

Przed dziesięcioma laty część Filadelfii została przeniesiona do innego, niebezpiecznego wymiaru rodem z psychodelicznych majaków, w dodatku zamieszkiwanego przez groźne stworzenia.
Była to jednak transakcja wiązana i na skutek tego wydarzenia w naszym świecie pojawił się kawałek tamtego wymiaru, czyli tzw. Otchłań. Okazało się także, że nie wszyscy ludzie przeniesieni do obcej rzeczywistości zginęli i co jakiś czas ludziom pokroju Nathana Cole'a udaje się przyprowadzić kogoś z powrotem do Filadelfii. Z kolei Cole'owi najbardziej zależało na dowiedzeniu się tego, co spotkało jego brata, oraz odpokutowaniu za winy, które wyznaje już na pierwszych stronach drugiego tomu "Oblivion Song".
To, co przez sporą część pierwszego tomu mogło się wydawać daniem głównym, stało się jedynie tłem dla dalszych poczynań braci Cole w kontynuacji. Wyrzuty sumienia przygniatają Nathana, a przeszłość i trudne relacje z bliskimi – w tym z bratem Edem – nie dają o sobie zapomnieć. Do pewnego momentu tworzy to z drugiego tomu "Oblivion Song" rzecz ciekawą i angażującą, bo tego typu zagmatwanych stosunków między bohaterami, jak to zwykle bywa u Kirkmana, nie brakuje.