LansbergOn – gorzowski magazyn fantastyczny nr 1/2018

2 minuty czytania

landsbergon,zin

Chcesz zobaczyć w druku swoje opowiadania? Załóż czasopismo! Tą drogą poszła grupa młodych, zafascynowanych fantastyką twórców z Gorzowa Wielkopolskiego. Ryzykowna koncepcja, ale w tym przypadku niepozbawiona szans. Za kasę można sobie teraz wydrukować to, co się tylko komu zamarzy, ale takie debiuty są zawsze kosztowne, zwykle przedwczesne, a czasem wręcz kompromitujące. Wszystko przez brak krytycznej redakcji oraz fachowej korekty i edycji. Tu nic z tych rzeczy!

Wszystkie teksty są bezbłędne językowo. W ramach walki z wiatrakami – bo już prawie nikt nie zwraca na to uwagi – mógłbym przyczepić się do użycia "ciężko" w znaczeniu "trudno". Tylko tyle. Podobno jeszcze jakaś literówka, ale ja żadnej nie znalazłem. Korektorskie zboczenie, a z drugiej strony dowód na zaangażowanie twórców. Znaleźli właściwe wsparcie. Walorem wręcz zaskakującym, bo mamy do czynienia z czymś na kształt zina – fan for fan – jest staranny skład i szata edytorska. Wordowskie justowanie i "sierotki" na końcu wiersza? Zapomnijcie i uczcie się! Dwie ręcznie łamane kolumny na każdej stronie tworzą harmonijną całość, a czterostronicowa wkładka z kolorowymi grafikami przyciąga wzrok. Profeska w każdym calu.

Nie bez powodu zająłem się tymi (rzekomo drugorzędnymi) kwestiami na początku. Redaktorzy formułują ambitny cel – ułatwienie debiutu tym, którzy tego najbardziej potrzebują, czyli młodym (duchem, bo w metrykę nikt nie zagląda), pełnym pasji fantastom. Wystarczy przeczytać wstęp redaktora naczelnego, Mariusza Sobkowiaka, by mieć pełną jasność. Ten cel został zrealizowany wzorcowo. O ile autorzy (nomen omen) dopiszą, a wsparcie finansowe ze strony miasta będzie stabilne, to powinno być dobrze.

W pierwszym – skromnym objętościowo (ogółem 24 strony) – numerze znalazły się tylko trzy opowiadania. Dwaj autorzy (bawiący się czasem Mariusz Sobkowiak i eksploatujący klimaty postapo Kamil Kwiatkowski) już od dawna nie mogą udawać świeżaków. I nie próbują. Rozumiem, że redaktorzy poczuli się w obowiązku i wrzucili coś na zachętę. Teksty trzymają przyzwoity poziom, ale nie ukrywam, że spodziewałem się więcej.

Zaskoczeniem okazało się opowiadanie "Kolekcja", do którego podchodziłem z największą rezerwą. Siedmiu licealistów i nauczycielka w roli koordynatora? To nie miało prawa się udać. A jednak... działa na wyobraźnię. Świetny (realistyczny – zob. fotografie na wkładce) punkt wyjścia nie został do końca wykorzystany dramaturgicznie (może gdzieś figurka zaginionej?), ale autorzy ujawnili potencjał. Klub Kryminalistów z 2 LO może być kopalnią tekstów, a Panią Darię Żok zaprosiłbym do stałej współpracy.

Jest jeszcze krótki, sprawnie napisany tekst Piotra Jakubowskiego. Czytelników takiego magazynu nie trzeba raczej przekonywać, że fantastyka nie jest infantylną zabawą, więc ma on w sobie coś z wyważania otwartych drzwi, ale pewnie miał być argumentem w dyskusji z rodzicami i nauczycielami.

Zarejestrowałem trzy słabości. Po pierwsze – nakład. Przy stu egzemplarzach trudno trafić do szerokiej publiczności. Można jednak za darmo pobrać elektroniczną wersję LandsbergOnu, więc w sumie nie problem. Po drugie – przy założonej cykliczności oraz imponującej staranności edytorskiej zaskakuje brak numeru ISSN, który dodałby debiutom prestiżu. A trzecie? Najlepiej być z Gorzowa. W sumie można mieszkać gdziekolwiek, ale wtedy w dziele Gorzów musi się pojawić. Mówią, że nie ma darmowych obiadów. Mają rację.

Redaktorom gratuluję, życzę zapału i odwagi do eksperymentów i poszukiwań, a twórców zachęcam do współpracy. Korzystajcie póki jest. I oby było jak najdłużej.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...