Szczęśliwie, słodkie rendez-vous z Czempionem Kirkwall nie będzie uciążliwe i uczciwi gracze w spokoju będą mogli dogłębnie zapoznać się z najnowszą przygodą, sprezentowaną im przez BioWare.
„Dragon Age II” posiada dwa rodzaje zabezpieczeń, które zależne są od tego, gdzie zakupiono grę. Jeśli skorzystano z dobrodziejstwa usług platformy Steam, to sprawa jest łatwa do przewidzenia, gdyż zastosowano tam standardowy system DRM (przymus zalogowania się na konto i połączenia z Internetem). Natomiast gracze, którzy zdecydowali się na zakup bardziej tradycyjny, spotkają się z następującymi metodami antypirackimi...
- W ciągu 24 godzin można uruchomić grę na maksymalnie pięciu komputerach.
- Instalacja tytułu wymaga zalogowania się na konto Electronic Arts.
- Stałe połączenie z siecią nie jest wymagane do przemierzania Thedas, jednakowoż produkcja co pewien określony czas (niestety nie zostało określone jaki to przedział czasowy, ale to bardziej dni niż godziny), będzie musiała połączyć się z Internetem, w celach autoryzacji.
- „Dragon Age II”, będzie posiadał specjalny system „kontroli daty premiery”, którego zadaniem jest określenie, czy „dzień zero” nastąpił. Wniosek? Przed 11 marca gry nie uruchomimy.
- Tytuł można zainstalować na dowolnej liczbie komputerów.
- Brak wkurzających okienek przy każdym uruchomieniu gry, które sprawdzają, czy płytka jest w napędzie.
Ufff... całkiem znośny system, muszę przyznać. Całość spełnia wszystkie standardy dobrego smaku i w żaden sposób nie powinna uprzykrzać przygody graczom, którzy, w zgodzie z własnym sumieniem, postanowili przeznaczyć swoje ciężko zarobione pieniądze na zakup „Dragon Age II”. Słowa uznania dla Kanadyjczyków.
Komentarze
A tak na poważnie, to zabezpieczania są hmmm w sumie znośne. Ciekawe tylko jak z tym sprawdzaniem połączenia z internetem. Ma mam czasem problemu z netem (czyli nie mam go np. przez dzień lub kilka godzin) i wtedy lubię pograć sobie w coś offlinowego. Po za trochę nie podoba mi się dominacja internetu, ale powoli to się robi standardem, że bez internetu w nic nie zagramy.
Dodaj komentarz