

Czy trzeba tłumaczyć, że baśń jest fantastyczna? Mnie nie. A jednak Naczelny rozpisał się we wstępniaku na bite trzy strony. Rozpraszał swoje wątpliwości? Uprzedzał wątpliwości czytelników? Wykorzystał okazję by popisać się erudycją? Wszystko być może. Ładnie wyszło, ale po raz kolejny podniósł poprzeczkę. Objętość gorzowskiego magazynu fantastycznego stała i skromna (24 strony), czcionka ostatnio większa, a wstępy Naczelnego coraz dłuższe. Autorzy mają pod górkę, bo krótka forma wymaga perfekcji. Rezultat? Trzy dobre „baśniowe szorty”.
Elf w rzeźni pegazów. Cóż, w ichnim świecie są bardziej parszywe fuchy. Ofiara uniwersyteckiego mobbingu, niedoszły czeladnik krystalografii odkrywa makabryczną tajemnicę. Dobra historia (chociaż zła) i takież zakończenie. Czegoś jednak brakuje. Może strzępy wspominanej tylko, nocnej rozmowy byłyby tą brakującą kroplą emocji? Czytelnik miał być wstrząśnięty, a nie zmieszany jak rozumiem. Nie idealnie, ale Marta Hihi Kalisiak („Pegazy”) ma barmański dryg, czuje krótką formę.