Pierwsza część "Guild Wars" umiejętnie podjęła walkę z niekwestionowanym liderem MMORPG-ów, "World of Warcraft" i chociaż dziełu ArenaNet nie udało się zdetronizować króla, to brak abonamentu, ciekawy i rozbudowany świat oraz wydawane co pewien czas dodatki, pozwoliły na przyciągnięcie znacznej rzeszy graczy. Wydaje się, że "Guild Wars 2" uda osiągnąć się to, czego nie dokonała "jedynka" – stać się królem gatunku i wzorem do naśladowania.
Wszystko to dzięki nowatorskiemu podejściu do tworzenia gry. Zadanie to wcale nie było takie łatwe, bo przedstawienie wydarzeń po 250 latach wymusiło całą gamę zmian, ale zarazem dało pole do popisu przy ulepszaniu i dodawaniu nowych elementów. Oczywiście, fabuła w tego typu grach stoi na drugim miejscu, ale nie sposób o niej nie wspomnieć. Jak też widzieliśmy na końcowym filmiku niesamodzielnego dodatku "Eye of the North", śmierć Wielkiego Niszczyciela doprowadziła do przebudzenia pierwszego ze starożytnych smoków. Zionąca ogniem wielka jaszczurka poczuła się od razu samotna, dlatego zadbała o towarzystwo innych ze swojego gatunku. Tym samym nad Tyrią pojawiło się uśpione dotąd niebezpieczeństwo, które zwaśnione dotąd strony zmusiło do kruchego sojuszu w walce ze wspólnym wrogiem. Smoków zdecydowanie nie wolno ignorować, bo mają na koncie chociażby podniesienie z dna morza Orr czy też zalanie Lwich Wrót i Splamionego Wybrzeża.
Nie ustaje także walka z Popielcami, chociaż dawny Askalon już właściwie nie istnieje i tylko twierdza Ebonhawke nadal stawia opór. W centrum tej zniszczonej krainy stoi jednak stolica, której bronią duchy obrońców, wezwane w obliczu zagłady przez ostatniego władcę Askalonu – Adelberna. Widma dały się we znaki Popielcom i ci ostatni unikają ruin miasta.
Losu Askalonu nie podzieliła Kryta, która co prawda ma swoją nową stolicę w obliczu zniszczenia Lwich Wrót, jednak państwo to wciąż jest zarzewiem starych konfliktów wewnętrznych. Jak to wynika z zapowiedzi twórców, nie odwiedzimy Krainy Słońca, jednak wiadomo, że władzę nad Eloną sprawuje Palawa Joko, któremu udało się podbić wszystkie trzy prowincje i rozbić Zakon Słonecznych Włóczni. Nieznana pozostaje historia Kintaju. Wiadomo tylko, że cesarz wydał wojnę zwaśnionym do tej pory Luksonom i Kurzikom. Z walko tej wyszedł zwycięsko, opanowując cały kontynent, zaś jego ksenofobiczne poglądy rychło zmusiły cudzoziemców do opuszczenia Cesarstwa Smoka.
Tak szerokie przedstawienie losów wielu z odwiedzanych w "jedynce" krain znalazło swoje odzwierciedlenie w liczbie ras, z których może wywodzić się nasza postać. Do tej pory mogliśmy zagrać jedynie Człowiekiem, ale teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by wcielić się także w Asurę, Popielca, Norna czy też przedstawiciela nowego gatunku – Sylvari. To właśnie ci ostatni przez długi czas stanowili zagadkę. Wiadomo było, że to istoty zrodzone z drzewa niegdyś zasadzonego przez centaura Ventariego, które widzieliśmy także w filmiku końcowym "EotN". O pozostałych nie ma sensu się rozpisywać szerzej, gdyż rasy te poznaliśmy we wspomnianym niesamodzielnym dodatku.
Sam proces tworzenia postaci pokazano na podstawie dema i widać, że będziemy mieli wpływ na dużo większą ilość elementów niż w poprzedniczce. Teraz to także muskulatura ciała czy chociażby tatuaże, jednak nadal będzie można zbudować postać za pomocą raptem kilku kliknięć myszką. Obawiam się tylko, że pokazany do tej pory wybór fryzur czy twarzy jest zbyt ubogi. W "Guild Wars" na klona natykamy się niemal co chwila i miałem nadzieję, że w kontynuacji tego błędu twórcy nie popełnią. Ciekawym rozwiązaniem jest także system pytań, pozwalający określić biografię naszej postaci. To już nie nudne wybieranie z gotowego drzewka, ale odpowiedzi na pytania zgodne z naszym światopoglądem.
Kwestia dostępnych w grze klas postaci wciąż pozostaje otwarta, jednak na dzień dzisiejszy wiadomo, że będziemy mogli wybrać jedną spośród siedmiu profesji: wojownika, nekromanty, łowcy, inżyniera, obrońcy, elementalisty i złodzieja. Zastanawiający wydaje się brak na tej liście mesmera, ale fani już spekulują, że jego ujawnienie to kwestia najbliższych tygodni. Wojownika, nekromantę, łowcę czy elementalistę fani pierwszej części gry doskonale kojarzą, jednak reszta jest nowością w serii. Inżynier to profesja nastawiona na korzystanie z mechanicznych zabawek i broni palnej (w końcu technika ruszyła do przodu), zaś złodziej to taki dotychczasowy zabójca, ale z pistoletami w obu dłoniach. Nie każdy może przepadać za takim połączeniem magii z techniką, ale już chociażby "Arcanum" pokazała, że w mariażu tym tkwi znaczny potencjał. Trzeba mieć tylko nadzieję, że broń palna nie okaże się stanowczo zbyt potężna.
Pokazane walki pod wodą to szansa do wypróbowania drugiego zestawu broni, który dopasowany jest do podmorskich starć. Pomysł w MMO jak najbardziej świeży i na filmikach wygląda to naprawdę dobrze. W końcu nie brak zatopionych miast czy całych krain, więc dlaczego by ich nie splądrować? Tym samym zyskamy dodatkowe punkty doświadczenia, co jest o tyle ważne, że liczba poziomów postaci uległa znaczącemu podwyższeniu.
Oczywiście oręż to dopiero połowa sukcesu, gdyż na nic nam ona bez odpowiednich umiejętności. W "jedynce" tych ostatnich była wręcz zatrważająca ilość, co oczywiście, przynajmniej w teorii, przedkładało się na dużą liczbę możliwych kombinacji ich łączenia, nie wspominając już o drugiej klasie. Tutaj o profesji dodatkowej będziemy mogli zapomnieć, podobnie jak o długiej, rozwijanej liście umiejętności, gdyż zdolności będzie zdecydowanie mniej. Dobrze się stało, bowiem w pierwszej odsłonie gry było ich za dużo, przez co człowiek mógł się nieco pogubić, zaś po krótkim czasie gotowe były już dostępne "buildy" – niezwykle uniwersalne i zarazem pozwalające zapomnieć o całej reszcie umiejętności. Teraz na pasku będziemy mogli umieścić ich aż 10, jednak połowa będzie odgórnie przydzielona nam z racji klasy oraz oręża, którym będziemy się posługiwać. Warto przy tym zaznaczyć, że każda z profesji otrzyma swój własny czar leczący, przez co znikną standardowe podziały na tanka czy uzdrowiciela. Takie są zamierzenia twórców i trzymam kciuki, by słowa dotrzymali.
Zmieni się także system korzystania z umiejętności. Do tej pory każdy czar czy inna umiejętność ataku pożerała nam energię, a do tego jeszcze potrzebowała po każdym użyciu nieco czasu na odnowienie. Rozwiązanie to, chociaż bardzo popularne, całkowicie wyeliminowano. Czy to oznacza, że będziemy mogli rzucać czary i atakować bez wytchnienia? Rzecz jasna nie, gdyż pozostawiono czas potrzebny każdej umiejętności na odnowienie się. Na osłodę pozostaje możliwość skorzystania ze specjalnych zdolności dostępnych tylko wtedy, gdy poziom naszego życia jest drastycznie niski. Wtedy prawdziwie walczymy o przetrwanie i dzięki temu samoistnemu szałowi bitewnemu możemy się wybronić z podbramkowej sytuacji.
Kolejną rewolucyjną zmianą ma być zastąpienie dotychczasowego sztywnego systemu skryptowanych od początku do końca zadań questami dynamicznymi, zależnymi od aktualnej sytuacji w świecie gry. Do tej pory, wychodząc z miasta otrzymywaliśmy osobistą kopię świata gry, w którym samotnie walczyliśmy. Teraz na tym samym obszarze będzie mogła przebywać cała kompania graczy, której działania będą wpływały także na nas. Dostając zadanie obrony miasta możemy się spóźnić, przez co most do osiedla zostanie zniszczony. Trzeba więc będzie poszukać rzemieślników i bezpiecznie odstawić ich pod zniszczoną przeprawę przez rzekę, aby móc dokończyć misję związaną z obroną. To rzecz jasna tylko przykład, mający obrazować zamierzenia twórców. Za wykonanie zadania zdobędziemy nie tylko wymierne korzyści materialne, ale i punkty reputacji, dzięki czemu niektóre postacie niezależne mogą się do nas odnosić w nieco inny sposób. Także plądrowanie lochów ma być ciekawsze, bo poza trybem fabularnym, pojawi się zwykły tryb penetrowania, do tej pory wykorzystywany do "farmienia". W "GW2" ten proceder ma mieć mniejszy zasięg, bo w końcowej skrzyni będą specjalne monety, które wymienimy na to, czego pragniemy a nie na to, co nam się akurat trafiło.
Marka "Guild Wars" to także rozgrywki między graczami, czyli PvP. W tym aspekcie ArenaNet zdawała się czerpać garściami z gatunku FPP i sieciowych zmagań w serii "Battlefield". Pokazana bitwa o Khylo to nic innego jak plansza pełna maszyn oblężniczych, z których spokojnie możemy korzystać i które stają się naszymi przyczółkami. Nigdzie jednak nie jest bezpiecznie, bo wystarczy nieco materiałów wybuchowych i już przez okno czy ścianę wpada gracz wrogiej drużyny, by sprać nas na kwaśne jabłko. Mapy mają być pełne wszelkiego rodzaju kryjówek, zaś kontrola nad nimi ma nam zapewniać punkty do zwycięstwa. Nie zabraknie turniejów dla wyjadaczy, ale nawet nowicjusz ma mieć okazję niemal natychmiast po stworzeniu postaci rzucić się w wir rywalizacji, zaś taki sam poziom doświadczenia każdego wyrówna szanse.
Poza walką, twórcy obiecują także serię zajęć w miastach, które mają stanowić swego rodzaju mini-eventy. Proces tworzenia i malowania pancerza także ma być dostępny, więc znajdzie się miejsce dla miłośników kowalstwa czy też zbierania ziółek.
Graficznie gra prezentuje się bardzo dobrze. Teren jest dużo bardziej zróżnicowany, pojawiają się przeróżne skarpy, na które można się wspinać, zaś w miastach panują różne style architektoniczne w zależności od charakteru tutejszych mieszkańców. Wreszcie zobaczymy naprawdę dużych przeciwników, ale nikogo nie powinno to dziwić, gdy fabuła skupia się na walce ze smokami. Pod wodą gra nic nie traci ze swojego uroku i zaryzykuję nawet stwierdzenie, że środowisko to, chociaż momentami rażące swoją pustką, wydaje się dużo ciekawsze od powierzchni. Trudno oceniać wszelkie modele postaci czy pancerzy, bo wiemy o nich jeszcze zdecydowanie za mało.
"Guild Wars 2" prezentowane jest jako tytuł nowatorski, który wytyczy kierunek rozwoju całego gatunku gier sieciowych. Bogaty świat, brak abonamentu i stała opieka twórców dbających o ciągły rozwój serii to coś, czego możemy się spodziewać, jednak zawsze istnieje ryzyko, że ArenaNet aż nadto zapragnie zmieniać to, co do tej pory funkcjonowało bez zarzutu. Ale o tym przekonamy się najpewniej dopiero w 2012 roku.
Komentarze
Także warstwa fabularna wcale nie musi być nieciekawa. Sporo czasu poświęcono na budowanie historii, także za pomocą GWB czy też książek. Co prawda znowu smoki, ale teraz przynajmniej one coś będą robić a nie tylko latać i czekać grzecznie aż je zabijemy. Tutaj całe państwa się zbroją na jednego smoka i nikt nie powiedział, że mają jakąś szansę...
Z drugiej strony, ten brak tlenu jest trochę dziwny, powinno być jednak jakieś ograniczenie, bo tak to pełna samowola... a wiemy, że to nie wróży nic dobrego.
Dodaj komentarz