Przy okazji recenzji pierwszej księgi "Usagiego Yojimbo" pisałem o dużej różnorodności zebranych opowiadań. Pod tym względem drugi album tylko minimalnie ustępuje poprzednikowi, za to dostarcza nam mocniejszych i obszerniejszych wątków.
Usagi wciąż wędruje i napotyka rozmaite postacie, lecz przez sporą część kolejnych rozdziałów Stan Sakai przedstawia nam losy innych bohaterów, a długouchy zostaje delikatnie przesunięty na drugi plan. Nagle przed szereg wychodzą osobnicy pokroju generała Ikedy, grupy spiskowców chcących obalić szoguna, inspektora Ishidy czy kurtyzan. W ten cały galimatias wplątuje się Usagi, któremu po piętach depcze tajemniczy wojownik pozostawiający za sobą jedynie śmierć. I rany po włóczni.
Wprawdzie w drugim opasłym tomiszczu otrzymaliśmy wielowątkową fabułę, jednak Stan Sakai kładł pod nią podwaliny dużo wcześniej. Historia generała udającego wieśniaka i czekającego na dobry moment do buntu wobec możnowładcy została zręcznie spięta klamrą z legendarnym mieczem i samym Usagim. We wcześniejszym albumie tak złożonych intryg zwyczajnie nie było. Sakai zasługuje na wiele ciepłych słów – na przestrzeni dwóch ksiąg sagi udowodnił, że czuje się świetnie zarówno w krótkich opowiastkach, jak i bardziej wymagających formach.
Rozwinięta intryga i odpoczynek od Usagiego w początkowych etapach księgi pozwoliły autorowi na pełniejsze sportretowanie innych bohaterów i wielu z nich budzi żywe zainteresowanie. Najlepszymi przykładami tego stanu rzeczy są inspektor Ishida, inteligentny i mogący pochwalić się niezachwianym kręgosłupem moralnym, oraz Jei, równie tajemniczy, co szalony i niebezpieczny. Galeria ciekawych postaci rozrasta się właściwie z każdym rozdziałem, a ich losy nieustannie się przeplatają i rozbudzają apetyt. Odniosłem wrażenie, że podkręceniu uległo tempo wydarzeń, co także można wytłumaczyć rozbudowanymi wątkami. Ostatecznie dzięki utrzymaniu ciągłości pomiędzy poszczególnymi rozdziałami Sakai ograniczył ekspozycję i szybko przechodził do dania głównego.
Ilustracje utrzymują wysoki poziom także w drugiej księdze. Dobrze się to ogląda, nawet jeśli przemoc bywa bardzo umowna, co niektórym czytelnikom może nie odpowiadać w sytuacji, gdy drugoplanowi aktorzy padają niczym muchy. Tak czy inaczej Sakai umiejętnie konstruuje kadry i ma niesamowite wyczucie w kreśleniu antropomorficznych bohaterów.
Kolejne rozdziały "Usagiego Yojimbo" przynoszą dziesiątki nowych bohaterów i przygody, w które mniej lub bardziej przypadkowo wplątuje się tytułowy ronin. To porcja świetnej rozrywki, w dodatku tym razem okutej wokół dłuższych i bardziej złożonych opowieści.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz