

Nie można napisać, że Seth MacFarlane już się skończył, bo choć jego forma jest daleka od tej, którą prezentował przeszło dekadę temu, to jednak nadal zdarzają się w jego komediowej twórczości przebłyski szalonego geniuszu. Niestety, nie można ich zaobserwować w projektach czysto kinowych.
"Ted" jest doskonałym przykładem znakomitego pomysłu, który poległ w kwestii realizacji i nie sprostał oczekiwaniom fanów. Kilka udanych gagów, jak również smacznych odwołań to za mało, aby stworzyć dobry film. Natomiast "Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie" był festiwalem czerstwych dowcipów, wywołujących tak ogromne pragnienie, że nawet dobrze schłodzony napój zwyczajnie wysiadał.
Obawiam się, że "Ted 2" idzie w podobną stronę i nie uratuje go nawet boska interwencja Morgana Freemana.