


Kupieckie życie to ciężki kawałek chleba. Brzęczące monety niechętnie opuszczają sakiewki klientów i współpracowników, a żeby realizować konkretne zamówienia, trzeba się sporo nagimnastykować, posiłkując się sztuką dyplomacji i nierzadko oferując udział w przewidywanych zyskach. Taka właśnie jest "Genua" – gra planszowa wydawnictwa Lacerta, dzięki której możemy wcielić się w prawdziwie renesansowego biznesmena, lokującego kapitał w słynnym tytułowym mieście.
Rozgrywkę przeznaczono dla minimum dwóch, a maksymalnie pięciu graczy. Z pewnością na plus można zaliczyć fakt, że twórcy przygotowali dwa rodzaje zasad – normalne oraz zmodyfikowane, przeznaczone dla duetu. Nie musimy zatem martwić się o liczbę chętnych; chociaż wiadomo, iż trzech to już kompania, we dwójkę także można bawić się znakomicie.

Sztuką jest pisać kolejne książki cyklu w taki sposób, by ich poziom nie spadał, a wręcz przeciwnie – systematycznie wzrastał i coraz bardziej "wkręcał" czytelnika w historię w nim opowiadaną. Mistrzostwem jest tak poprowadzić fabułę, by stawała się coraz bardziej skomplikowana, obfitowała w zaskakujące zwroty akcji i wprowadzała do literackiej gry nowe elementy, a jednocześnie systematycznie rozjaśniać całość opowieści i odpowiadać na pytania budzące się w nas podczas lektury. Wspomniane umiejętności cechują pisarzy wybitnych, a takim w swej dziedzinie jest na pewno Stephen King. Trzecią częścią ośmiotomowej epopei "Mroczna Wieża" pisarz zdecydowanie udowadnia swoją klasę i broni wszelkich nadawanych mu tytułów. "Ziemie jałowe" są bowiem powieścią – według mnie – fenomenalną, balansującą gdzieś na pograniczu science – fiction, thrillera i dobrej przygodówki, pozostając zarazem w klimacie mocno fantastycznym i ukazując przebogatą wyobraźnię autora. Czym tym razem zachwyca mistrz horroru opisując przygody Rolanda, ostatniego rewolwerowca "świata, który poszedł naprzód"?

Po świetnym występie Jezida przyszła kolej na mnie. Myślę, że dla tych, którzy znają moje teksty, gry zaprezentowane w moim tekście, będą zaskoczeniem. Nie grałem w cRPG w latach dziewięćdziesiątych. Bodajże pierwszy raz taką gierkę odpaliłem w 2001 roku. Nie przypuszczałem, że wirtualne opowieści zajmą u mnie miejsce, które wcześniej przypadało FPS-om.
Nie pozostaje mi nic innego, niż zaprosić Was do lektury tekstu "Gry budzące sentyment – Ranger Krzyś". Za tydzień zaś już felieton zdecydowanie bardziej konserwatywny, ale nie uprzedzajmy faktów. Życzę miłej lektury!

Organizatorzy The Game Awards 2015 ogłosili listę nominacji. Do zdobycia są statuetki w 16 nominacjach Jury oraz 6 kategoriach Fanów. Wśród nich jest oczywiście Gra Roku czy Developer Roku, a także m.in. Najlepsze RPG, Najlepsze gry niezależne czy Najlepsza dyrekcja artystyczna. Rozdanie odbędzie się 3 grudnia w Los Angeles.
Pełną listę nominacji znajdziecie w rozszerzeniu. A to co już powinniście wiedzieć to to, że w 7 z nich nominowanych został "Wiedźmin 3: Dziki Gon", w niektórych kategoriach powalczy z "Falloutem 4". Jak myślcie, kto ma większa szansę? Macie swoich faworytów do nagród?

"Wiedźmin 3" usiany jest ciekawymi NPCami, z którymi warto nie tylko zamienić parę zdań, ale także przyjrzeć się im bliżej. Oto cztery kolejne opisy do naszego rosnącego działu dodatku "Serca z kamienia".

Któż ze współczesnych nie słyszał o Neilu Gaimanie? Jeden z najsłynniejszych autorów naszych czasów, odpowiedzialny za wysoko oceniane na naszych łamach „Nigdziebądź” i „Amerykańskich bogów”, popełnił także kilka zbiorów opowiadań. Jeden z nich, „Cuda i zmyślenia”, ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa MAG i trafił również w moje ręce. Mówiąc szczerze, Gaimana zbyt dobrze nie znam – jedynie z „Gwiezdnego pyłu”, który był dla mnie po prostu niezłą książką – toteż recenzję pisałem bez żadnych wcześniejszych sympatii czy zaszłości.
„Cuda i zmyślenia” są pozycją, gdzie proza miesza się z poezją (tej pierwszej uświadczymy zdecydowanie więcej). Każde opowiadanie opatrzono przedmową, przybliżającą nam genezę powstania, informującą o otrzymanych zań nagrodach lub po prostu zawierającą autorską anegdotkę.

"Fallout 4" jest świeżo po premierze, ale znamy już pierwsze dane na temat liczby sprzedanych kopii tytułu. Jak informuje serwis Steam Spy, w ciągu pierwszych 24 godzin od premiery gry sprzedano ponad 1,2 miliona egzemplarzy – przypominamy przy tym, że kolejna odsłona serii była też dostępna do kupienia w pre-orderze – dane nie obrazują więc do końca, ilu graczy faktycznie miało tytuł w rękach w 10 listopada.
To nie wszystko. Mamy także pierwsze informacje na temat dodatków do "Fallouta 4".

Porzućmy na razie teorie spiskowe, walkę o przeżycie i najgorsze człowiecze instynkty, które oferuje nam "Lost. Zagubieni" i skierujmy się na nieco przyjemniejsze tory.
Według niektórych osoba, która jako pierwsza połączyła komedię z filmem romantycznym, powinna smażyć się w najgłębszych piekielnych otchłaniach. A dla niektórych, jest to wręcz odskocznia od codziennych smutków. Tak czy inaczej, komedie romantyczne to jeden z najpopularniejszych gatunków filmowych, na jaki można trafić w multipleksie. Nie ma miesiąca w roku, w którym nie pojawiłaby się premiera love story. Ale czy połączenie fantastyki z komedią romantyczną może być choć znośne czy od razu zakrawa o skandal i degrengoladę kina? Jak zawsze, to zależy. A dziś zależy to od Medivha, który przyjrzał się produkcji z początku XXI w. – "Kate i Leopold" i stwierdził, że...

"Krótki, szczęśliwy żywot brązowego oksforda" nie do końca przypadł mi do gustu. Część opowiadań była kompletnie nieporywająca i nielogiczna, a więc po prostu zbędna. Nie znalazłem też żadnego utworu wybitnego, choć muszę przyznać, że po ponad roku od recenzji pierwszego z pięciu tomów opowiadań Philipa K. Dicka w głowie utkwił mi utwór "Gdzie kryje się wub". Niemniej jednak pośród wszystkich opowieści próżno było szukać czegoś więcej niż iskierki wspaniałego talentu, który dopiero miał zostać wykorzystany do stworzenia kilku epokowych dzieł. Także biorąc do ręki "Wariant drugi", sporą cegłę zawierającą dwadzieścia siedem opowiadań, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony obawiałem się o poziom utworów, z drugiej jednak wierzyłem, iż autor pisząc więcej, miał okazję rozwinąć swoje umiejętności. Jak więc wyglądają krótkie formy Dicka z lat 1952-1953?
Niestety pierwsze dwa opowiadania – "Ciasteczka pani Drew" oraz "Za drzwiami" powinny znaleźć się w "Krótkim, szczęśliwym żywocie brązowego oksforda", bo doskonale wpasowałyby się tam poziomem. Przede wszystkim należy nadmienić, że utrzymane są w konwencji lekkiego horroru czy dreszczowca, co zdecydowanie odbiega od reszty twórczości Amerykanina.
- 1604 strony
- « Pierwsza
- ←
- 503
- 504
- 505
- 506
- 507
- →
- Ostatnia »





