Fantasy & Science Fiction Wiosna 2011

4 minuty czytania

Wstęp

Dziś postaram się ocenić najnowsze, piąte z kolei, wydanie kwartalnika "Fantasy & Science Fiction". Coś, czym odróżnia się ono od konkurencji, to skupienie się wyłącznie na literaturze. Ciężko to nazwać wadą, zaletą zresztą też – każdy ma przecież inny gust, jednak w mojej opinii to duży plus. Warto również dodać, że ilość reklam jest tu naprawdę znikoma, co już dla wszystkich powinno być zachętą.

Proza

Na szczególne wyróżnienie zasługują dwa spośród ośmiu opowiadań. Są to "Drugie przekroczenie Styksu", którego autorem jest Ian R. MacLeod, oraz "Jedna z jej dróg" Iana Watsona.

Pierwsze z nich przedstawia dywagacje na temat życia i śmierci oraz stanu nazwanego w treści "postżyciem", które polega na wymienianiu organów na nowe bądź zastępowanie ich sztucznymi komponentami. Jedynie mózg pozostaje w pierwotnym stanie, słabnąc z biegiem lat, co sprawia, że niektórzy postżywi to niemalże zombie, choć z daleka sprawiają wrażenie zwykłych ludzi. MacLeod dotyka tu naprawdę wielu kwestii – od samej możliwości życia niejako po śmierci, przez ludzką (a być może tylko kobiecą) przewrotność i psychikę, kończąc na próbie odpowiedzenia na pytanie o istotę miłości. Wszystko to, okraszone kilkoma elementami klasycznej fantastyki naukowej, sprawia wrażenie lektury wręcz idealnej. Jedynym minusem jest jej długość, a właściwie krótkość, bo po przeczytaniu z pewnością poczujecie niedosyt.

Drugie z kolei opowiadanie, na pierwszy rzut oka, przypominać może space operę. Niech was jednak nie zwiedzie sielankowa podróż statkiem kosmicznym, bo tak naprawdę jest to opowieść o tzw. nadistotach, a może nawet o czymś lub kimś, kogo określamy mianem Boga – autor pozostawia naprawdę spore pole do domysłów, głównie dzięki wielu niedopowiedzeniom oraz kompozycji otwartej. Ian Watson skupia się w tym utworze przede wszystkim na ludzkiej psychice w trakcie zupełnej samotności i osamotnienia, a także na wspomnianych już wcześniej wyższych bytach. Jest to niesamowita opowieść z nurtu inner space, utrzymana jednocześnie w atmosferze przypominającej klasyczną podróż kosmiczną. Naprawdę warto przeczytać.

Chwaliłem, teraz więc przychodzi pora na narzekanie. W tym numerze znalazłem na szczęście tylko jedno ciężkostrawne opowiadanie. "Szambala", bo taki nosi ono tytuł, autorstwa Alexa Irvine’a, naprawdę nie przypadło mi do gustu. Jeśli miałbym określić je kilkoma słowy, powiedziałbym po prostu, że to duchowa podróż po cyberpunkowym świecie. W gruncie rzeczy, ciężko jest powiedzieć cokolwiek zrozumiałego o tym utworze – głównie dlatego, że on sam jest wielce niezrozumiały. Akcja się nie klei, jest wręcz tak zagmatwana, że często trzeba czytać fragmenty po kilka razy, by się całkiem nie zagubić. Wielowątkowość, którą zazwyczaj uznaję za plus, tutaj tylko przeszkadza, a ilość informacji i pseudonaukowy bełkot serwowany przez autora skutecznie przytłacza czytelnika. Krótko mówiąc – Irvine zdecydowanie przesadził, wtłaczając zbyt wiele pomysłów do jednego opowiadania; sądzę, że spokojnie dałoby się napisać ze trzy teksty rozbijając ten jeden i dodając do nich nieco akcji. Cóż… może komuś przypadnie ono do gustu, ja jednak nie polecam.

Publicystyka

Zacząć należy od rozmowy z Ianem R. MacLeodem. Dzięki niej poznajemy gusta literackie oraz cele i aspiracje autora, co pozwala na pełniejsze zinterpretowanie jego utworów, w tym i tego, który został zamieszczony w omawianym numerze czasopisma. Wywiad, choć bardzo ciekawy i pouczający, może być jednak trudny do zrozumienia, jeśli ktoś nie zna takich pisarzy jak Proust, Hardy, Fitzgerald czy Lawrence. Wypada mieć również chociaż podstawową wiedzę o modernizmie, by w pełni pojąć sens słów rozmówców.

Podobnie przedstawia się drugi wywiad, tym razem z Catherynne M. Valente. Tutaj także przydatna jest znajomość twórczości wielu, raczej przeciętnym zjadaczom fantastyki nieznanych, pisarzy oraz podstawowe informacje o klasycyzmie i postmodernizmie. Mimo to, nawet bez tej wiedzy, tekst ten czyta się całkiem przyjemnie.

Następny w kolejce jest felieton Jeffa Vandermeera o „języku porażki”, czym autor określa narzekanie i użalanie się fantastów nad brakiem akceptacji ze strony krytyków mainstreamu oraz pogardą jego twórców. Jest to jedno z tych krytycznych spojrzeń na kwestie często pozornie jednoznaczne. Po jego lekturze sam zacząłem patrzeć na tę niemal odwieczną kłótnię pisarzy dwóch nurtów pod zupełnie innym kątem. W moim odczuciu jest to zdecydowanie najlepszy felieton tego numeru i pozycja obowiązkowa dla każdego, kto zwie się fantastą.

Na parę słów uznania zasługują także recenzje. Podobała mi się zwłaszcza ta dotycząca "Króla bólu" J. Dukaja, w której Cetnarowski bardzo osobiście i ciekawie przedstawił ocenianą pozycję. Niestety, nie da się tego samego powiedzieć o recenzji "Palimpsetu", pisanej przez Agnieszkę Haską – tekst jest suchy, niemalże bezbarwny i nie zawiera żadnego szerszego omówienia poza samym opisem książki.

Pozostałe artykuły w tym dziale stoją na raczej przeciętnym poziomie, choć znacznie różni się moje podejście do nich. Mag Not swoją krótką historyjką o kocie momentalnie poprawiła mój wisielczy nastrój, natomiast analizowanie (czy raczej "analizatorstwo") Orbitowskiego jest w moim odczuciu nudne i momentami niesmaczne. Podobnie określiłbym "Anatomię sceny erotycznej" Catherynne M. Valente, choć to akurat jest już nieco bardziej rzeczowe i na temat. Jednak to wszystko kwestia gustu, a ja być może, jak zwykle, dramatyzuję.

Podsumowanie

Na zakończenie muszę powiedzieć coś o stronie technicznej F&SF. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to jego rozmiar – w odróżnieniu od reszty czasopism na polskim rynku, jest w formacie książkowym, a nie A4. Czy to zaleta, czy wada – ciężko jednoznacznie stwierdzić, ale na pewno jest przez to poręczniejsze do czytania w autobusie lub na wykładzie, co jest mi zdecydowanie na rękę. Również nie można narzekać na korektę i skład – błędów nie ma praktycznie wcale, a czcionka nie jest ani za mała, ani za duża.

Podsumowując, choć ten kwartalnik w Polsce wydawany jest od niecałych dwóch lat, rokuje całkiem niezłe szanse na sukces. Treść dotycząca wyłącznie literatury fantastycznej to rzecz jak dotąd niespotykana na naszym rodzimym rynku i mam szczerą nadzieję, że ta tendencja nie zaniknie, a być może nawet zachęci inne czasopisma do podobnego zawężenia zainteresowań.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...