Tak to już jest, że gdy na rynek MMO przebojem wdziera się jakaś nowa gra, twórcy usiłują udoskonalać ją na bieżąco, zaszywając dziury odnajdywane przez graczy za pomocą rozlicznych łatek. Do tych łatek dochodzą kolejne, później następne i jeszcze inne. A potem także kilka nowych. Docieramy w końcu do momentu, gdy pojawia się coś, co nazywamy (pełnoprawnym lub z braku lepszego określenia) dodatkiem.
Poprzednie rozszerzenie “Runes of Magic” zmieniło dużo względem wersji początkowej. Od kwietnia mamy możliwość (niektórzy zaś przyjemność) doświadczać nowości wprowadzonych przez kolejny dodatek “Chapter III – The Elder Kingdoms”. Zobaczmy zatem, jakież to nowatorskie rozwiązania oferują nam twórcy, które z dotychczasowych dziur udało im się załatać i czy całość nie rozlatuje się w praniu.
Zacznijmy od tego, co wszyscy w dodatkach lubią najbardziej i bez czego nie mają one racji bytu: podwyższono maksymalny poziom postaci o 5 (czyli do 60), dodano kilkaset nowych misji (obecnie jest około 3000, więc naprawdę jest w czym wybierać) i najważniejsze – stworzono nowy kontynent, Zandorię. Jeśli osiągnęliśmy 55 poziom i ukończyliśmy misję w strefie Wulkanu Aotulia, po pogawędce ze smokiem stanie przed nami otworem nowe królestwo, którego monarcha – król Callaway – pilnie potrzebuje naszej pomocy.
Zandoria wraz z królestwem Dalanis oferuje nam nowe krainy (Wzgórza Grzmiącego Kopyta, Knieja Janost) oraz instancje (Lochy Dalanis i Arena Warnorken). Te pierwsze raczą nas widokiem bagien, grobowców, lasów czy gór. Ponieważ oprawa graficzna nie uległa zmianie, wszystkie one przypadną do gustu tym, którzy polubili dotychczasową estetykę. Inni, mający podobne moim odczucia i skojarzenia związane z grafiką, mają pecha, ale to ich problem.
Jeśli chodzi o instancje, wpadnięto na ciekawy pomysł i nie chodzi mi tu o interesującą fabularną otoczkę, towarzyszącą anihilacji mutantów w podziemiach Dalanis, będących wytworem chorych eksperymentów księcia Maxima. Pomyślano o graczach posiadających nieco mniejsze umiejętności i wprowadzono możliwość wyboru między dwoma poziomami trudności instancji. Wybór nie zmienia jednak ilości graczy pokonujących instancję, drużyna nadal liczyć będzie sześciu członków.
Idziemy dalej. Poza wieloma nowymi, epickimi misjami, nie składającymi się (całe szczęście) wyłącznie z zadań typu “zabij wszystko, potem jeszcze więcej, a na koniec popełnij samobójstwo”, pojawiły się dodatki dla Gidlii – kilka questów oraz trzy mini gry. Dwie z nich (“Próba Duchowego Wojownika i “Wezwanie Rogu”) polegają na zabijaniu kolejnych tłumów przeciwników, trzecia zaś (“Bieg przez ostrza”) przypomina grę zręcznościową dla całej ekipy. Oczywiście za każdą z nich można otrzymać atrakcyjne nagrody. Brzmi jak promocyjny konkurs audiotele, prawda? Zatem pobajerujmy jeszcze trochę i wspomnijmy o zmodyfikowanym systemie Wojen Oblężniczych, nowych machinach, ulepszaniu zamków gildii o kamienne mury, magiczne wieże i inne elementy, a następnie wspomnijmy o tym, że wszystko to nie działa jak powinno, ponieważ błędy często uniemożliwiają cieszenie się Wojną Gildii w pełnym zakresie.
Wspominałem o łatkach, które mają zalepiać dziury takie jak ta, ale najnowszy patch niewiele zmienił zarówno w tej, jak i innych kwestiach. Nadal może się zdarzyć, że stojąc nieco wyżej od naszego przeciwnika odkryjemy, iż nasz bohater jest ślepy i za pośrednictwem gry twierdzi, że nie widzi celu lub w trakcie walki przypomina nam, że nie stoi (choć stoi) do niego przodem. Ze śmiesznych błędów możemy wymienić ogniska wystrzeliwujące nas niczym katapulta, gdy usiądziemy w ich środku, z tych poważniejszych – psujące się eventy w nowych krainach. Inne nowości “Chaptera III” również cierpią za sprawą bugów. Gosposie, które za odpowiednią (i wysoką) opłatą miały opiekować się naszym domem, powinny rozwijać swe umiejętności i służyć nam na przykład warzeniem przydatnych mikstur, co brzmi bardzo ciekawie, ale pomimo dotychczasowych łatek ten system również nie działa jak trzeba i okazuje się, że nasze służące nie potrafią nawet ugotować herbaty.
Z jakimi jeszcze problemami boryka się “RoM”? Kolejna nowość, system rozwijania chowańców, jest nie tylko drogi, ale też mało efektywny, a główną cechą charakterystyczną naszych zwierzątek pozostaje radosna upierdliwość. Można też powiedzieć o zbyt małej ilości diamentów niezbędnych dla zakupienia bardziej wartościowych przedmiotów w domach aukcyjnych i o zwiększającej się ilości “goldsellerów”, którzy skutecznie paraliżują możliwość korzystania z bonusów przez graczy typu “free to play”. W efekcie okazuje się, że kilka podawanych na pierwszym miejscu zalet “RoM”, takich jak brak opłat, brak opłat czy brak opłat, zanika w świetle wzrastającej ilości opcji wymagających opłat. Zaraz zaraz... Czyżbym słyszał wściekły okrzyk setek graczy twierdzących, że ich zupełnie “bezopłatowe” postacie na maksymalnych poziomach bez problemu radzą sobie z wybajerzonymi bohaterami płacących graczy? Być może, ale chyba zlewa się on z lamentem pozostałych, którzy nie widzą tej sprawy w tak różowych barwach.
Teraz, nim zasłużę na miano niepoprawnego malkontenta, wymienię jeszcze kilka zmian dotyczących “The Elder Kingdoms”, które można spokojnie poczytać za zalety. Pierwsza z nich to bardzo oryginalny i użyteczny koncept udostępnienia dwuosobowych mountów (koni i innych osobistych środków transportu). Kolejna to system reputacji, którą zyskujemy zależnie od naszego zachowania na płaszczyźnie PvP. Na przykład, jeśli atakujemy wszystko i wszystkich, to uzyskamy ogromne grono “fanów” (wśród NPC i strażników miejskich), którzy przy każdej sposobności będą usiłowali zrobić z nas marmoladę. Jednocześnie otrzymamy też premię do zadawanych obrażeń. Zaś jeśli nasza reputacja będzie bardzo dobra (czyli zupełnie inna, niż przytaczana wcześniej), zwiększy się ilość naszych punktów życia. Na koniec nadmieńmy niewielki, acz istotny detal: dobre chęci. Nie, nie jest to z mej strony żadna uszczypliwość. Chodzi o to, że twórcy gry liczą się ze zdaniem graczy i w miarę możliwości starają się wdrażać do gry podawane przez nich pomysły, takie jak system małżeństw. Jak widzicie, przyczepiam się niczym rzep do kolejnych, nieefektywnych łatek, ale nie sposób nie zauważyć, że jest ich bardzo dużo, chyba więcej niż w jakimkolwiek innym MMO, co świadczy o zaangażowaniu ekipy w poprawianie jakości produktu.
Jeśli podsumujecie moje i własne spostrzeżenia, stwierdzicie zapewne, że “Chapter III” nie jest wielką rewolucją. Owszem, pojawiło się kilka zupełnie nowych elementów oraz parę modyfikacji istniejących wcześniej, lecz jednocześnie wiele starych błędów pozostało tam, gdzie były, a na dodatek dołączyły do nich nowe. Możemy oglądać nowe miasta, lokacje i kontynenty, ale silnik graficzny nie uległ zmianom i dalej przycina, a my zgrzytamy zębami. Dodano nowy system umiejętności połączony ze zbieraniem zestawów przedmiotów, lecz nadal do wyboru mamy zaledwie dwie rasy postaci, choć wielu graczy liczyło na pojawienie się kolejnej. “The Elder Kingdoms” na pewno spodoba się graczom, którzy już wcześniej zasmakowali w klimacie “Runes of Magic”, ale raczej nie przekona niezdecydowanych ani sceptyków. Widać wyraźnie, że Runewaker Entertainment do spółki z wydawcą Frogsterem starają się jak mogą, by jak najszybciej zająć możliwie najwyższą pozycję na rynku MMO RPG. Czasem jednak należy dokonać przysłowiowego wyboru: “albo szybko, albo dobrze”.
Dziękujemy firmie Frogster Online Gaming GmbH za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Nowy kontynent, maksymalny poziom i misje
- Dodatki i modyfikacje dla Gidlii
- System umiejętności i reputacji
- Dwie nowe instancje i dwa poziomy trudności
- Kilka mniejszych detali (służące, dwuosobowe wierzchowce itp.)
- “Dobre chęci”
Minusy
- Błędy, błędy, błędy
- Błędy
- Czy wspominałem o błędach?
- Rosnąca ilość opłat
- Brak nowej rasy
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz