwać wadą, zaletą zresztą też – każdy ma przecież inny gust, jednak w mojej opinii to duży plus. Warto również dodać, że ilość reklam jest tu naprawdę znikoma, co już dla wszystkich powinno być zachętą.

Czytaj dalej...

Gra o tron

Ostatnimi czasy sporo dzieje się wokół uniwersum „Pieśni Lodu i Ognia”, co teoretycznie powinno cieszyć każdego fana twórczości wielkiego George’a R. R. Martina. Sukces serialu HBO tchnął nowe życie w Westeros i spowodował, że pasjonaci przestali być skazani na kaprysy autora, który potrafił pisać jeden tom sagi dobre sześć lat.

Obecnie, jeżeli komuś brakuje intryg Lannisterów czy zgrzytania zębami lorda Stannisa, może śmiało zaspokoić swój głód przednią ekranizacją, popić ją koktajlem z gier komputerowych, zrelaksować się przy muzyce Ramina Djawadiego i na deser zamówić jedną z gier planszowych. Dodajmy do tego napływ „świeżej krwi”, która przyniosła ze sobą nowe pokłady pasji, kreatywności i idei, co zaowocowało masą fanowskich prac oraz intrygującym spojrzeniem na pewne sprawy, prowadzącym do wznowienia ożywczych dyskusji.

gra o tron

Żyć, nie umierać? Można jedynie wiwatować, że tak solidny świat doczekał się w końcu należytego poklasku? Owszem, lecz na granicy cienia powoli pobłyskuje druga strona medalu, która niczym gromada klakierów pojawia się wraz z sukcesem. Tandeta jest niewątpliwym cierniem w boku każdego renomowanego uniwersum. Po początkowej euforii i rozlicznych słowach uznania, wszystkie marki zostają rozdrabiane na drobne przez producentów, dla których liczą się tabelki przychodów i rozchodów, a nie szacunek dla marki oraz czystość kanonu – potwierdzi to każdy miłośnik „Star Treka”, „Gwiezdnych Wojen” czy „Władcy Pierścieni”. Wielu z nich wychodzi z poniekąd słusznego założenia, że ciemny fan wszystko kupi, a nawet jeżeli nie, to po prostu wydoją swoje prawa do granic możliwości i zostawią innym do posprzątania cały bajzel, który narobili.

Dlatego też, wieści o planach kolejnych gier komputerowych w uniwersum „Gry o Tron” przyjąłem dość chłodno i ze sporą dawką sceptycyzmu. Tym bardziej, że mistrz Martin nie orientuje się w niuansach branży elektronicznej rozrywki i nie potrafi należycie ocenić, które studio podoła wielkości jego twórczości, nie rozmieniając jej na drobne.

Wczytywanie...