Komiksy

Syn: Woda i ogień – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
syn: woda i ogień

Enigma. "Syn", pierwszy tom cyklu "Woda i ogień" autorstwa Benedykta Szneidera, jest na tyle tajemniczy, że nie potrafię rozstrzygnąć, czy stanowi to jego wadę, czy zaletę.

Ujmująca grafika – zasadniczo (bo są nieliczne wyjątki) czarno-białe, szrafowane kadry wciągają czytelnika w świat opowieści. Plansze wypełniają starannie narysowane detale. Autor nie ma problemu z oddaniem dynamicznego ruchu czy też sielskiego spokoju (imponujące całostronicowe plansze). Jest nastrój!

Szneider bardzo oszczędnie dawkuje dialogowe dymki. I bardzo dobrze – nie lubię przegadanych komiksów – tylko bez "głosu z offu", czyli informacji zamieszczonych na stronie tytułowej i okładkowych wklejkach prezentujących główne postacie, historia byłaby nieczytelna. Powstaje wrażenie, że autor nie tyle opowiada, ile mówi, o czym chciał powiedzieć. Protagonistom poskąpiono wypowiedzi, antagoniści mają pojedyncze kwestie. Wszystkim brakuje osobowości. Dla czytelnika są zbyt zimni, by mógł przejąć się ich losami.

Komiksy

Zmiana na stanowisku scenarzysty serii o Daredevilu okazała się udana – Ed Brubaker stworzył świetną historię, rozprawiając się z wątkami pozostawionymi przez Bendisa. W piątym tomie mógł sobie pozwolić już na większą swobodę – z jakim efektem?

daredevil: nieustraszony! #5

Ciemne chmury z powrotem zbierają się nad Mattem Murdockiem. W Hell's Kitchen znów panują przestępcy, a bohater ma problemy z przywróceniem porządku. Co gorsza, w więzieniu szaleje Gladiator, który jednak zaprzecza swoim czynom i twierdzi, że ktoś go wrabia. Sprawy wymykają się Daredevilowi spod kontroli...

Komiksy

Gdyby autorzy, czyli Leśniak & Skarżycki, mieli okazję przeczytać tę recenzję, to niechybnie nasłaliby na mnie swego bohatera, a on nie omieszkałby wziąć najcięższej ze swoich desek.

jeż jerzy

Pierwszy tom "Dzieł zebranych" składa się z trzech już wcześniej wielokrotnie wydawanych zeszytów – "Nie dla dzieci" (2002, 2005, 2011), "Wróg publiczny" (2002, 2006, 2011) oraz "Egzorcysta" (2003, 2006) – wrzuconych razem w twardą oprawę o książkowym formacie. Zmniejszona nieco czcionka licznych i obszernych dymków dialogowych nie jest problemem. Charakterystyczna, pozornie naiwna i niedbała grafika albo komuś pasuje, albo nie. Innej sobie nie wyobrażam. Jeż Jerzy jest już bohaterem popkultury. Za dowód niech robi Jeż Jerzyk – biedronkowy pluszak z gangu słodziaków. Wszyscy odbiorcy powinni wiedzieć, o co chodzi, więc skupianie się na tym aspekcie przy recenzowaniu "Dzieł zebranych" mija się z celem.

Komiksy
detektyw fell

Są kryminały i kryminały. Dokładnie taka myśl przeszła mi przez głowę po zapoznaniu się z pierwszą historią zawartą w "Detektywie Fellu". A to nie jedyna rzecz, która zapada w pamięć po tym komiksie.

Na album składa się osiem rozdziałów opowiadających o detektywie Richardzie Fellu, który został przeniesiony do jednostki położonej w Snowtown. Owe miejsce jest jednym z najgorszych, w jakie można się zapuścić. W starych i popadających w ruinę budynkach żyje cała rzesza degeneratów, przestępców, narkomanów, morderców i im podobnych. Lokalny posterunek liczy sobie jedynie paru ludzi, w dodatku średnio przejętych swoimi obowiązkami. Czy nowy detektyw zdoła to odmienić?

"Detektyw Fell" to pozycja nietypowa. Jej bohaterowie to niemal sami wykolejeńcy lub ludzie zmęczeni życiem w Snowtown, choć jednocześnie akceptujący tamtejsze niepisane prawa. Można pokusić się o stwierdzenie, że sam region jest jednym z rzeczonych bohaterów. To miejsce, w którym diler nie boi zapytać się gliny, czy ten chce działkę, a jakiekolwiek próby pozyskania świadków przestępstwa są skazane na niepowodzenie. Wszystko, co w komiksie posępne, krwawe czy bezduszne, zostało maksymalnie podkręcone. Detektyw stara się rozwikłać kolejne sprawy przypadające na poszczególne rozdziały, lecz tu pojawiają się pewne zgrzyty. Otóż 16 stron na każdą z nich to odrobinę za mało, by czytelnik poczuł się ukontentowany. Śledztwa rozpoczynają się przyzwoicie, później zainteresowanie rośnie, by nagle nadchodził króciutki finał, niepozwalający wybrzmieć opowieści. Wystarczyłoby dosłownie dwie/trzy strony więcej, a efekt mógłby być znacznie lepszy.

Więzy krwi

Star Wars. Więzy krwi – recenzja książki

Dodała: , · Komentarzy: 0
star wars. więzy krwi

Chciałabym, a boję się. O tak, propozycja zrecenzowania kilku książek z uniwersum "Gwiezdnych wojen" wywołała u mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony szalenie lubię oryginalną serię, a i najnowsze filmy raczej przypadły mi do gustu. Z drugiej – znawca ze mnie żaden, nie pamiętam wszystkich zawiłości fabuły, a w quizie znajomości poległabym na starcie. Poza tym jakoś nie do końca wierzyłam, że tego typu książki w ogóle mogą być dobre. Raz kozie śmierć...

Wydarzenia przedstawione w klasycznej filmowej trylogii i te ukazane w "Przebudzeniu Mocy" dzieli kilkadziesiąt lat. Co wydarzyło się w tym czasie? Dlaczego Nowy Porządek zaczął chylić się ku upadkowi i jak narodził się Ruch Oporu? Powieść Claudii Gray "Star Wars. Więzy krwi" odpowiada na te pytania i przynajmniej częściowo łączy ze sobą dwie filmowe trylogie, a przy okazji stanowi kawał całkiem dobrej przygody.

Senator Leia Organa coraz poważniej rozważa wycofanie się z polityki i towarzyszenie swojemu małżonkowi w szalonych przygodach. Misja mająca na celu prześledzenie nielegalnych działań kartelu przyprawowego ma być jej ostatnią. Jej partnerem zostaje reprezentant opozycyjnego obozu – centrystów – Ransolm Casterfo. Oj, specyficzna jest ta współpraca. Wydaje się, że dzieli ich zbyt wiele, stąd też nie dziwi spektakularna kłótnia na dobry początek znajomości. Później pojawia się wzajemny szacunek i zrozumienie, może nawet coś na kształt przyjaźni, jeszcze później zaś... O, to nie to, o czym myślicie! W każdym razie jest to mieszanka wybuchowa.

Książki fantastyczne

Informacja prasowa

Mass Effect. Andromeda: Inicjacja. Drugi tom oficjalnego prequelu bestselerowej gry już 3 października w księgarniach.

mass effect. andromeda: inicjacja

Oswald Spengler w swej teorii starzenia się kultur porównał cywilizację do żywego organizmu, który przechodzi przez wszystkie stadia rozwoju, od młodości do starości. Jednak jak będzie wyglądać jej rozwój, gdy od samego początku znajdzie się w cieniu innych, starszych i stojących na znacznie wyższym stopniu rozwoju kultur? Czy z góry skazana będzie na porażkę, czy może jednak zdoła się czegoś od nich nauczyć? A jeśli tak, to czy zdoła kiedyś prześcignąć swych nauczycieli i wyjść z cienia?

Zamów książkę już dzisiaj.

Komiksy
hrabstwo harrow: rodzina

Czwarty z ośmiu tomów serii – czy to najwyższa pora, żeby wprowadzić główny wątek, który będzie skłaniał czytelników do dalszej lektury? Cullen Bunn odpowiada przecząco.

"Niezliczone duchy" i "Siostry" dotyczyły pochodzenia bohaterki. Jej geneza powraca również w "Rodzinie", ponieważ pojawia się grupa postaci podająca się za rodzinę protagonistki. Tylko jak wiedźma, która po śmierci narodziła się w nowym ciele, może mieć rodzinę?

Dokładanie kolejnej cegiełki w temacie "Kim jest Emmy?" to nie najlepszy pomysł. Album sprawia wrażenie początku historii – a przecież wyznacza koniec połowy serii. To dziwne zjawisko – tak jakbyśmy przeczytali trzy trochę inne, choć powiązane ze sobą wstępy, i zbiór opowieści ("Węże"). Za długo trwa ten rozbieg. Potencjał na zmianę był, tylko że scenarzysta zbyt krótko prowadzi wątki w poszczególnych tomach. One nie mają szansy dobrze wybrzmieć, bo szybko się kończą. Tak było w "Siostrach", podobnie wyszło w "Rodzinie".

Postacie należące do "rodziny" Emmy prezentują się ciekawie. Każda z nich to unikalna sylwetka – mająca inne zdolności, może i inną osobowość. Tego ostatniego w pełni nie ocenię, bo występują krótko, niewielki jest ich udział w historii i nie mamy szansy naprawdę je poznać. Czwarty tom daje tylko więcej informacji, ale właściwie... co z tego?

Komiksy

Egmont – nowości komiksowe na wrzesień

Dodał: , · Komentarzy: 0

Informacja prasowa

Wszystkie komiksy dostępne przedpremierowo na Festiwalu są już dostępne w sprzedaży. Czytelnikom polecamy:

komiks,egmont
  • Serię komiksową fantasy stworzoną przez Andrzeja O. Nowakowskiego jednego z najpopularniejszych polskich rysowników lat 80. XX wieku – Doman
  • Fascynującą powieść graficzną, której narratorem jest Joe Shuster, ukazującą prawdziwą genezę Supermana – Artyści Komiksu. Joe Shuster. Opowieść o narodzinach Supermana
  • Plansze Europy. Brygada Żydowska – zbiorcze wydanie opowieści historyczno-przygodowej belgijskiego mistrza komiksu Marvano, kontynuującej niektóre wątki albumu Grand Prix.
Dziedzictwo posłańca

Dziedzictwo posłańca – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 0
dziedzictwo posłańca

"Cykl Demoniczny" Petera V. Bretta okazał się wielkim sukcesem. Od "Malowanego człowieka" po "Otchłań" – zyskał sobie dobre recenzje, grono oddanych fanów i obietnicę ekranizacji. Coś, co jednak zwykle towarzyszy tworzeniu światów o takiej skali, to powstawanie luk w opowieści. Pozwala to na późniejsze tworzenie dodatkowych książek. Mieliśmy już do czynienia z takim zabiegiem w "Wielki Bazar, Złoto Brayana". Teraz przyszła pora na powrót tej konwencji w "Dziedzictwie posłańca".

Chodźcie moi drodzy, zbierzcie się dokoła. Wszyscy już usłyszeliście o wojnie z otchłańcami. Demony pokonano, a bohaterowie mogą spocząć. Ale nie myślcie, że słyszeliście wszystko, o nie. Podejdźcie, a opowiem wam historię młodego Briara, który żył w mrokach nocy. Usłyszycie o rogu dającym nadzieję w najczarniejszą noc. I wysłuchacie, jak mieszkańcy Potoku Tibbeta stawiali odpór złu, gdy nadeszła Sharak Ka.

Ukazany świat nie odbiega specjalnie od tego, co już mieliśmy okazję podziwiać podczas tej serii. Choć do tej pory nie odwiedziliśmy rodzinnej wsi Briara, gdzie rozgrywa się większość pierwszej historii, to nie jest ona zbyt odmienna od siół, które przyszło nam zobaczyć, gdy poznawaliśmy główny wątek. Nie jest to w żadnym przypadku wada. Daje to poczucie znajomości, co z racji faktu, iż są to historie poboczne, jest raczej wskazane.

Komiksy
conan: narodziny legendy

Nieznajomość historii o Conanie z Cymerii często jest uważana za niedopuszczalną u osób mieniących się fanami fantastyki. I choć tak buńczuczne słowa mogą zostać negatywnie odebrane, to jedno jest pewne – z tym osobnikiem naprawdę warto się zapoznać. Również w wersji komiksowej.

Conan Barbarzyńca, postać wykreowana przez pisarza Roberta E. Howarda, ma już swoje lata na karku, aczkolwiek pod względem popularności wciąż ustępuje pola nielicznej grupie fikcyjnych bohaterów. Niepokonany wojownik o silnym charakterze, bystrym umyśle i skłonnością do uciech na dobre zadomowił się w popkulturze. Swego czasu trafił także do medium komiksowego – w Polsce jego przygody można było poznać choćby dzięki wydawnictwu Mandragora, które ponad dekadę temu opublikowało "Essential Conan", zaś oficyna Hachette wydaje mającą liczyć 70 tomów kolekcję poświęconą Barbarzyńcy. Do popularyzacji Conana w naszym kraju cegiełkę dokłada również Egmont. Jeszcze w sierpniu do sprzedaży trafił pierwszy album zbiorczy o Cymeryjczyku, a na grudzień przewidziano jego kontynuację. Jest na co czekać, bowiem po lekturze otwarcia cyklu mogę go polecić właściwie każdemu.

"Conan: Narodziny legendy" zawiera materiały, które wydawnictwo Dark Horse Comics opublikowało w zeszytach cyklu "Conan": #0-15, #23, #32, #45-46. Nie znam wprawdzie oryginalnej serii, więc nie jestem w stanie stwierdzić, jak znaczącym ubytkiem są nieuwzględnione w "Narodzinach legendy" zeszyty, lecz ich liczba jest co najmniej niepokojąca.

Wczytywanie...