Wróciłam. Jak feniks odradzam się z rozgotowanej wody klozetowej! Niewola u brukselek była "niezwykle" ciężka i oczywiście dziękuję za te wszystkie (nie)liczne próby odbicia mej osoby. Cieszę się robaczki, że tak podobały Wam się te pseudo podróbki mojej twórczości, wypisywane tu ostatnio przez prawie nieżyjącego już Tamc.'a i bądźcie pewni, że każdego, kto złożył komentarz pod jego newsami, dosięgnie klozetowa zemsta odwłoku Wielkiego Żuka.
Przejdźmy teraz do małego sprostowania: tak po prawdzie to pojechałam ratować me zszargane nerwy po pracy w redakcji i nałogowo doiłam latające krowy w Byczolandii. Dziwne, że kit z brukselkami został tak łatwo połknięty w redakcji (swoją drogą nie ma się co dziwić: sam kierownik, Nazin, jakoś zawsze przypominał mi rybę, jednak do piranii mu daleko). Ale sami widzicie: nie wymyśli krowa kitu, nie dadzą jej urlopu. Krótkowzroczność członków redakcji, będąca wynikiem spędzania 23,5 h dziennie przed komputerem, okazała się w końcu przydatną i mam nadzieję, że tak pozostanie jeszcze długo: bo skoro nie zauważyli, że brukselki wpadające do redakcji przez okno były tylko przerośniętymi wyrzutkami kapuścianej społeczności, to jeszcze długo nie skapują się, że worki śmieci wynoszone przeze mnie z budynków są tak naprawdę kradzionym sprzętem.