James Bond: Eidolon

2 minuty czytania

james bond: eidolon

W Jamesa Bonda wcielało się już wielu aktorów, zaś popularny agent służb specjalnych dawno wykroczył poza literaturę i duży ekran. Historie o nim znajdziemy m. in. w serii wydawanej przez Non Stop Comics.

Pierwszy album zatytułowany "Warg" trudno uznać za szczególnie udany. Miałki scenariusz, wywołujący poczucie wtórności, nie zapewniał wiele rozrywki, chyba że ktoś był spragniony pozycji szpiegowskich. Niezależnie od podejścia – dobrym momentom towarzyszyła eksploatacja schematów i brak logiki w zachowaniu bohaterów. Te zarzuty pozostają aktualne także w drugim tomie.

Fabuła "Eidelonu" skupia się na Cadence Birdwhistle pracującej jako księgowa w tureckim konsulacie. Wydawać by się mogło, że to żmudna, lecz spokojna praca. I taka też była, dopóki w ręce księgowej nie wpadły dane o podejrzanych transferach pieniężnych, które niedługo potem zmusiły do działania m.in. MIT i MI6. Wśród agentów zaangażowanych w sprawę znalazł się oczywiście James Bond, który dostał polecenie eskortowania Birdwhistle w podróży do Anglii. Tam zaś trwają przepychanki pomiędzy agencjami MI5 i MI6, nie mogącymi dojść do porozumienia w sprawie podziału kompetencji.

Choć ogólny obraz albumu nie odbiega znacząco od "Warga", to pierwsze wrażenie jest bardziej pozytywne. W ciągu kilkunastu stron dostajemy przedsmak rozwijanej przez cały tom intrygi, a Bond... to Bond. Śledzimy jego spotkanie z pracownikiem zagranicznej agencji, wraz z nim poznajemy i chronimy Birdwhistle – i te sceny są doprawdy udane, mimo że podobne widzieliśmy już wielokrotnie. Problemy zaczynają się po około jednej piątej komiksu, kiedy Bond (podobnie jak w "Wargu") pod byle pretekstem zostaje pozbawiony broni. To jeden z przejawów podejścia Warrena Ellisa do konstruowania historii. Mało istotne jest to, w jaki sposób dojdzie do wydarzenia, bo dużo ważniejsze jest to, co faktycznie się stanie. Dlatego gdy autor uznaje, że ciekawiej lub efektowniej będzie pozbawić agenta broni lub ograniczyć ochronę ważnych dla sprawy osób, czyni to bez mrugnięcia okiem i niestety bez większej logiki. Owszem, takie rozwiązania generują efektowne sceny, tylko trudno je w pełni docenić.

james bond: eidolonjames bond: eidolon

Jako słabostkę można także uznać nieregularność komiksu. Na jednej stronie bywamy zasypywani chmurkami z tekstem, który można by poważnie skrócić bez szkody dla odbiorcy, a na kolejnej kartce nie pada żadne słowo. Nie byłby to poważny problem, gdyby nie fakt, że ilustracje Jasona Mastersa w większości przypadków są słabe. Jeszcze ciemne scenerie w połączeniu ze skradającym się Bondem robią wrażenie, ale już scenerie dzienne obnażają niedociągnięcia warsztatu. Zdecydowanie brakuje drugiego planu, ogólnej szczegółowości, a czasem dynamiki, która akurat w komiksie z Bondem powinna być priorytetem. Pomysł na rozbicie scen akcji na kilka kadrów czy szerokich pasków jest bardzo dobry, lecz same rysunki nie oddają adrenaliny przedstawionych sytuacji.

"James Bond: Eidolon" to komiks zaledwie przeciętny. Impet początkowych stron szybko przemienia się we wtórną i momentami naiwną historyjkę o agencie służb specjalnych. Zapewnia wprawdzie rozrywkę na kilkadziesiąt minut, ale niestety nic ponad to.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...