
"LastMan" to nowa wielotomowa seria wydawnictwa Non Stop Comics. Zagranicą doczekała się już ponad dzięsieciu części, co nie dziwi, jeśli wciąż pod uwagę jej mangowy rodowód.
Scenarzyści nie tracą czasu na wprowadzenie czytelnika do innego świata czy postawienie oryginalnych fundamentów pod wydarzenia. Nawet w przedstawieniu wydarzeń nie silą się na wyjątkowe pomysły. Czytelnik musi wiedzieć tylko tyle, że zaraz rozpocznie się drużynowy turniej, z którym młody Adrian Velba wiąże wielkie nadzieje pomimo swojej skromnej postury i słabej prezentacji na treningach. Szansą na zajęcie lepszego miejsca okazuje się przybycie Richarda Aldany, który zostaje partnerem Adriana.
Jak by nie spojrzeć, pierwszy tom jest pełen klisz. Turniej, dominacja walk (typowa shōnen-manga), słabowity bohater, który ma coś do udowodnienia, nagły wzrost szans na sukces, oczywiście z czasem jakieś problemy umożliwiające wykazanie się protagonisty... No bo chyba na chęci, żeby zostać dobrym wojownikiem, się nie skończy? Twórcy wspominają o inspiracji mangą "Naruto", a jej główna postać też nie od razu spełniła swoje marzenie o zostaniu hokage. Tylko że Adrian nie wydaje się kimś wyjątkowym, choć zawsze może się to zmienić za sprawą odkrycia jakiejś tajemnicy.
















