To nie był dobry rok dla marki „Dragon Age”. Choć fani świata Thedas nie mogli narzekać na liczbę produktów powiązanych z ich ulubionym uniwersum, to ich jakość pozostawiała niestety wiele do życzenia. Historia rodu Hawke zawarta w „Dragon Age II” okazała się katastrofą, która zszargała dobre imię serii i wprawiła w konfuzję nawet najbardziej zagorzałych fanatyków BioWare. Dodatki do tej rozczarowującej kontynuacji, choć były niezgorszym krokiem naprzód w kwestii naprawy stosunków „developerzy-gracze”, siłą rzeczy nie potrafiły odegnać niesmaku, jaki pozostawiły po sobie przygody w mieście Kirkwall.
Z kolei „Dragon Age: Redemption”, serial internetowy Felicii Day, też w ogólnym rozrachunku nie spełnił ogromnych oczekiwań. Pomimo idealnych warunków do stworzenia czegoś mistrzowskiego i niezmiernie klimatycznego, tytuł okazał się przeciętniakiem, który od biedy można było obejrzeć, ale bez większych emocji. Król jak był, tak pozostał nagi.
Jednak stara prawda mówi, że po deszczowych dniach zawsze nadchodzą słoneczne. Czy 2012 rok zaskoczy nas tak mocno, że uznamy powyższe wpadki za zwykły wypadek przy pracy? Zobaczymy. BioWare nie zwalnia tempa i dla fanów Andrasty, Szarej Straży czy Poszukiwaczy, przygotowuje kilka smakowitych niespodzianek.
Książka „Dragon Age: Rozłam” trafi na rodzime półki sklepowe 8 marca (wedle niepewnych zapowiedzi Fabryki Słów). Natomiast wcześniej, gdyż 22 lutego, w naszych rękach znajdzie się najświeższy komiks opierający się na przygodzie Izabeli, Varrica i Alistaira w nieprzyjaznej Antivii. Jednak na pierwszy ogień pójdzie nie historia obrazkowa, lecz pełnometrażowy film anime. Premiera „Dawn of the Seeker” planowana jest w końcu na 11 lutego, co może niektórych zaskoczyć, ponieważ oprócz enigmatycznego teasera i kilku równie zagadkowych szkiców koncepcyjnych, wiemy o tej produkcji tyle, co nic.
Kanadyjczycy postanowili zmienić ten stan rzeczy i opublikowali krótki materiał tłumaczący, dlaczego zdecydowali się połączyć orientalny styl graficzny z marką, która jest tak mocno osadzona w „zachodnich klimatach”. Oczywiście, komentarz Mike’a Laidlawa (główny producent serii), Mark Darrah (producent wykonawczy) oraz Matthewa Goldmana (dyrektor artystyczny) został okraszony ciekawymi urywkami pochodzącymi prosto z filmu.
Jest na co czekać? Pomysł dość oryginalny i mający pewien potencjał, więc warto trzymać rękę na pulsie.
Komentarze
Dodaj komentarz