Guild Wars 2

21 minut czytania

Oto moja historia

"Guild Wars 2" od początku postawiło sobie za cel skupienie się na graczu. Nie bez powodu zaraz po stworzeniu postaci w intrze padają słowa "this is my story". Podobnie jak swój poprzednik, "Guild Wars 2" nigdy nie było projektowane jako gra, która ma zrewolucjonizować gry MMO. GW2 zostało stworzone w sposób, który pokazuje najlepsze cechy MMO jako gatunku.

logo

A MMO to świetny gatunek, serio. Mimo że kilka lat przeżywał regres spowodowany nieustannie słabnącą dominacją WoW i brakiem realnej konkurencji dla blizzardowskiego molocha, powoli wypalającymi się społecznościami innych gier (czy to "Guild Wars 1" i powoli starzejąca się oprawa całej gry, czy budzące zniechęcenie kontrowersje narastające wokół kierunku rozwoju "EVE Online").

Na przestrzeni ostatnich pięciu lat, szczególnie w sferze gier spod szyldu cRPG, można zaobserwować stale przyspieszającą tendencję do gatunkowego misz-maszu, którego elementem jest zazwyczaj akcja. I tak hack'n'slash połączył się z FPSem, dając nam "Borderlands" i ich sequel. Klasyczne RPG połączyło się z cover-based shooterami, dając serię "Mass Effect" (przy czym trzecia część jest apogeum, w którym człon "action" zdecydowanie przewyższa człon "RPG"). Nawet "duchowy spadkobierca serii "Baldur's Gate"", jak określano wielokrotnie "Dragon Age", w drugiej odsłonie przybrał znacznie bardziej dynamiczne oblicze.

world of warcraft tor

Istniejące tytuły MMO nie były w stanie przejść takiej metamorfozy – przecież nie można wydać dodatku, który całkowicie zmienia mechanikę tytułu. W tym zmieniającym się trendzie można się doszukiwać chociażby niepowodzenia "Star Wars: The Old Republic", które pod względem mechaniki nie oferowało nic nowatorskiego.

tera

Jedną z pierwszych poważnych zapowiedzi zmian zaserwowała nam "Tera". Gra dla entuzjastów pancerzy, które raczej odsłaniają niż zasłaniają i zapewniają ochronę w postaci komfortu ducha, prezentowała zupełnie odmienny system walki, przypominający raczej gry dla pojedynczego gracza, niż twarde MMO. Nie było to już stanie w jednym miejscu i klikanie od 1 do 4, pilnując, by nie przekroczyć jednego paska albo nie spaść poniżej innego. Tu liczyła się pozycja, unikanie i celowanie, nie umiejętność sekwencyjnego klikania przez x godzin. Choć podobne tytuły zazwyczaj nie osiągają szczególnie wielkich sukcesów, "Tera" zdobyła jednogłośne uznanie, a większość recenzji chwaliła ją przede wszystkim za oparty na akcji system walki.

Potem przyszło "Guild Wars 2"

No, nie przyszło tak sobie, nie pojawiło się też znikąd. Prace nad GW2 rozpoczęły się w 2007 roku, a podwaliny pod nią położyły dyskusje nad dodatkiem do pierwszej części – nigdy nie wydaną "Utopią", której elementy znalazły się w ostatnim rozszerzeniu do "Guild Wars", czyli "Eye of the North". Z czasem premiery określonym jako "when it's done, it's done", które najprościej tłumaczyć sobie na "będzie to będzie" fani musieli nastawić się na długie czekanie, wypełnione urywkami informacji, materiałami promocyjnymi i całkiem mądrze pomyślaną kampanią reklamową, której elementem było typowanie i stopniowe odkrywanie obecnych w drugiej części klas – szczególnie, że wśród tych prawdziwie obecnych w grze kuszono między innymi obecnością komandosa i minstrela.

Oto minstrel. Polecam obejrzeć do końca. I nucić.

Gameplay i to, co ArenaNet decydowała się pokazać, sprawiało, że zagryzałem zęby i czekałem na większy przypływ gotówki w nadziei, że gra nie okaże się gniotem. Nie okazała się. Zaraz po premierze spotkała się z bardzo pochlebnym przyjęciem, nabijając średnią 90/100 na "Metacriticu". A ja dalej musiałem czekać. Pewnego dnia powiedziałem sobie wreszcie "dość!". Sięgnąłem po pieniążki, które trzymałem na takie sytuacje i dokonałem zakupu. Potem kilka pełnych oczekiwania godzin, gdy klient się ściągał, wreszcie odpaliłem grę i zanurzyłem się w świat "Guild Wars 2".

To było pół roku temu.

W tym czasie zdążyłem na GW2 strawić prawie 400 godzin – nie jest to tak "imponujący" wynik jak ten, który posiadam w "EVE Online" (900 godzin po łącznie 8 miesiącach gry), ale jeśli ktoś czytał moją recenzję "EVE", powinien wiedzieć, że w grze o internetowych statkach kosmicznych czas płynie inaczej. "Guild Wars 2" zdołało jednak wciągnąć – i to na tyle różnych sposobów, że nie wiem, od którego zacząć.

Kryta po latach

guild wars 2
człowiek
Ludzie

Jedyna rasa dostępna w "Guild Wars", do niedawna najliczniejsza na świecie. Teraz państwa ludzi leżą w ruinach po fali kataklizmów, które przetrwała tylko targana konfliktami Kryta. Ze stolicą w mieście Divinity's Reach, Krytanie toczą wojny z centaurami na północy, a z bandytami i piratami na południu, podczas gdy rządząca krajem Królowa Jennah musi bronić się przed ciągłymi zakusami na piastowane przez siebie stanowisko.

Jej najwierniejszym obrońcą jest Logan Thackeray, dowódca formacji Serpahów i jeden z członków znanej drużyny bohaterów, Destiny's Edge. Jest potomkiem znanej z pierwszej części Gwen i Kierana Thackeraya.

Kim są oni? Oni są naszymi przeciwnikami. Kimś, kogo działania widać już w części pierwszej, ale są powiązane z częścią drugą tak sprytnie, że ciężko to zauważyć. Coś, co przez cały czas mojej gry w pierwszą część wydawało mi się statuą, teraz okazuje się śniącym smokiem, jednym z wielu, które śpią pod światem i czekają na swoją kolej, budząc się po kolei i niczym siły natury siejąc zniszczenie i śmierć.

"Guild Wars 2" dziejące się prawie 200 lat po wydarzeniach z części pierwszej rzuca nas w sam środek takiego oto konfliktu. Zhaitan i jego pobratymcy przebudzili się i trzeba coś z nimi zrobić. Przez świat (a konkretniej Krytę, kontynent znany z "GW: Prophecies" i "Eye of the North") przebiegł kataklizm, przy którym Spopielenie Askalonu wydaje się błahostką. Ogromna fala tsunami, wywołana podniesioną przez smoka masą lądu, która kiedyś nazywała się Orr (był to kraj znany z "Prophecies", w którym bogowie żyli pośród śmiertelników), zalała między innymi stare Lwie Wrota, Wyspy Bitewne (żegnaj, zakonie Zaishen) i odcięła drogi kontaktowe między Krytą, Eloną i Kintajem.

guild wars 2

Mieszkańcy Kryty szybko jednak pozbierali się na nogi i zorganizowali się we w miarę sprawny sojusz przeciwko starszym smokom i ich sługom. Na tak opisanym obrazku pojawia się nasza postać – przedstawiciel jednej z pięciu ras, a potem jednego z trzech wielkich zakonów, która w oparciu o decyzje podjęte przy jej tworzeniu musi najpierw rozprawić się ze swoją przeszłością, a potem wyruszyć na pohybel smokom.

Samo to wyruszanie jest bardzo przyjemne – w przeciwieństwie do poprzedniej części świat nie jest instancjonowany – dzieje się tak tylko z wykonywanymi przez nas misjami, które skupiają się na osobistej historii postaci i – co zaskakujące – dają graczom możliwość wyboru swoich następnych poczynań. Wybory te zazwyczaj polegają na decyzji, gdzie odbędzie się następna misja i na czym będzie polegać, ale jednak jest to coś, czego w innych grach MMO nie ma – zadania i jakiekolwiek wątki w MMO są zazwyczaj liniowe i biegną po jednej ścieżce, w GW2 już nie. Gra dalej kontynuuje tradycje zawartości dla jednego gracza z jedynki (mówiąc inaczej, "Guild Wars 2", tak jak "Guild Wars", można przejść) i rozwija ten pomysł w ciekawy sposób. Dodatkowym plusem jest fakt, że gdy wykonujemy zadania wspólnie z kolegą, gra pozwala nam przechodzić dalej w historii, nawet jeśli nasze wybory różnią się od siebie – dzięki temu nie trzeba misji przechodzi po dwa albo więcej razy, lecz można równo przeć do przodu, nie tylko samotnie, ale i z drużyną.

Razem, choć osobno

charr
Charrowie

Uzależniony od szamanów lud wojowniczych kotów z rogami przeszedł na przestrzeni lat dzielących obie gry niesamowitą metamorfozę. Charrowie wyrzekli się wszystkich bogów i stworzyli prężnie funkcjonujące, militarne społeczeństwo, które przedkłada stal i proch nad rytuały i wierzenia. Zamieszkali na ruinach podbitego przed laty Askalonu, toczą nieustanną wojnę przeciw duchom i sługom jednego ze starszych smoków, który przebudził się w pobliżu ich ziem.

Rytlock Brimstone, trybun Krawego Legionu, jest jednym z największych wojowników i przywódców w Czarnej Cytadeli. Podobnie jak Logan Thackeray, jest członkiem Destiny's Edge i mimo kulturowych różnic, traktuje go jak swego brata.

Drużyna to jednak wcale nie wymóg. Biegając po pięknych, rozbudowanych lokacjach w "Guild Wars 2" nie ma żadnej obawy, że ktoś zabije ci tego pożeracza, zanim zdążysz wypełnić zadanie – gra w rewelacyjny i nowatorski sposób podchodzi do kwestii eksploracji i wykonywania obecnych na mapie questów.

Choć tak naprawdę w "Guild Wars 2" questów nie ma – nie trzeba nikomu przynosić pięciu dup niedźwiedzia czy co tam się zwyczajowo w innych MMO nosi, przeciwnie – na mapach lokacji istnieją dwa typy aktywnych zadań, które możemy wykonywać – act of assistance (akty pomocy) reprezentowane przez serduszka, które można wykonać tylko raz, oraz rozbudowany system dynamicznych eventów.

guild wars 2

Akty pomocy różnią się od siebie podejściem, rodzajem warunków wymaganych do ich zaliczenia, ale mają kilka cech wspólnych. Pierwszą z nich jest ta najważniejsza – nie trzeba od nikogo brać questa, nie trzeba nikomu tego questa oddawać. Pewnie, czasem należy komuś coś donieść, ale nigdy nie jest tak, że musimy biec przez całą mapę albo wręcz odwiedzać inną lokację! Po wykonaniu tego pospolicie nazywanego "serduszka" (od ikonki na mapie, oznaczającej takie rodzaje miejsc) przychodzi do nas wiadomość z podziękowaniami oraz drobną nagrodą pieniężną. Do osoby, która jest beneficjentem naszej pomocy, można się wrócić, by z nią pohandlować – opcja handlu odblokowuje się zawsze po skończeniu "serduszka". Tacy handlarze sprzedają przedmioty nie za pieniądze, lecz za karmę – alternatywną walutę, którą zdobywa się podczas wykonywania rozmaitych czynności.

Jedną z tych czynności jest wykonywanie wspomnianych wcześniej dynamicznych eventów, które co jakiś czas pojawiają się na naszej drodze. To właśnie one są siłą napędową gry – napotyka się je po prostu biegając po mapie, uczestnictwo w nich nie wymaga żadnych zapisów, często też nie wymaga drużyny, a same zdarzenia prowadzą często do następnych, tworząc samoistnie łańcuchy zadań znane z innych gier. Co więcej, event można zawieść w trakcie wykonywania. Jeśli zawiedziemy przy obronie mostu, most wybuchnie i nie będzie można przejść dalej; ale spokojnie, za jakiś czas ktoś zdecyduje się ten most naprawić i będzie można go bronić.

guild wars 2 Nie znam tych ludzi. Kojarzę ich tylko dlatego, że razem toczyliśmy epickie walki z rozmaitymi przeciwnikami, rozrzuconymi po świecie.

To jednak nie wszystko – ponieważ eventy, aby wziąć w nich udział, nie wymagają spełnienia praktycznie żadnych warunków prócz obecności, samoistnie przyciągają do siebie graczy. W ten sposób, biegnąc przez bagna i trafiając na rytuał, który przyzwał bestię z mgieł, nagle stanąłem naprzeciw prawdziwie epickiej walki, w której uczestniczyło niezależnie od siebie około 30 osób – wszyscy po prostu zbiegli się na miejsce, bo coś się działo, a ktoś na czacie krzyknął o pomoc. Wszyscy też sobie pomagali, wykonywali wspólnie poszczególne kroki, by bestię pokonać, a po całej walce gratulowali sobie dobrze rozegranej potyczki. I rozbiegali się do swoich spraw, by spotkać się ponownie przy następnym takim wydarzeniu.

guild wars 2 guild wars 2

To wręcz nieprawdopodobne, a tak naturalne i piękne w swojej prostocie – łączenie się w grupę nie wymaga w GW2 praktycznie żadnego wysiłku, jest samoistne, a gracze pomagają sobie, bo mają świadomość, że sami nie zrobią wszystkiego – dodatkowo instancjonowany loot sprawia, że nikt nie musi się obawiać o bycie obrabowanym z łupów, że ktoś go prześcignie w wyścigu do skrzynki albo skopie przed nim tę rudę żelaza, do której akurat się biegło. W żadnej innej grze nie widziałem takiego mechanizmu skonstruowanego na taką skalę i w równie naturalny sposób. Apogeum stanowi walka ze smokiem, w której uczestniczy pięćdziesiąt albo i więcej osób – i wszyscy sobie pomagają, wspierają się i grają ze sobą. Pamiętając, jak wielkim nakładem pracy i organizacji w WoW był rajd, "Guild Wars 2" stanowi powiew swobody.

Z instancjowaną zawartością jest gorzej – zabrać można na nią do czterech towarzyszy, nie ma więc szans, że pójdziemy na dungeon w czterdziestu. Jednak to obostrzenie ilości osób w drużynie w niczym nie przeszkadza i jest czymś, co aż za dobrze pamiętam z pierwszej części – "Guild Wars" nauczyło mnie, że i trójka towarzyszy wystarczy, o ile mają pojęcie o tym, co robią.

Dla jasności – zostałeś trafiony!

guild wars 2

Klasy w "Guild Wars 2" to złamanie tradycyjnego szufladkowania profesji w MMO – standardowo dzielących się na Tanków, Healerów i DPSów. Tutaj każda klasa postaci może pełnić dowolną rolę na polu bitwy, choć nie jest to tak dowolne jak w przypadku części pierwszej.

Do wyboru jest pięć ras – Ludzie, Charrowie, Asuranie, Nornowie i Sylvari, oraz osiem profesji – wojownik, strażnik, elementalista, złodziej, mesmer, nekromanta, łowca i inżynier. Każda klasa może posługiwać się ograniczonym zakresem broni, każda ma też inny styl walki, inny zestaw umiejętności i umiejętności specjalnych. I tak złodziej (który jest profesją mojej głównej postaci) opiera się przede wszystkim na ruchu i odpowiednim pozycjonowaniu w stosunku do celu. Ponieważ jego styl walki przewiduje widowiskowe skoki i akrobacje w powietrzu, a gram asurą, walka złodziejem przypomina walkę ze wściekłym mistrzem Yodą z drugiego i trzeciego epizodu "Gwiezdnych Wojen". To w żadnym wypadku nie minus.

Miałem również przyjemność grać inżynierem, który zamiast trzymać przeciwnika na dystans i unikać jego ataków, odbija je za pomocą technologii (magnesy w tarczy?) albo rzuca w niego granatami. Ewentualnie smaży miotaczem ognia. Albo rozstawia wspierające sojuszników wieżyczki. Nekromanta skupia się na wywoływaniu u przeciwnika jak największej ilości przypadłości, a strażnik na przenoszeniu przypadłości z sojuszników na przeciwników i krzyczeniu różnych, wspierających rzeczy. Mesmer zaś... Cóż, to nie mesmer, tylko jego iluzja. Tam jest druga, a tam trzecia. To, co wydawało ci się właściwym mesmerem, też jest w zasadzie iluzją. Wszystko jest iluzją, gdy masz w drużynie mesmera. Część rzeczy jest też widmowymi motylkami, z jakiegoś powodu.

asur
Asurowie

Jeśli cokolwiek rzuca się w oczy po pierwszym spotkaniu tej niskiej rasy, to to, że mimo wzrostu traktują wszystkich z góry. Asurowie wierzą, że są ucieleśnieniem geniuszu i nieomylności – są najbardziej technologicznie rozwiniętą rasą w Krycie, a ich golemy to niesamowicie skomplikowane konstrukty. Wygnani w związku z wydarzeniami z "Guild Wars" ze swoich podziemnych siedzib, stworzyli nowy domu w Rata Sum, mieście, którego architektura zapiera dech w piersiach.

Asuranką jest Zojja – członkini kolegium Synergetyki o nieposzlakowanej reputacji. Uczennica słynnego konstruktora golemów Snaffa oprócz wybitnego intelektu charakteryzuje się bardzo wybuchowym temperamentem, szczególnie, gdy ktoś próbuje się z nią nie zgodzić.

Dzięki tym zatartym podziałom między klasami do stworzenia idealnej gromady do wyprawy na dungeon nie trzeba dobierać graczy według klasy, którą grają, tylko raczej według umiejętności – a nawet jeśli trafi się ktoś, kto gra gorzej i będzie padał częściej, to nic straconego! Gdy zostanie powalony, ma jeszcze chwilę, by walczyć – bez możliwości ruchu i ze stałą stratą resztki życia, w czymś co można nazwać segmentem walki do ostatka. Już niejednokrotnie zdarzało mi się, że leżąc pokonywałem przeciwnika i udawało mi się wrócić na nogi, by móc dalej kontynuować walkę. To świetna metoda na danie graczowi ostatniej szansy – sprawdzała się świetnie w "Borderlands" i tak samo sprawdza się w "GW2".

guild wars 2

Podobnie jak w pierwszej części, tak i tutaj jednocześnie możemy korzystać z maksymalnie 10 umiejętności – pierwszych pięć opiera się o broń, z której aktualnie korzystamy, szósta to umiejętność lecząca, trzy kolejne to skille wspomagające, a ostatnia umiejętność, umieszczona pod zerem, jest skillem elitarnym. Punkty umiejętności zdobywa się wbijając kolejne poziomy albo pokonując wyzwania rozrzucone po mapie, które są jedną z trzech składowych ich eksploracji. Pomijając akty pomocy, o których pisałem wcześniej, na mapie trafić możemy na interesujące miejsca, visty (rodzaj punktu widokowego) i punkty umiejętności – ukończenie tego wszystkiego (wraz z odblokowaniem wszystkich waypointów, które służą za system szybkiego transportu) skutkuje pokaźną nagrodą, zarówno w doświadczeniu, przedmiotach, jak i pieniądzach. Wart wzmianki jest fakt, że nawet przy zdobyciu maksymalnego, dostępnego poziomu (80), wszystkie lokacje dalej stanowią wyzwanie – gra obniża efektywny poziom postaci do poziomu lokacji, dzięki czemu nie ma mowy o przebiciu się przez niskopoziomowe krainy zadając przeciwnikom tylko po jednym ciosie. Podobnie sprawa ma się z dungeonami i misjami – w niektórych miejscach "Guild Wars 2" potrafi nawet podnieść poziom postaci, dzięki czemu niskopoziomowe postacie mogą z marszu uczestniczyć w na przykład ograniczonych czasowo wydarzeniach.

Ze zdobytych w czasie naszych podróży przedmiotów możemy wyciągać surowce (za pomocą znanego z "Guild Wars" i praktycznie niezmienionego systemu salvage'owania), a same surowce możemy wykorzystywać do craftingu. Ten jest niesamowicie rozbudowany i zarazem prosty w obsłudze. Do wyboru jest osiem dyscyplin, każda ma spokojnie ponad setkę recept i każda wymaga poświęcenia jej sporej dawki czasu. Jest też znacznie mniej frustrująca niż crafting w innych grach – mamy dostęp do banku z poziomu stacji craftującej, materiały przechowuje się w osobnych zakładkach niż inne towary, dzięki czemu nie zawalają one miejsca, a w Lwich Wrotach, które są głównym ośrodkiem handlu i wyrobnictwa, punkt handlowy jest zaraz obok stanowisk do craftingu.

guild wars 2 Punkt handlowy pozwala też podejrzeć wygląd rzeczy, które chce się kupić. Na całe szczęście.

Oczywiście pewnych rzeczy kupić się nie da, nie w ścisłym sensie tego słowa. Wprowadzona w drugiej części Mistyczna Kuźnia (Mystic Forge) jest bazowo tutejszą wersją hazardu z innych gier – z 4 przedmiotów tej samej klasy jesteśmy w stanie dostać inny, czasami lepszy przedmiot. Potem dochodzą jeszcze bardziej zaawansowane recepty, wśród których między innymi jest możliwość wykonania najdroższych i najładniejszych broni w grze – wykonanie ich wymaga ogromnych nakładów i jest praktycznie niemożliwe do osiągnięcia w pojedynkę.

Wojny Gildii

guild wars 2

Czym byłoby "Guild Wars 2" bez gildii? Cały system zbierania się w organizacje został znacznie przebudowany i poprawiony – pierwsze, co rzuca się w oczy, to możliwość przynależenia do wielu gildii jednocześnie; reprezentować w tym samym czasie (i zdobywać dla niej tzw. points of influence) można tylko jedną. Zdobywane przez wykonywanie pod gildyjnym sztandarem rozmaitych czynności – punkty otrzymuje się za eksplorację, ukończenie zestawu dziennych wyzwań czy też za zwyczajne, codzienne logowanie się – influence points służą do wykupywania najróżniejszych gildyjnych usprawnień – choć w obecnej chwili nie ma znanych z "Guild Wars" siedzib (przewinęły się sugestie, że takowe pojawią się w przyszłości), gildie mogą wspierać swoich członków rozmaitymi sztandarami, wyruszać razem na różne rodzaje zadań czy też dostarczać broń i pancerz ze swoim herbem.

norn
Nornowie

Nacja mierzących prawie trzy metry, przypominających wikingów łowców, którzy nad wszystko cenią indywidualność i dobre łowy. Ich największą osadą jest Hoelbrak, gdzie zbierają się, by oddawać cześć Duchom Dziczy i świętować. Przegnani z mroźnej północy przez smoka, Jormaga, są bardziej niż chętni podjąć ich wyzwanie i zapolować na wielkiego gada.

Eir Stegalkin swego czasu przewodziła Destiny's Edge. Ta norniańska łowczyni jest wielce poważana wśród swoich jako wizjoner, artystka i wielka wojowniczka. Tak jak Zojja ma swojego golema, Eir podróżuje razem ze swoim wilkiem, Garmem.

Możliwość biegania w kupie podobnie ubranych towarzyszy broni szczególnie efektywnie prezentuje się w World vs World, czyli jednym z dwóch dostępnych w grze trybów PvP. WvW polega na jednoczesnym starciu trzech serwerów (światów) ze sobą. Rzecz dzieje się na specjalnie przeznaczonych do tego mapach, polega na podbijaniu kolejnych struktur, fortyfikowaniu ich i toczeniu regularnych bitew z przeciwnikiem, często przypominających oblężenia – gracze mogą budować i korzystać z szeregu maszyn oblężniczych, zarówno do ataku, jak i obrony. Rzeczy zdobyte w World vs World dają premie grającym na danym świecie – zwiększa się ilość doświadczenia za moby, ilość surowców uzyskanych przy kopaniu skałek czy ścinaniu drzew, zwiększa się szansa na zdobycie lepszych przedmiotów. World vs World pozwala też gildiom na przejęcie twierdzy na własność, zawieszenia na niej swoich sztandarów i urządzenia po swojemu – do momentu, w którym nie podbije jej ktoś inny.

guild wars 2

Największy problem tego trybu opiera się na tym, że we wzajemnej walce ze sobą ścierają się serwery o zróżnicowanej populacji – i tak Fissure of Woe, na którym gram, ledwo kwalifikujący się do bycia serwerem o średnim zaludnieniu, nie ma szans z przeładowanym ludźmi Blacktide. Któregoś razu biegłem przez Wieczne Pole Bitwy razem z drużyną około dziesięciu osób – zostaliśmy napadnięci i rozniesieni przez około setkę. Dodając do tego, że aby zdobyć osiągnięcie za zwiedzenie całego świata, trzeba zwiedzić też lokacje z World vs World, stwarza to pewien problem. Szczególnie, że za to osiągnięcie jest tytuł – a jako weteran pierwszej części lubię tytuły.

Co przypomina mi o świetnej akcji, poprzedzającej premierę GW2, a mającej miejsce w pierwszej części – Hall of Monuments. Była to lokacja w grze, w której zbierało się osiągnięcia, tytuły, towarzyszy i inne dokonania z pierwszej części, które potem były transferowane do części drugiej. I tak, dzięki graniu w jedynkę, mogłem zacząć grę w dwójkę już z tytułem i pamiątkową skórką na miecz. Podobnie osoby z tytułem "Bóg chodzący między zwykłymi śmiertelnikami", który osiągało się za zgromadzenie maksymalnej wymaganej ilości tytułów w grze (zajęcie bardzo żmudne i czasochłonne), otrzymali też ten tytuł w drugiej części.

guild wars 2 guild wars 2

Wracając jednak do PvP – drugi tryb to tzw. strukturalne PvP, podobne do systemu turniejowego z części pierwszej. Tryb ten wymaga znacznie większej koordynacji niż WvW, jest też trudniejszy do opanowania, bo na mniejszą skalę – pięć osób przeciwko pięciu osobom. Podobnie jak w pierwszej części tryb ten posiada swój osobny zestaw umiejętności i nagród, którego nie można używać podczas normalnej gry i walki w WvW. Gracze odblokowują umiejętności i nowy wygląd broni przez zwycięstwa i zdobywanie punktów – podstawowe statystki przedmiotów zawsze są takie same. Podobnie zresztą jak w jedynce, do sPvP przejść można w dowolnym momencie – postać otrzymuje 80. poziom i zestaw 80-poziomowej broni i pancerza.

guild wars 2 Asurański szlachcic – terminator.

Szczerze muszę się przyznać, że oba tryby PvP zaledwie liznąłem – w grach MMO stawiam raczej na rozgrywkę drużynową przeciwko narzuconemu zagrożeniu, niż innym graczom, choć to oczywiście kwestia preferencji. Ot, z jakiegoś powodu wolę pruć z łuku do wielkiego smoka, niż do jakiejś innej, małej asury.

Rysy i zadrapania

Nie ma idealnych gier, tym bardziej nie ma idealnych MMO – te wymagają znacznie więcej pracy i przygotowań, w trakcie których znacznie łatwiej coś przeoczyć i popełnić błąd. Mogę jednak ze spokojem stwierdzić, że te 5 lat, w czasie których gra była tworzona, opłaciło się, a beta weekendy, organizowane dla osób, które kupiły grę przed premierą, pomogły wyeliminować większość błędów i problemów, z jakimi GW2 mogłoby się borykać.

Jeśli już miałbym mieć do gry jakiekolwiek zastrzeżenia, większość z nich opierałaby się na zupełnie nieoryginalnym poprowadzeniu historii. Smoki i zombie to coś, co już mi się zdrowo przejadło, a w "Guild Wars 2" jest ich aż nadto i w pewnym momencie są praktycznie jedynymi napotykanymi na drodze przeciwnikami. Nie podoba mi się wprowadzenie piątej rasy, Sylvari, która jest w moim odczuciu zupełnie na siłę i stworzona tylko na potrzeby opowiedzianej w grze historii – choć trzeba przyznać, że jej powiązanie z pierwszą częścią jest naprawdę sprytne i ciekawe.

guild wars 2 To nie błąd! To płaszcz na rzepę!

Gra poważnie cierpi na brak systemu bezpośredniego handlu – jeśli chcę przekazać "to" koledze, muszę robić to za pomocą poczty, która ma ograniczoną ilość dostępnych załączników – zważając na fakt, że po trzeciej wiadomości otrzymujemy kilkuminutową blokadę na wysyłanie kolejnych (kolejna odsłona filtru antyspamowego), przesyłanie między sobą dużych ilości surowców do craftingu to katorga.

sylvari
Sylvari

Określani jako botaniczni humanoidzi, Sylvari to bazowo świadome drzewa, które odłączyły się od gigantycznego drzewa-matki (będącego zarazem ich rodzimym miastem, znanym jako The Grove) i teraz podróżują po świecie, próbując go poznać i zrozumieć. Ich narodziny poprzedzone są przebywaniem w Śnie – półjawnym stanie, w którym Sylvari uczą się podstaw funkcjonowania i życia wśród innych.

Caithe, jedna z Pierwszych – 12 Sylvari, które jako pierwsze "zeszły z drzewa – jest członkiem Destiny's Edge i sprawną złodziejką. Razem z Trahearnem – innym Sylvari, jest jedyną istotą, która widziała Zaithana i przeżyła, by móc o tym opowiedzieć.

Brakuje też automatycznego systemu poszukiwania drużyn, podobnego do tego z WoW – pewnie, szuka się tylko pięciu osób i to zazwyczaj nie trwa długo, ale taki zautomatyzowany system znacznie ułatwiłby i uprościł sprawę.

guild wars 2

Pisałem już o problemach z World vs World i stuprocentową eksploracją świata, problem pojawia się też poniekąd w kwestii ekonomii, która, zarządzana przez graczy, jest bardzo windowana – głównie z powodu nieobecności w GW2 klasycznych farm złota. Zarabianie w grze stanowi wyzwanie i trudność samą w sobie, szczególnie, że praktycznie wszystko kosztuje, a jakakolwiek wymiana sprzętu dla postaci ze świeżo nabitym 80. poziomem to duży wydatek.

Dokładając do tego, że w grze istnieje system zapobiegający nieustannemu farmieniu, zdobywanie złota w GW2, szczególnie w pojedynkę albo w dwie osoby stanowi problem. Kłopotliwy jest też crafting, gdzie często można utknąć na jakimś poziomie umiejętności, bez składników (które kosztują znacznie więcej niż produkty) i pieniędzy na kolejne. Wszyscy chcą skorzystać na handlu, więc najczęściej zyski ze sprzedaży potencjalnie intratnych przedmiotów (jak niezwykle drogie, 20-slotowe torby) są minimalne i często balansują na granicy straty. Ekonomia nie jest tu może tak krwiożercza i pazerna jak ta w "EVE Online", ale potrafi sprawić trochę kłopotów.

Dodatkowym pstryczkiem w nos jest waluta za pieniądze – zarówno te prawdziwe, jak i te z gry. Gems (klejnoty), bo o nich mowa, dają dostęp do różnych rzeczy typowo kosmetycznych, ale nie tylko – przedmioty, takie jak kamienie transmutacji, zestawy barwników czy kluczyki do skrzynek (które czasem można złupić na przeciwnikach), nie mówiąc już o boosterach zwiększających obrażenia, szybkość, ilość zdobywanego złota czy karmy – to wszystko wywołuje pewną niechęć i daje przewagę tym, którzy chcą włożyć w grę kilkadziesiąt złotych więcej. Jasne, można wymieniać gemy na złoto – ale kurs wymiany jest zazwyczaj strasznie nieopłacalny, a samo złoto, jak pisałem, trudne do zdobycia.

Oczy i uszy na miejscu

guild wars 2

Grafika w "Guild Wars 2" jest cudowna – zaczynając od grafik koncepcyjnych, które charakteryzują się niepowtarzalnym, eterycznym stylem, po grafikę w grze, wygląd i design postaci czy projekty pancerzy. Przedstawiony w grze kolorowy świat, zaludniony przez mnóstwo istot, żyje i oddycha wokół postaci – trawa trzęsie się przy przebieganiu przez nią, małe rybki odpływają, gdy płynie się przez rzekę albo jezioro, gra posiada swój cykl dnia i nocy, który ma wpływ na niektóre umiejętności. Miasta zaprojektowane są tak, by jak najlepiej oddać indywidualne cechy danej rasy, a jednocześnie są dość proste w nawigacji i po jednym solidnym zapoznaniu się z ich architekturą wszędzie łatwo trafić.

"Guild Wars 2" oczami redakcji

Swoją przygodę z "Guild Wars 2" zaczęłam dość niedawno, na dodatek nie grałam w pierwszą część gry, zatem moje wrażenia będą hm... wrażeniami nowicjusza. To, co mnie zaskoczyło już na samym początku, to nietypowa estetyka gry. Nie ma precyzyjnych, dopracowanych tekstur czy misternych ornamentów interfejsu. Ma taki artystycznie niedbały styl, składający się głównie z... plam. Jakby idealnie ułożonych, acz niedbałych maźnięć pędzlem. Poza tym to głównie różne konfiguracje najprostszej czcionki. Właściwie wystarczy popatrzyć na artworki z "Guild Wars 2", mają właśnie ten przyjemny "plamiasty" styl. Do tego cała gra jest naprawdę barwna.

Poza tym to MMO o całkiem przyjemnej rozgrywce i dość intuicyjnym sterowaniu. Chociaż całych możliwości GW2 jeszcze nie poznałam, to nie mam większych problemów z orientowaniem się w poszczególnych opcjach interfejsu, a i sterowanie (po drobnym dostosowaniu) szybko opanowałam. Czasem brakuje tylko jakiejś możliwości chociaż chwilowego sprintu, bo zanim się odkryje i odblokuje wszystkie waypointy, można się zanudzić próbując przebiec przez mapę do pożądanej lokacji.

Cieszy mnie również brak w grze tanich zagrywek z większości MMO, podobnych do tej na jednym z pierwszych obrazków w recenzji, dlatego częściej i łatwiej można tu spotkać kogoś, kto naprawdę chce się dobrze pobawić niż napalonych no-life'ów robiących kobiece postaci tylko po to, aby pogapić się na jej tyłek w czasie biegania po mapach. A jakby się ktoś chciał dobrze pobawić, to na serwerze Fissure of Woe czasem można spotkać w Lione's Arch grupkę złożoną z co najmniej dwóch Asur i Charra (lub dwóch) tańczących z [MZP] nad głowami. Ati
O smokach napisano już chyba wszystko i większość sławniejszych serii gier gdzieś te latające gady nam wciskało w roli przeciwników. "Guild Wars 2" ponownie powraca do tej tematyki, zmuszając tym samym sylvari, Asurów, Nornów, Popielców i Ludzi do współpracy. Tym razem nie będziemy ratować galaktyki, lecz cały kontynent, trzymany żelaznym uściskiem przez Pradawne Smoki.

Tak się przynajmniej z początku wydaje, bowiem samo zagrożenie z ich strony w GW2 jest tak słabo wyczuwalne, że nie ma po co podnosić do góry głowy, gdyż i tak z nieba nie spadnie na nas ognisty deszcz. Ten jednak należy się twórcom za straszne spłycenie fabuły, która znów zmusza nas do współpracy z marudnym i patetycznym NPC'em. Tym razem Kormir znalazła następcę płci brzydkiej i przyznam, że cały wątek główny momentami trzeszczy w posadach.

Cóż z tego, że przyjdzie nam zwiedzać piękne krajobrazy, kiedy nie czujesz tego związku z otwartym światem? Owszem, "jedynka" zyskała swój niepowtarzalny charakter dopiero po dwóch dużych dodatkach (i sławetnym Dunkoro, który w mojej gildii napsuł krwi swoim leczeniem za wszelką cenę i zawsze we wrogim towarzystwie), jednak brak wyrazistego ostatniego przeciwnika sprawia, że właściwie nie ma sensu kończyć głównej fabuły dla patetycznego filmiku i żałosnej nagrody. Courun

Interfejs jest prosty w obsłudze i intuicyjny – jasno pokazuje to, co trzeba, nie przesyła w jednym momencie za dużo informacji i jeśli na ekranie panuje chaos, to dzieje się to głównie z powodu ilości osób, pięknych animacji i efektów graficznych. Używanie umiejętności to przyjemność – wszystko się błyska, jest widowiskowe i satysfakcjonujące. Monumentalności wszystkiemu dodają przeciwnicy, szczególnie ci wymagający drużyny do pokonania – smoki są gigantyczne, wyglądają przerażająco i poruszają się w sposób wymagający ostrożności ze strony walczących – nie wahają się też przed korzystaniem ze skrzydeł i często trzeba uciekać, gdy pikuje na nas wielki jaszczur, ostrzeliwany przez artylerię.

guild wars 2

Muzyka, za którą odpowiada Jeremy Soule, to majstersztyk. Nie raz chwaliłem już ścieżki dźwiękowe, które stworzył, w tym tę do "Guild Wars: Factions" czy do "Morrowind" – muzyka w GW2 jest cudowna. Epicka, wielka, chwalebna i doskonale uzupełniająca to, co dzieje się na ekranie, dokładając jedną z ostatnich cegiełek potrzebnych do uzyskania pełnej rozmachu gry fantasy. Szczególnie do gustu przypadły mi motywy bohaterów z Destiny's Edge (motywy Rytlocka albo Zojjy są prześwietne), no i marakasy, czyli muzyka, która leci w czasie misji wymagających bardziej sekretnego podejścia. Marakasy są świetne.

guild wars 2

Pozostaje aktorstwo głosowe i sposób montowania dialogów. Nie jest to coś na miarę "The Old Republic" czy "Mass Effectów", ale "Guild Wars 2" może pochwalić się czymś nowatorskim, co skupia uwagę na dialogu, nie na fakcie, że na przykład coś nas jeszcze bije w trakcie rozmowy. Same głosy pasują do większości ras i postaci – Troy Baker jako Logan Thackeray, niezapomniany Steve Blum jako Rytlock czy debiutująca w grach Felicia Day jako zadziorna Zojja. Same głosy postaci też są przyjemne dla ucha – asura, którym grałem najdłużej, wznosił różne ciekawe okrzyki, będące połączeniem techno-bełkotu z praktycznymi informacjami o tym, co dzieje się z postacią – podobnie rzecz ma się z nornem i charrami, choć głosy norna, które kojarzą mi się z wytatuowanym motocyklistą, jeżdżącym na Harleyu Davidsonie przypadły mi do gustu najbardziej.

Jednym zdaniem: Kryta czeka

guild wars 2

"Guild Wars 2" to od dawna wyczekiwany przez wielu powiew świeżości, który rozruszał nieco zgnuśniały gatunek gier MMO – z rozwiązań wprowadzonych w GW2 korzysta coraz więcej wydanych po nim i nadchodzących tytułów – w tym i umieszczone w świecie Forgotten Realms Neverwinter.

Gra idealnie łączy ze sobą nowatorskie podejście do mechaniki walki, historię przycinaną zgodnie z wyborami gracza, eksplorację i odmienne od wszystkich wykonywanie zadań, które zmusza graczy do samoistnego łączenia się w grupy i pomagania sobie bez obaw, że druga strona w podzięce za pomoc wbije nam sztylet w plecy.

guild wars 2

Nie wykrwawia też nas powoli ceną czy jakimikolwiek opłatami – za "Guild Wars 2" płaci się raz i nigdy więcej – nie ma żadnych miesięcznych opłat, nie ma płacenia za zwycięstwo, nie ma premiowych broni, które za pięć dolarów pozwolą nam wygrać – nic z tych rzeczy. Można za to sobie kupić pluszowego Quagganina jako plecak.

Serwując nam to wszystko wśród zapierającej dech w piersiach oprawie graficznej, okraszonej doskonałą, podniosłą muzyką, GW2 to gra, w której można zanurzyć się na wiele godzin, a potem dziwić się, co stało się ze straconym czasem. To chyba pierwsze MMO w konwencji fantasy, które kładzie taki nacisk na indywidualną postać, skupiając się na opowiedzeniu jej historii – niezależnie od tego, czy gra się w "Guild Wars 2" samemu, czy z wierną grupą przyjaciół. To kolejny recenzowany przeze mnie sequel, który wziął rzeczy zrobione dobrze w pierwszej części i rozbudował je o nowe elementy, wzbogacając w ten sposób rozgrywkę. "Guild Wars 2" to jedna z najlepszych gier w 2012 roku i bez dwóch zdań najlepsze MMO w 2012. Pół roku po rozpoczęciu grania dalej chcę do niej wracać i dalej jestem ciekawy, co nowego zaserwuje nam w jej ramach ArenaNet – dlatego bez wahania wystawiam GW2 najwyższą dostępną mi ocenę.

A jaka jest Twoja historia?

Plusy
  • Rewelacyjne rozwinięcie pierwowzoru
  • Pchnięcie fabuły 200 lat do przodu
  • Rozmach opowieści
  • Wybory w grze MMO
  • Rewelacyjna grafika
  • Podniosła muzyka
  • Świetny system dynamicznej walki
  • epickie walki z bossami
  • system eventów
  • Eksploracja mapy
  • Inne niż wszystkie PvP
  • Wygodny crafting
Minusy
  • Brak bezpośredniego handlu
  • Gemów mogłoby nie być
  • Brak party findera
  • Oklepane motywy w fabule
Ocena Game Exe
10
Ocena użytkowników
9 Średnia z 24 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Mam pytanie, zapewne trochę głupie ale czy gra jest spolszczona?
0
·
Nie, nie jest.
0
·
To kiepawo bo recenzja zachecila mnie do kupna ale jakos w grach lubie ojczysty jezyk. :-)
0
·
Podejrzewam, że w końcu i dwójkę spolszczą - pierwsza część też nie była przetłumaczona na nasz język od razu.
0
·
A tak po prawdzie to spokojnie można w to grać ignorując dialogi Fakt, że traci się wtedy wieeelee ze klimatu gry. Ja też nie przepadam za niespolszczonymi grami, ale w takim MMO jak w każdym angielski jest prędzej czy później potrzebny i ja tak np swój mocno podszkoliłam

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...