

Nie jestem psychofanem serii "Uncharted", ale uważam, że ta konsolówka to bardzo zgrabnie zrealizowana opowieść, dostarczająca fajną rozrywkę i z przyjemnością przeszedłem jej cztery części, śledząc historię Nathana Drake'a. W zeszłym roku dowiedziałem się o kręceniu zdjęć do filmowej adaptacji sagi. Moje uczucia w tym momencie można było nazwać co najmniej mieszanymi. Z jednej strony fabuła posiada potencjał filmowy jako kolejny klon Indiany Jonesa, z drugiej przeniesienie gry na srebrny ekran praktycznie nigdy nie kończy się dobrze. Jak było w tym przypadku?